Stare dzieje

Na prośbę czytelnika NineTails nie usunęłam starego opowiadania (Gimnazjum Konoha).
Umieściłam tu wszystko, co opublikowałam na tym blogu przed nowym opowiadaniem.
Tak więc, enjoy!

sobota, 1 grudnia 2012


Ohayou ! ;)

Witam na moim blogu ;)
Po tytule można skapnąć się, że jest to blog o "Naruto". Będzie tu moje opowiadanie na ten temat :)
Miłej lektury !


sobota, 1 grudnia 2012

PROLOG

    Naruto miał dziwny sen. Śnił o ... ninja. O tym, że on razem z przyjaciółmi, nauczycielami i w ogóle wszystkimi byli ninja. 
   Śnił o tym jeszcze z dziesięć minut, gdy znienawidzony budzik zadzwonił. Obudził się i go wyłączył. Szybko wstał i skierował się do łazienki. Tam wziął prysznic. Wrócił do pokoju i się ubrał. Niebieskie długie jeansy, żółty T-shirt i pomarańczowa bluza( nie mogłam się powstrzymać xD - dop. autorki ) - to właśnie miał dzisiaj na sobie. Z stolika zabrał słuchawki i założył je na szyję, kabel włożył do kieszeni, gdzie była też komórka. Zabrał szkolną torbę i zszedł na dół.
   W kuchni był jego tata i szykował śniadanie. Naruto odstawił torbę na krzesło i powiedział : 
- Hej tato.
- Cześć Naruto. - odpowiedział Minato, bo tak miał na imię. - Jak się spało ? - zapytał.
- Nawet, a ty?
- Kamienny sen. - syn i ojciec się zaśmiali.
- Co szykujesz ?
- Kanapki. Z szynką i ogórkiem. Mogą być ?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo. - były to ulubione kanapki Naruto.
   Ich rozmowa na tym się skończyła. Minato postawił na stole talerz, a jego syn zaczął szybko konsumować kanapki. On sam spokojnie usiadł i zaczął jeść śniadanie. Z rozbawieniem patrzył na syna. Gdy jego syn skończył, zapytał : 
- Podwieźć cię do szkoły, Naruto ? - jego syn zawsze chodził pieszo albo jeździł autobusem, Minato jeździł do pracy w przeciwną stronę, więc nie mieli jak się zgrać.
- Chętnie. Czemu tam jedziesz ? 
- Muszę odebrać Kushinę z lotniska. - jego żona była u rodziny w Korei.
- Pozdrów ją.
- Przecież się z nią zobaczysz w domu.
- I tak ją pozdrów. - wystawił ojcu język. Minato się zaśmiał.
   Naruto wstał i poszedł do łazienki umyć zęby, jego tata sprzątał po śniadaniu. Gdy wrócił do kuchni, na stole leżało jego drugie śniadanie. Spakował je do torby i zaczął zakładać buty i kurtkę. Minato był już gotowy.
- Czapkę załóż - powiedział do syna. - Jest już grudzień.
   Naruto wykonał polecenie i wyszedł za ojcem do auta. Wsiedli i zaczęli jechać. Zatrzymali się pod gimnazjum " Konoha ". ( akcja dzieje się w Tokio, Konoha to gimnazjum ;) - dop. autorki ).
- Pamiętaj pozdrów mamę.
- Pamiętam. Pa !
- Pa !
   Naruto pobiegł do szatni i szybko się rozebrał i zmienił buty. Pobiegł do sali jego klasy - 2 a. Wbiegł równo z dzwonkiem. Zaczął się witać. Gdy doszedł do Hinaty, powiedział : 
- Hej Hinata.
- C-cześć Naruto. - lekko się zarumieniła.
   Naruto się uśmiechnął i zajął swoje miejsce po przeciwnej stronie klasy, myśląc, że Hinata jest słodka, gdy się rumieni.

sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział pierwszy - zboczony wujek


