Przeszłość bohaterów
Sześcioletni
blondyn bawił się w pokoju figurkami bohaterów anime Dragon
Ball. Po chwili do pokoju malca wszedł wysoki mężczyzna. Miał
równie żółte włosy, co mały, były tylko dłuższe. Swoimi
dużymi, błękitnymi oczami patrzył na chłopca.
- Tak,
tata?- spytał maluch.
-
Chcę ci coś dać.- Mężczyzna ukucnął przy synu, po czym z
kieszeni spodni wyjął wisiorek. Na czarnym rzemyku był zawieszony
zielono-niebieski kryształ, a obok niego dwie małe, metalowe
kuleczki (wrzuć zdjęcie wisiorka).
- Co to,
tata?
- Ten
wisiorek jest przekazywany w rodzinie Namikaze od wielu pokoleń.-
powiedział mężczyzna z uśmiechem.- Każdy młody członek w linii
prostej naszej rodziny od mojego prapraprapradziadka dostaje go w
wieku sześciu lat. Mój dziadek przekazał go mojemu tacie, mój
tata mi, ja daję go tobie, a gdy twój syn będzie miał sześć
lat, dasz mu go.- mężczyzna zawiesił wisiorek na szyi swojego
syna. Kryształ sięgał aż do pępka.- Chyba jest trochę za duży.-
mężczyzna z uśmiechem podrapał się po karku.- Wszyscy w naszej
rodzinie byli więksi w wieku sześciu lat, musisz podrosnąć.
- Nie
bój nic, tata!- maluch przyłożył zaciśniętą pięść do swojej
pięści.- Kiedyś będę od ciebie większy! (tu specjalnie dałam
'tata', a nie 'tato' i 'większy', a nie 'wyższy')
- Wiem,
Naruto, wiem.- mężczyzna poczochrał włosy malucha.
- Tata!-
oburzył się malec i zaczął układać włosy byleby wróciły do
wcześniejszego stanu.- Mówiłem, żebyś tak nie robił!
- Hai,
hai.- Mężczyzna się roześmiał. (Hai- tak; tak jest)
Wciąż
oburzony malec powrócił do zabawy, a Minato opuścił pokój. Mamy
wspaniałego syna, Kushina, pomyślał idąc do kuchni, by zrobić
obiad.
***
Dziesięcioletni
chłopiec o ciemnych włosach i czarnych oczach siedział w szpitalu.
Z jego oczu płynęły łzy.
- No,
Sasuke. Nie płacz – powiedział mężczyzna o równie czarnych
oczach i włosach.- Mężczyźni nie płaczą.
Malec
otarł rękawem łzy.
-
Poczekaj tu na mnie. Wypełnię papiery i pójdziemy do domu.
Mężczyzna
odszedł zostawiając malucha samego. Czarno-włosy spojrzał za
okno. Wiatr unosił kwiaty wiśni, które leniwie usunęły się z
pola widzenia chłopca. Wiśnia? Przecież po drodze nie było
żadnego drzewa..., pomyślał.
Do
chłopca podeszła dziewczyna w jego wieku. Miała różowe włosy do
połowy szyi. W ręce trzymała pluszowego misia. Sasuke szybko
odwrócił twarz, by dziewczyna nie zobaczyła łez.
- Czemu
płaczesz?- spytała.
- Nie
twoja sprawa – odburknął Sasuke.
- Tere
fere kuku.- Dziewczyna się roześmiała.
- Co tu
robisz?- spytał Sasuke.
-
Przyszłam tu do mojej babci. Źle się czuje. Proszę.- Dziewczyna
wyciągnęła w stronę Sasuke rękę z misiem.
- Czemu
mi to dajesz?- oburzył się Sasuke.- Nie potrzebuję twojego...
miśka.
- Weź
go.- Dziewczyna włożyła w ręce chłopaka swojego pluszaka.- Muszę
lecieć, pa!
Różowo-włosa
odbiegła, a do Sasuke podszedł mężczyzna, który przed chwilą
odszedł.
-
Idziemy, Sasuke.
- Hai,
Madara oji-san. (tak, wuju)
- Skąd
masz tego miśka?
-
Dostałem od koleżanki.
-
Rozumiem, chodźmy.
Sasuke
podszedł do wuja, po chwili wyszli ze szpitala.
-
Oji-san, gdzie Itachi?
- Twój
tchórzliwy brat wyjechał bez pożegnania do szkoły w Anglii.
Sasuke
przemilczał odpowiedź wuja. Rozmyślał o tym, że jego rodzice już
nie żyją.
***
Piętnastoletni
chłopak z czarnymi oczami i ciemnymi włosami sięgającymi do
łopatek spiętymi w kitkę właśnie zabierał swój bagaż. Był na
lotnisku w angielskim mieście Selby. Do chłopaka podszedł
mężczyzna z czarnymi włosami do połowy pleców. Jego oczy były
żółte, jak u węża.
-
Bratanek Madary?- spytał.
-
Zależy, dla kogo – odpowiedział chłodno chłopak.
- Tak,
bratanek Madary.- Mężczyzna westchnął.- Twój wuj oddał cię pod
moją opiekę. Nie mówił ci o mnie?
- To
zależy od tego, kim jesteś.
