sobota, 15 czerwca 2013

PROLOG

Przeszłość bohaterów

Sześcioletni blondyn bawił się w pokoju figurkami bohaterów anime Dragon Ball. Po chwili do pokoju malca wszedł wysoki mężczyzna. Miał równie żółte włosy, co mały, były tylko dłuższe. Swoimi dużymi, błękitnymi oczami patrzył na chłopca.
- Tak, tata?- spytał maluch.
- Chcę ci coś dać.- Mężczyzna ukucnął przy synu, po czym z kieszeni spodni wyjął wisiorek. Na czarnym rzemyku był zawieszony zielono-niebieski kryształ, a obok niego dwie małe, metalowe kuleczki (wrzuć zdjęcie wisiorka).
- Co to, tata?
- Ten wisiorek jest przekazywany w rodzinie Namikaze od wielu pokoleń.- powiedział mężczyzna z uśmiechem.- Każdy młody członek w linii prostej naszej rodziny od mojego prapraprapradziadka dostaje go w wieku sześciu lat. Mój dziadek przekazał go mojemu tacie, mój tata mi, ja daję go tobie, a gdy twój syn będzie miał sześć lat, dasz mu go.- mężczyzna zawiesił wisiorek na szyi swojego syna. Kryształ sięgał aż do pępka.- Chyba jest trochę za duży.- mężczyzna z uśmiechem podrapał się po karku.- Wszyscy w naszej rodzinie byli więksi w wieku sześciu lat, musisz podrosnąć.
- Nie bój nic, tata!- maluch przyłożył zaciśniętą pięść do swojej pięści.- Kiedyś będę od ciebie większy! (tu specjalnie dałam 'tata', a nie 'tato' i 'większy', a nie 'wyższy')
- Wiem, Naruto, wiem.- mężczyzna poczochrał włosy malucha.
- Tata!- oburzył się malec i zaczął układać włosy byleby wróciły do wcześniejszego stanu.- Mówiłem, żebyś tak nie robił!
- Hai, hai.- Mężczyzna się roześmiał. (Hai- tak; tak jest)
Wciąż oburzony malec powrócił do zabawy, a Minato opuścił pokój. Mamy wspaniałego syna, Kushina, pomyślał idąc do kuchni, by zrobić obiad.

***

Dziesięcioletni chłopiec o ciemnych włosach i czarnych oczach siedział w szpitalu. Z jego oczu płynęły łzy.
- No, Sasuke. Nie płacz – powiedział mężczyzna o równie czarnych oczach i włosach.- Mężczyźni nie płaczą.
Malec otarł rękawem łzy.
- Poczekaj tu na mnie. Wypełnię papiery i pójdziemy do domu.
Mężczyzna odszedł zostawiając malucha samego. Czarno-włosy spojrzał za okno. Wiatr unosił kwiaty wiśni, które leniwie usunęły się z pola widzenia chłopca. Wiśnia? Przecież po drodze nie było żadnego drzewa..., pomyślał.
Do chłopca podeszła dziewczyna w jego wieku. Miała różowe włosy do połowy szyi. W ręce trzymała pluszowego misia. Sasuke szybko odwrócił twarz, by dziewczyna nie zobaczyła łez.
- Czemu płaczesz?- spytała.
- Nie twoja sprawa – odburknął Sasuke.
- Tere fere kuku.- Dziewczyna się roześmiała.
- Co tu robisz?- spytał Sasuke.
- Przyszłam tu do mojej babci. Źle się czuje. Proszę.- Dziewczyna wyciągnęła w stronę Sasuke rękę z misiem.
- Czemu mi to dajesz?- oburzył się Sasuke.- Nie potrzebuję twojego... miśka.
- Weź go.- Dziewczyna włożyła w ręce chłopaka swojego pluszaka.- Muszę lecieć, pa!
Różowo-włosa odbiegła, a do Sasuke podszedł mężczyzna, który przed chwilą odszedł.
- Idziemy, Sasuke.
- Hai, Madara oji-san. (tak, wuju)
- Skąd masz tego miśka?
- Dostałem od koleżanki.
- Rozumiem, chodźmy.
Sasuke podszedł do wuja, po chwili wyszli ze szpitala.
- Oji-san, gdzie Itachi?
- Twój tchórzliwy brat wyjechał bez pożegnania do szkoły w Anglii.
Sasuke przemilczał odpowiedź wuja. Rozmyślał o tym, że jego rodzice już nie żyją.