  Po dosłownie sekundzie od zajęcia miejsca w ławce przez Naruto, przyszedł nauczyciel od języka japońskiego i ich wychowawca, Kakashi Hatake. W klasie natychmiast skończyły się rozmowy i wszyscy zajęli swoje miejsca. Naruto lubił pana Hatake. Był fajny, często robił im wolne lekcje, z dwa razy postawił Naruto ramen u Ichiraku ( mimo, że to nie Konoha, postanowiłam, że zachowam nazwę ;) - dop. autorki ), więc kolejny plus. No i młody Uzumaki ( nie pisałam, ale on tak ma na nazwisko xD - dop. autorki ) lubił lekcje japońskiego.
   Nauczyciel położył na biurku swoje rzeczy i spojrzał się na klasę. Omiótł ją szybko. Każdy z uczniów, którzy mają lekcje z panem Hatake, wiedział, że szuka on teraz kogoś nieuważnego na odpytywanki. Dlatego wszyscy siedzieli cicho i czekali na pierwsze słowa nauczyciela. Wróć. Wszyscy, oprócz Shikamaru, któremu to, że jest to dopiero pierwsza lekcja nie przeszkodziło w zaśnięciu na ławce. Nauczyciel wypatrzył go i uśmiechnął się chytrze ( jestem chytry i jestem the best xD - dop. autorki ).
    Uczniowie wiedzieli, że teraz nie mają szansy, żeby go obudzić, skoro nikt tego wcześniej nie zrobił. No, ale czemu się dziwić. Shikamaru miał po jednej stronie ławki ścianę, a po drugiej Choujiego ( który jak zwykle chrumkał sobie chipsy, do przyjścia nauczyciela, oczywiście. Chrum chrum ;D - dop. autorki. ). Pan Hatake wziął do ręki dziennik i zaczął iść do młodego Nary. Gdy stanął przy jego ławce Chouji schował głowę w ramionach. Od dawna było wiadomo, że syn Chozy bał się ich wychowawcy. Ale wróćmy do pana Hatake. Chwilę stał i patrzył na Shikamaru, a potem mocniej ścisnął dziennik w ręce i wylądował on z hukiem na głowie Nary. Przez chwilę myśleli, że to nie podziałało. Ale jednak się mylili. Shikamaru obudził się z krótkim krzykiem i nieprzytomnymi oczami rozejrzał się powoli szukając sprawcy uderzenia. Gdy " najechał " wzrokiem na nauczyciela, zaklął cicho pod nosem. Nie była to jego pierwsza wpadka. Podniósł wzrok i spojrzał w twarz pana Hatake.
- Tak, prze pana ? - z trudem powstrzymał ziewnięcie.
- Shikamaru, tak się zapytam, uczyłeś się ? - zwyczajne pytanie.
   Młody Nara wiedział, o co chodzi. Wstał, przeciągnął się, ziewnął i poszedł na środek klasy. Pan Hatake jak cień podążał za nim. Jednak nie tak, jak zwykle. Nie miał tego uśmiechu ( tego chytrego xD - dop. autorki. ), inaczej szedł. Wszyscy to zauważyli. Pomyśleli, że jednak nie oberwie się Narze. Szczególnie Chouji, który go lubił. Shikamaru stanął w końcu i się odwrócił do klasy, ale tak, żeby widzieć biurko nauczyciela. Pan Hatake usiadł na swoim krześle. Ale nie odwrócił się do przepytywanego ucznia, jak zwykle. Wszyscy się zdziwili. Chwila ciszy dłużąca się, jakby to były wieki. W końcu nauczyciel westchnął. Obrócił się do Nary. Kolejna cicha chwila. Słowa nauczyciela : 
- Cześć wszystkim. - to było skierowane do całej klasy. Parę osób coś mruknęło, jednak nie wypaliło " Dzień dobry, prze pana ". To były tylko ciche pomruki. Kolejne westchnięcie. - Shikamaru, siadaj, dzisiaj ci odpuszczę.
   Zdziwiony Nara odetchnął głośno i usiadł w swojej ławce.
- Dobra posłuchajcie. Dzisiaj powinien być japoński, ale zrobimy sobie wychowawczą. Możecie się spakować. - uczniowie szybko schowali książki do plecaków i toreb. Gdy skończyli, powiedział - Czytał ktoś może książkę o niezdarnym ninja ( chodzi mi o pierwszą książkę Jirayi - dop. autorki. ) ? - Naruto, Hinata i parę osób podniosło rękę. - To dobrze, że chociaż wy. Pojutrze Jirayia, autor tejże ( xD ) książki do nas przyjedzie. Możecie przynieść książki do podpisów itp.
- Niee - jęknął Naruto.
   Nauczyciel to usłyszał.
- Co się stało, Naruto ?
- Ten Jirayia to mój jakiś daleki wujek.
   Ciche gwizdy zazdrości w klasie.
- Sądzę, że powinieneś się chyba z tego powodu cieszyć, Naruto.
- Sądzi pan ?
- Sądzę.
- To pan chyba nie zna jego najnowszych "dzieł".
- Zapewniam cię, Naruto, że je znam.
- I chciałby mieć pan takiego wujka ?!
- No wiesz, w moim przypadku mógłby mi podesłać pare książek, to nie byłoby problemem.