- Ah,
gdzie te moje maniery!- Mężczyzna zrobił typowego face palm'a, po
czym wysunął rękę w stronę chłopaka.- Orochimaru, przyjaciel
twojego wuja.
- Mój
wuj nie ma przyjaciół.- Chłopak spojrzał odważnie w oczy
mężczyzny, ignorując wyciągniętą w jego stronę rękę.
- Ach
tak. Więc jesteśmy... znajomymi po fachu. Nie przedstawisz się?
- Skoro
masz się mną opiekować, powinieneś wiedzieć, jak się nazywam –
odparł chłopak idąc z walizką i torbą w stronę wyjścia z
lotniska.
- Madara
uprzedził mnie, że jesteś trochę chamski i nieuprzejmy, ale ja
już się tobą zajmę.
-
Zajmiesz? - Chłopak stanął.- Wyjaśnijmy coś sobie. Ja nie
potrzebuję ciebie, ty mnie nie obchodzisz.
-
Jeszcze zmienisz zdanie.
-
Powodzenia – odparł chłopak, po czym opuścił teren lotniska.
Następnie
czarnooki złapał taksówkę i podał kierowcy adres. Później, gdy
byli na miejscu, chłopak zapłacił odpowiednią sumę, po czym
stanął razem z bagażami naprzeciwko wysokiego nowoczesnego
budynku. Zadzwonił dzwonkiem, po chwili usłyszał:
- Kto
to?
- Itachi
Uchiha.
-
Wchodź, wchodź. Wszyscy się dziwiliśmy czemu cię jeszcze nie ma.
Witaj w skromnych progach Akatsuki.
Brama
otworzyła się, a Itachi wszedł do budynku. Rozpoczynał nowe życie
i nie pozwoli zepsuć tego Madarze, czy Orochimaru.
***
Ośmioletni
szatyn o ciemnych oczach zatrzymał się. Nic nie widział, ręka
siostry mu to uniemożliwiała.
- Długo
mam jeszcze czekać?
-
Jeszcze chwila – odparła jego siostra.- Mama powinna zaraz tu być.
Gdy
chłopak podniósł rękę, dziewczyna ją odtrąciła.
- Nie
zabiorę ręki.
- A
uspokój się – burknął szatyn, po czym podrapał się po
czerwonym kle, jaki miał na lewym policzku. Na prawym widniał taki
sam symbol jego klanu.- Widzisz? Chciałem się tylko podrapać.
- Już
mi nie udowadniaj, jaki jesteś wspaniały, kurduplu.- Siostra
chłopaka się roześmiała.
- Kiedyś
cię przerosnę, nee-san!- oburzył się szatyn. (nee-san/-chan -
siostra)
- Jasne,
jasne. Powodzenia, kurduplu.
W
odpowiedzi szatyn burknął coś niezrozumiałego i zabawnie nadął
policzki, na co jego siostra się roześmiała.
Doszła
do nich kobieta, bardziej podobna do syna, niż do córki wskazywały
to ostrzejsze rysy i roztrzepane włosy. Jednak cała trójka miała
takie same symbole klanu na policzkach i brązowe włosy.
- Mogę
już spojrzeć?
- Chwila
– odpowiedziała kobieta, po czym postawiła na ziemi przed
szatynem małego szczeniaka. Był biały, a jego uszy były brązowe.-
Otwieraj.
Siostra
chłopaka zabrała z jego oczu rękę, po czym cofnęła się o krok,
by zrównać się ze swoją rodzicielką.
- Jako
ośmiolatek z klanu Inuzuka dostajesz swojego własnego psa. Każdy z
nas ma psa. Od teraz jesteś mężczyzną, Kiba – powiedziała z
wyraźną dumą w głosie mama chłopaka.
- Mam
psa, co?- Szatyn ukucnął przy szczeniaku, a ten szczeknął.
- Nazywa
się Akamaru – dodała siostra chłopaka. (Aka-rudy, maru-koło)
Kiba
powoli wyciągnął rękę w stronę szczeniaka. Dotknął delikatnie
białej sierści na czubku głowy. Gdy pies nie stawiał oporu,
szatyn zaczął go głaskać. Po chwili wstał i odwrócił się do
mamy i siostry.
- Jest
piękny, dziękuję.- Przytulił się do swojej jedynej rodziny.
- To
oczywiste, nii-chan – odparła młodsza szatynka. (nii-san/-chan -
brat)
***
Tak więc, idzie wszystko od nowa. Rozdziały będą pojawiać się co tydzień, jeśli pozwoli mi na to czas i wena. Do napisania ~ !
*kopie wenę Yae w tyłek, a ta przylatuje do niej* No, już po sprawie ^^
OdpowiedzUsuńCoś mi się zacięło i nie wyświetliło, że nn u cb... Więc przepraszam, że dopiero teraz...
Skoro Akasie będą, żadam, aby Sasori (mój MĄŻ ♥♥♥) był baaaaardzo często.
Naruto jest strasznie słodki jako mały bachor ;3
Pozdrawiam i czekam na next'a.
PS: Możesz zerknąć na ten szablon i powiedzieć jak wyszedł? Bo sama robiłam ;)
[th07.deviantart.net/fs71/PRE/i/2013/166/b/5/1_by_minnoujosei-d6947jg.png]
PSS: CZEMU KUSHINA NIE ŻYJĘ?! Idę płakac... :'(