***

Piętnastoletni chłopak z czarnymi oczami i ciemnymi włosami sięgającymi do łopatek spiętymi w kitkę właśnie zabierał swój bagaż. Był na lotnisku w angielskim mieście Selby. Do chłopaka podszedł mężczyzna z czarnymi włosami do połowy pleców. Jego oczy były żółte, jak u węża.
- Bratanek Madary?- spytał.
- Zależy, dla kogo – odpowiedział chłodno chłopak.
- Tak, bratanek Madary.- Mężczyzna westchnął.- Twój wuj oddał cię pod moją opiekę. Nie mówił ci o mnie?
- To zależy od tego, kim jesteś.
- Ah, gdzie te moje maniery!- Mężczyzna zrobił typowego face palm'a, po czym wysunął rękę w stronę chłopaka.- Orochimaru, przyjaciel twojego wuja.
- Mój wuj nie ma przyjaciół.- Chłopak spojrzał odważnie w oczy mężczyzny, ignorując wyciągniętą w jego stronę rękę.
- Ach tak. Więc jesteśmy... znajomymi po fachu. Nie przedstawisz się?
- Skoro masz się mną opiekować, powinieneś wiedzieć, jak się nazywam – odparł chłopak idąc z walizką i torbą w stronę wyjścia z lotniska.
- Madara uprzedził mnie, że jesteś trochę chamski i nieuprzejmy, ale ja już się tobą zajmę.
- Zajmiesz? - Chłopak stanął.- Wyjaśnijmy coś sobie. Ja nie potrzebuję ciebie, ty mnie nie obchodzisz.
- Jeszcze zmienisz zdanie.
- Powodzenia – odparł chłopak, po czym opuścił teren lotniska.
Następnie czarnooki złapał taksówkę i podał kierowcy adres. Później, gdy byli na miejscu, chłopak zapłacił odpowiednią sumę, po czym stanął razem z bagażami naprzeciwko wysokiego nowoczesnego budynku. Zadzwonił dzwonkiem, po chwili usłyszał:
- Kto to?
- Itachi Uchiha.
- Wchodź, wchodź. Wszyscy się dziwiliśmy czemu cię jeszcze nie ma. Witaj w skromnych progach Akatsuki.
Brama otworzyła się, a Itachi wszedł do budynku. Rozpoczynał nowe życie i nie pozwoli zepsuć tego Madarze, czy Orochimaru.

***

Ośmioletni szatyn o ciemnych oczach zatrzymał się. Nic nie widział, ręka siostry mu to uniemożliwiała.
- Długo mam jeszcze czekać?
- Jeszcze chwila – odparła jego siostra.- Mama powinna zaraz tu być.
Gdy chłopak podniósł rękę, dziewczyna ją odtrąciła.
- Nie zabiorę ręki.
- A uspokój się – burknął szatyn, po czym podrapał się po czerwonym kle, jaki miał na lewym policzku. Na prawym widniał taki sam symbol jego klanu.- Widzisz? Chciałem się tylko podrapać.
- Już mi nie udowadniaj, jaki jesteś wspaniały, kurduplu.- Siostra chłopaka się roześmiała.
- Kiedyś cię przerosnę, nee-san!- oburzył się szatyn. (nee-san/-chan - siostra)
- Jasne, jasne. Powodzenia, kurduplu.
W odpowiedzi szatyn burknął coś niezrozumiałego i zabawnie nadął policzki, na co jego siostra się roześmiała.
Doszła do nich kobieta, bardziej podobna do syna, niż do córki wskazywały to ostrzejsze rysy i roztrzepane włosy. Jednak cała trójka miała takie same symbole klanu na policzkach i brązowe włosy.
- Mogę już spojrzeć?
- Chwila – odpowiedziała kobieta, po czym postawiła na ziemi przed szatynem małego szczeniaka. Był biały, a jego uszy były brązowe.- Otwieraj.
Siostra chłopaka zabrała z jego oczu rękę, po czym cofnęła się o krok, by zrównać się ze swoją rodzicielką.
- Jako ośmiolatek z klanu Inuzuka dostajesz swojego własnego psa. Każdy z nas ma psa. Od teraz jesteś mężczyzną, Kiba – powiedziała z wyraźną dumą w głosie mama chłopaka.
- Mam psa, co?- Szatyn ukucnął przy szczeniaku, a ten szczeknął.
- Nazywa się Akamaru – dodała siostra chłopaka. (Aka-rudy, maru-koło)
Kiba powoli wyciągnął rękę w stronę szczeniaka. Dotknął delikatnie białej sierści na czubku głowy. Gdy pies nie stawiał oporu, szatyn zaczął go głaskać. Po chwili wstał i odwrócił się do mamy i siostry.
- Jest piękny, dziękuję.- Przytulił się do swojej jedynej rodziny.
- To oczywiste, nii-chan – odparła młodsza szatynka. (nii-san/-chan - brat)

***
Tak więc, idzie wszystko od nowa. Rozdziały będą pojawiać się co tydzień, jeśli pozwoli mi na to czas i wena. Do napisania ~ !

1 komentarz:

  1. *kopie wenę Yae w tyłek, a ta przylatuje do niej* No, już po sprawie ^^
    Coś mi się zacięło i nie wyświetliło, że nn u cb... Więc przepraszam, że dopiero teraz...
    Skoro Akasie będą, żadam, aby Sasori (mój MĄŻ ♥♥♥) był baaaaardzo często.
    Naruto jest strasznie słodki jako mały bachor ;3

    Pozdrawiam i czekam na next'a.

    PS: Możesz zerknąć na ten szablon i powiedzieć jak wyszedł? Bo sama robiłam ;)
    [th07.deviantart.net/fs71/PRE/i/2013/166/b/5/1_by_minnoujosei-d6947jg.png]

    PSS: CZEMU KUSHINA NIE ŻYJĘ?! Idę płakac... :'(

    OdpowiedzUsuń