   Cała klasa się zaśmiała. Wiedzieli, że temat wujka Naruto jest skończony.
   Do dzwonka zostało jeszcze 25 minut. Pan Hatake mówił o czymś, ale Naruto go nie słuchał. Rozglądał się po klasie. Jego wzrok stanął na Hinacie. Chyba notowała wywiad nauczyciela. Naruto przyjrzał się. Nie, ona coś rysowała. Nie mógł dojrzeć, co to. Przyglądał się Hinacie. Dopiero teraz zauważył, jaka jest ładna. I te jej białe oczy ... Tylko ktoś z rodziny Hyuuga mógł takie mieć. Hinata odwróciła się w jego stronę i gdy zobaczyła, że Naruto jej się przygląda, zarumieniła się mocno i szybko schowała swój brudnopis. Zaczęła patrzeć się na nauczyciela, byle nie na Naruto. Uzumaki odwrócił głowę i uśmiechnął się. Ona była taka słodka, gdy się rumieniła ...
~*~
   Po zakończeniu lekcji ( dzisiaj, jak to w środy, mieli ich sześć ) Naruto szybko zbiegł na dół do szatni i pędem się ubrał. Chciał się zobaczyć z mamą, nie widział jej ponad miesiąc, bo siedziała w Korei w Kaesongu ( xD ). Z rozpiętą kurtką pobiegł na przystanek. Złapał nadjeżdżający autobus. Gdy do niego wszedł, zapiął kurtkę.
   W domu był po dziesięciu minutach. Gdy tylko wszedł do mieszkania, szybko się rozebrał i zostawił torbę w holu. Na palcach poszedł do kuchni. Tak, jak podejrzewał, jego czerwonowłosa mama, Kushina była odwrócona tyłem do niego. Podszedł do niej i ją przytulił. Jego mama się zdziwiła, ale po chwili przypomniała sobie, jakiego to ma syna.
- Jak tam było beze mnie, Naruto ?
- Hm... inaczej. Chyba ciszej i spokojniej. - zaśmiali się razem. - Wujek Jiraiya przyjeżdża pojutrze do naszej szkoły.
- Wiem.
- Skąd ? - Naruto się zdziwił.
- Od niego samego ...
   W tym samym czasie do kuchni wszedł mężczyzna. Był dobrze zbudowany, miał długie białe włosy spięte w kitkę. Mimo, tego, co Naruto powiedział o swoim wujku na lekcji, lubił go. Może i był zboczony, ale fajny też był. Podbiegł do niego i się przytulił ( bez skojarzeń xD - dop. autorki  ).
- Hej, Naruto. Wyrosłeś.
- A ty się zrobiłeś bardziej zboczony - zaśmiali się wszyscy.
- Opowiadaj, co tam u ciebie.
   Przez kolejne pół godziny siedzieli w kuchni. Naruto i Jiraiya rozmawiali, a Kushina robiła obiad. Gdy mieli siadać do jedzenia, przyszedł Minato. Przywitał się i usiadł. Po zjedzonym posiłku Naruto poszedł na górę i zaczął odrabiać lekcje. Dorośli siedzieli na dole i rozmawiali. Później do pokoju młodego Uzumakiego przyszedł Jiraiya i zaczęli omawiać szkołę Naruto i ich uczniów. Późnej Kushina zawołała ich na kolacje. Zeszli na dół i stanęli jak wryci, bo przed nimi stał Iruka Umino, nauczyciel japońskiego w podstawówce, gdzie uczył się Naruto. Z kolei teraz młody Uzumaki podbiegł do Iruki i to niego przytulił, nie Jiraiyę.
- Hej, Naruto ! Dawno się nie widzieliśmy.
- Prawda  ? Co ty tu robisz, Iruka-sensei ?
- Błagam cię, nie mów tak do mnie, postarzasz mnie. Jestem najzwyklejszym Iruką. Nie żadnym senseiem. A jestem tu, bo będę tu przez jakiś czas mieszkał.
- Poważnie ?!
- Nom.
- Super !
   Wszyscy się zaśmiali. Potem poszli do kuchni i zjedli kurczaka, który był na kolację. W trakcie posiłku, Naruto patrząc na wszystkich tu zebranych, pomyślał : " taka fajna rodzinna atmosfera. Śmiejemy się, rozmawiamy. Tak miło. " Mimowolnie sam się do siebie uśmiechnął. Iruka to zauważył i powiedział :
- Coś ty taki uśmiechnięty, Naruto ? 
- Pewnie myśli o jakiejś dziewczynie - mrugnął do niego porozumiewawczo Jiraiya.
- Niee - szybko odpowiedział Naruto. - Nie jestem takim zbokiem jak ty - wyszczerzył do niego swój język. Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Naruto, Iruka będzie spał u ciebie. - powiedziała Kushina.
- Spoko. Nie ma problemu.
   Naruto już skończył jeść, więc poszedł na górę do pokoju i szybko się przebrał w piżamę. Usnął po chwili. W nocy znów śnili mu się ninja, lecz tym razem Naruto miał na sobie biały płaszcz z czerwonymi płomieniami i napisem : czwarty hokage (四代目火影). Jeszcze nie wiedział, co to znaczy, ale czuł, że kiedyś się dowie.

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział drugi - włamywacz

   Gdy Naruto się obudził, w pokoju było ciemno. Słyszał spokojny oddech Iruki, który spał w drugim końcu sypialni, którą dzielili. Po chwili blondyn wstał i zaczął po omacku zbierać ubrania. Gdy skończył, poszedł do łazienki i wziął zimny prysznic ( nie chciał schodzić na dół, żeby włączyć ogrzewania wody. ). To go obudziło. Szybko się ubrał i wrócił do pokoju. Piżamę wrzucił pod kołdrę i pościelił łózko. Iruki nie było. Zdziwił się i poszedł na dół, żeby zrobić sobie śniadanie. Gdy był na schodach, zauważył dochodzące z kuchni słabe światło. Zaczął powoli się skradać myśląc, że to włamywacz. Szedł jak najciszej. Z kuchni było słychać odgłosy kroków, otwierania szafek itp. Naruto stał tam jeszcze chwilę, a po chwili poszedł po cicho do salonu, gdzie, jak pamiętał leżał nóż, bo nie chciało się mu go odnosić. Znalazł go po omacku i złapał pewnie. Wrócił na swoje „ stanowisko ” obok wejścia do kuchni. Gdy był tak skryty w mroku z nożem w ręku, przypomniał się mu jego sen o ninja.
Lecz „ włamywacz ” nie pozwolił mu na rozmyślanie o swoim śnie, tylko zaczął iść w stronę blondyna. Naruto otrząsnął się i przygotował do zaatakowania obcego. Gdy „ ten obcy ” ( książka xD a głupia była to lektura ;D – dop. autorki ) wyszedł na korytarz, blondyn na niego skoczył i przygwoździł go do podłogi. Już chciał go zaatakować, gdy usłyszał głos Iruki, krzyczący:
 - Naruto, matte ! -  ( matte - czekaj )
   Blondyn zatrzymał nóż o centymetr od ciała Iruki. Dopiero teraz zauważył, że to on, a nie żaden obcy. Szybko z niego zszedł ( bo na nim siedział, przecież go przygwoździł do podłogi. Bez skojarzeń ! - dop. autorki ) i powiedział :
- Gomen, Iruka. - ( gomen - przepraszam ).
- Nic się nie stało. I muszę powiedzieć, zadziwiłeś mnie, że tak odważnie skoczyłeś i zaatakowałeś. Cieszę się, że krzyknąłem na czas. Inaczej nóż kuchenny Kushiny sterczałby z mojego serca. - zaśmiali się razem. - Jesteś głodny ? - akurat wtedy z brzucha Naruto wydobył się dziwny odgłos ( czytaj burczenie w brzuchu xD - dop. autorki. ). - Chyba tak. Chodź, robię tosty francuskie.
   Razem poszli do kuchni. Naruto wyciągnął z szafki talerze i sztućce, a Iruka dokończył smażenie tostów. Gdy wszystko było na stole, razem powiedzieli :
- Itadakimasu ! - ( itadakimasu - smacznego ! ;3 ) przez chwilę popatrzyli na siebie zdziwieni i się zaśmiali.
   Zabrali się do jedzenia. Naruto musiał przyznać, że tosty wyszły Iruce pysznie. Gdy skończyli, szybko posprzątali. Naruto spojrzał na zegar na ścianie. Była piąta. Ziewnął. Iruka to zauważył i spytał :
- Nie wyspałeś się, Naruto ?
- Nie. Obudziłem się jakiś czas temu i się ubrałem. Potem zszedłem na dół i zobaczyłem światło. Zabrałem z salonu nóż. Później na ciebie skoczyłem i zaatakowałem. - zawstydzony opuścił głowę.
   Iruka zauważył i to. Podszedł do niego, podniósł jego głowę i powiedział :
- Naruto, serio, nic się nie stało. To normalne, że myślałeś, że jestem włamywaczem. Też bym tak zareagował.
   Jednak wyglądało na to, że Naruto nadal miał sobie za złe, że prawie zabił Irukę ( miał sobie za złe, bo chciał go zabić. Omnomnom xD - dop. autorki. ). W jego oczach pojawiły się łzy. Iruka go przytulił. Po chwili, gdy Uzumaki się uspokoił, Umino odszedł krok od niego i spojrzał mu w twarz.
- Już dobrze ?
   Naruto lekko skinął głową. Nastała dziwna cicha cisza chwila ( musiałam tamto zostawić xP moja głupota xd - dop. autorki. ) . Naruto spytał :
- Iruka, czemu tu przyjechałeś? Przecież masz mieszkanie trzy ulice dalej.
- Wiem, wiem, ale jakiś miesiąc temu miałem pożar. Spłonął cały budynek ( to był blok ) i kilka innych. Akurat byłem na rocznym wyjeździe do Europy, więc wszystkie najważniejsze rzeczy miałem przy sobie. Później mieszkałem u mojej ciotki. Miała cholernie małe mieszkanie. Spotkałem Minato na ulicy i z nim rozmawiałem. Tematem był niedawny duży pożar i wyszło na to, że twój ojciec powiedział, że mogę u pomieszkać. To wszystko.
- Serio? Słyszałem o tym pożarze, ale nie myślałem, że spłonął wtedy twój blok. A czy szkoła, która była obok też spłonęła? - Iruka odpowiedział skinieniem głowy. - Więc gdzie będziesz uczył?
- U ciebie w szkole.
- Serio ? Którą klasę ?
- Drugą a i b.
- Jak to moją klasę ? Nasz wychowawca uczy nas japońskiego.
- Wiem. Będę uczył angielskiego.
- Ale super ! Nie wiedziałem, że możesz uczyć tego i tego.
- No, to teraz już wiesz.
   Razem się zaśmiali. Iruka wstał i powiedział :
- Idę się jeszcze przespać. - dopiero teraz Naruto zauważył, że Umino jest w piżamie.
   Kiwnął głową i wstał. Zamierzał iść na górę po konsolę i w coś pograć. Gdy był w swoim pokoju wygrzebał PSP i słuchawki. Zszedł na dół i rozwalił ( xD ) się na kanapie. Podłączył słuchawki do konsoli i zaczął grać w Pokemony.
   Godzinę później na dół zszedł Jiraiya. Naruto go nie usłyszał, muzyka głośno leciała w słuchawkach. Stary zboczeniec zakradł się od tyłu i złapał go za ramiona. Naruto krzyknął i zerwał się z miejsca ściągając słuchawki. Odwrócił się do wujka. Odrzucił konsolę i słuchawki na kanapę i rzucił się wściekły na zboczeńca. Przewrócił go na podłogę. Zaczęli się po niej toczyć. Wywołało to dużo hałasu, to też obudzili resztę rodziny Uzumakich i Irukę. Gdy zeszli i zobaczyli, co robią Naruto i Jiraiya zaczęli się śmiać. W końcu Minato podszedł do nich i oderwał blondyna od białowłosego. Odsunął się na krok i postawił go na ziemi. Naruto i Jiraiya dyszeli. Białowłosy wstał i się otrzepał.
- Naruto, co się stało, ze zaatakowałeś Jiraiyę ? - spytał Minato z poważną miną. Za nim Kushina i Iruka ledwo powstrzymywali się od ryknięcia śmiechem.
- To było tak: siedziałem sobie na kanapie i grałem na PSP, ze słuchawkami w uszach, żeby nikogo nie obudzić.
- Co ci się raczej nie udało. - mruknął zaspany Iruka. Naruto posłał mu mordercze spojrzenie i kontynuował:
- I ten oto zboczony zboczeniec (xD) zakradł się do mnie od tyłu i mnie złapał za ramiona. Krzyknąłem, odrzuciłem na kanapę konsolę z słuchawki i rzuciłem się na tego zboka. Później obudziliście się wy.
- To było bardzo ... nieodpowiedzialne, Naruto. Nie spodziewałem się tego po tobie. - powiedział Minato nadal z poważną miną. - Daję ci szlaban na ... - tu się zamyślił.
   Następne wydarzenia były ... nie do przewidzenia : Iruka, Kushina i Jiraiya zaczęli się śmiać w chwili, gdy Minato chciał powiedzieć, na ile daje Naruto szlaban. Starszy Uzumaki spojrzał na śmiejących się i sam zaczął się śmiać. Naruto nic z tego nie rozumiał.
- Nic się nie stało, Naruto -wydusił z siebie Jiraiya między napadami śmiechu. - Tylko następnym razem nie skacz tak gwałtownie. Będę cały w siniakach. - teraz nie mógł się powstrzymać i wybuch śmiechem.
   Przez chwilę wszyscy oprócz Naruto się śmiali. Młody Uzumaki westchnął i powiedział:
- Idźcie śmiać się gdzie indziej. Chcę pograć w ciszy. - ( człowiek skurwiel xD - dop. autorki. ) wszyscy wyszli.
   Naruto włożył słuchawki do uszu i podjął przerwaną grę na konsoli.

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział trzeci - koszmar.

Gdy Naruto grał na konsoli, Jiraiya, Minato, Kushina i Iruka byli w kuchni i szykowali śniadanie. To znaczy, czerwonowłosa szykowała a reszta sobie gadała. Gdy skończyła, poszła do salonu i powiedziała do Naruto :
- Naruto, wstawaj, śniadanie na stole.
Blondyn w odpowiedzi tylko zapisał grę i wyłączył PSP. Odłożył konsolę na kanapę i powlókł się zaspanym krokiem za matką do kuchni. Wszyscy siedzieli przy stole i jedli jajecznicę z kiełbasą. Naruto klapnął na swoje miejsce obok Iruki i Minato. Nałożył sobie porcję, wziął trzy tosty i posmarował je masłem. Wokół dorośli o czymś rozmawiali, lecz młody Uzumaki ich nie słuchał. Jako, że była dopiero szósta, Naruto szybko posprzątał po sobie i wrócił do pokoju, żeby się jeszcze przespać. Przebrał się z powrotem w piżamę i wpełznął do łóżka.
Znowu śnili mu się ninja, lecz tym razem jego sen skupiał się na panu Kakashim, gdy był dzieckiem...
Obok sześcioletniego Kakashiego stał mężczyzna. Miał szare włosy. Na jego czole była opaska ze znakiem Konohy- Wioski Ukrytej w Liściu. To znaczyło, że ten człowiek był ninja. Na plecach miał katanę, podobną do tej, którą Naruto widział w śnie na plecach Saia.
Między mężczyzną a Kakashim było kilka podobieństw: rysy twarzy, czarne oczy, szare włosy.
- Kakashi. - odezwał się mężczyzna.
- Tak, tato ?
- Idę na misję.
- Ile cię nie będzie ? - na twarzy Kakashiego było widać ... obawę ? Chyba tak. Ale czemu ?
- Nie wiem. - tu mężczyzna kucnął tak, by jego twarz wyrównała się z twarzą syna. Uśmiechnął się. - nie martw się, nic mi nie będzie.
Małe dziecko wtuliło się w ojca, z jego oczu zaczęły płynąć łzy. Mężczyzna przytulił do siebie syna. Wtedy ktoś otworzył drzwi i wszedł do pokoju.
- Sakumo ! Chodź, zaraz jest zbiórka pod bramą.
Ojciec Kakashiego kiwnął głową i delikatnie odsunął od siebie syna. Malec otarł łzy i spojrzał na jedynego żyjącego rodzica.
- Nic mi nie będzie, Kakashi. Obiecuję.
Mały kiwnął głową i jeszcze raz na krótko przytulił ojca. Gdy wyswobodził go z uścisku, Sakumo wstał i zaczął iść do shinobi, który stał w drzwiach. Gdy już je zamykał, jeszcze raz spojrzał na syna. Po jego twarzy znów zaczęły spływać łzy.
- Nic mi nie będzie, obiecuję. - powiedział.
Uśmiechnął się do syna i zamknął drzwi. Razem z towarzyszem pobiegli pod bramę.
Mały jeszcze chwilę stał pośrodku pokoju i poszedł włączyć sobie telewizję.

~*~

Sakumo myślał, co zrobić. Mógł narazić swoich towarzyszy na śmierć i kontynuować misję. Mógł też uratować innych i przerwać misję. Myśl, Sakumo, myśl ! powtarzał sobie w myślach. Szybko przeanalizował oba wyjścia. Wybrał drugą opcję. Nie chciał, by jego towarzysze poumierali. Ogłosił to im. Nikt nie był zadowolony, lecz cóż z tego ? On jest kapitanem, ich skargi nie są potrzebne. Jednak Sakumo wiedział, że będzie musiał za to odpowiedzieć. Ale to później, gdy wrócą do Konohy. Oznajmił, że wracają do Wioski.
~*~
Kakashi siedział pod bramą. Czekał na ojca. Wtedy ich zobaczył. Biegli do Wioski. Wstał szybko i krzyknął do strażników w bramie, że biegnie jego ojciec. Nie słyszał, co odpowiedział jeden z nich. Wiatr świszczał mu w uszach, gdy biegł na spotkanie tacie. Sakumo go zauważył i się roześmiał. Kakashi dobiegł do ojca i go mocno przytulił.
- Hej, Kakashi.
- Cześć, tato. Jak misja ?
- Ona ... przerwałem ją.
Mały odsunął się od ojca i spojrzał mu w twarz.
- Jak to ? - spytał.
- Jakoś tak wyszło ... Kakashi, wracaj do domu, ja pobiegnę zdać raport i wrócę, ok?
Mały w odpowiedzi kiwnął głową. Sakumo i jego towarzysze pobiegli do Wioski. Kakashi cały w skowronkach wrócił do domu, by poczekać na ojca
~*~

 Od powrotu Sakumo do Wioski minęło kilka tygodni. Coś się zmieniło. Kakashi to widział. Ojciec często siedział w zamyśleniu. Nie spotykał się też z przyjaciółmi. Nie był na żadnej misji od tej ostatniej.
Kakashi wracał z Akademii do domu. Pomagał swojemu dawnemu nauczycielowi ( przypomnę, iż w tym wieku Kakashi był już chuuninem - dop. autorki ), wracał już do domu. ( tutaj będzie tak jak z Sasuke, nie miałam innego pomysłu :) - dop. autorki. ). Wszedł do domu i krzyknał :
- Tadaima ! - ( tadaima - wróciłem - dop. autorki. )
Ojciec mu nie odpowiedział. Kakashi się zdziwił i poszedł do gabinetu, gdzie najczęściej przesiadywał Sakumo. Nie było go tam. Poszedł do sypialni ojca. Nieśmiało zajrzał i powiedział:
- Tato ?
Wtedy go ujrzał. Leżał na podłodze, obok niego leżała zakrwawiona katana, a na brzuchu miał mokrą szkarłatną plamę. Nie miał na sobie ani kamizelki, ani opaski. Jego włosy były porozrzucane na ziemi wokół kamiennej twarzy, która nie zdradzała żadnych uczuć. Kakashi zrobił nieśmiały krok naprzód.
- T-tato ?
Sakumo nie odpowiedział. Kakashi zrobił kolejne dwa kroki.
- Tato ?
Znowu jego ojciec nie odpowiedział. Wtedy Kakashi zrozumiał. Padł na podłogę, z jego oczu zaczęły obficie lecieć łzy.
- TATO ! Czemu ? CZEMU ?!
Kakashi podpełz do ojca i się wtulił w jego mokrą bluzę powtarzając:
- Tato, czemu ? Czemu ?
~*~

Kakashi obudził się. Leżał przytulony do swojego martwego ojca. Wstał i się mu przyjrzał. Twarz Sakumo, niegdyś zawsze roześmiana, teraz była ... martwa, choć z cieniem uśmiechu. Jakby zabijał się i był szczęśliwy. Kakashi nie mógł tego pojąć. Dopiero wtedy syn Sakumo zobaczył kartkę, która leżała obok jego ojca. Wziął ją drżącymi rękoma i przeczytał :

Drogi Synku.
Bardzo cię przepraszam, wiem, że będzie dla ciebie ciosem moja śmierć. Jednak ... nie wytrzymywałem już. Pamiętasz misję, której nie dokończyłem? Zrobiłem to po to, by uratować moich towarzyszy, nie chciałem, by umierali. Gdy wróciliśmy do Konohy, wszyscy mnie gnębili i prześladowali, ja ... nie mogłem już wytrzymać, przepraszam.
Zrobisz coś dla mnie? Nie poddaj się tak, jak ja, dobrze? I nie popełnij tego błędu co ja. Znajdź sobie przyjaciół, nie takich, co będą cię gnębić. Żyj normalnie. Nie rozpaczaj. Wiem, że to będzie trudne, ale nie poddawaj się. W życiu również. Nie wiem, czy to wszystko, co chcę, a nie zdążyłem ci przekazać. Pamiętaj, że cię kocham. Przepraszam.
Twój tata. 
~*~
Kakashi gwałtownie się obudził.
- Tata ... - szepnął.
Po chwili wstał i z szafy stojącej obok wyjął dżinsy i ulubiony czarny T-shirt z kulą błyskawic pośrodku ( raikiri ). Skierował się do łazienki i wziął szybki prysznic. Przebrał się i wrócił do pokoju. Spodnie od piżamy ( Kakashi śpi bez koszulki. Aww ;3 - dop. autorki. ) schował pod kołdrę i pościelił łóżko. Zszedł na dół. Wszystko robił powolnie, ciągle myślał o swoim śnie. Śnił mu się chyba dziesiąty raz, a Kakashi nie mógł pojąć, dlaczego samobójstwo jego ojca było w jakimś śnie o ninja i ich Wioska nazywała się jak gimnazjum, w którym uczy. Doszedł do kuchni i wstawił wodę na kawę. Z lodówki wyjął cztery jaja i zaczął smażyć z nich jajecznicę. Gdy woda się zagotowała, Kakashi zrobił sobie kawę i wstawił do tostera tosty. Dokończył smażyć jajecznicę i odłożył ją na talerz. Kawę posłodził i dodał mleka, a tosty posmarował masłem, które się rozpuściło. Powiedział cicho do siebie " Itadakimasu " i zaczął jeść. Gdy skończył jeść, wstawił naczynia i sztućce do zlewu. Poszedł na gorę po bluzę i komórkę, bo zamierzał gdzieś wyjść ( w czwartki ma wolne - dop. autorki. ). W sumie to musiał kupić jeszcze jakiś prezent dla Naruto na święta, bo wylosował go na klasową Wigilię. To raczej nie będzie problemem, bo Naruto ciągle gada o swoim ulubionym koreańskim zespole, Beast. Kupi mu się jakiś gadżet albo coś. W czasie tych rozmyślań Kakashi wrócił już z góry z bluzą i komórką, na jej ekranie była godzina dziewiąta. Hatake szybko wziął portfel i ubrał buty i kurtkę. No i czapkę.
Wyszedł z bloku i skierował się do centrum handlowego niedaleko jego osiedla. Przez chwilę szedł nieostrożnie, bo myślał o swoim śnie. Wtedy ktoś rzucił mu się na szyję.
- Kakashi ! Jak ja cię dawno nie widziałam !


niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział czwarty - stara przyjaciółka.


Gdy Kakashi się otrząsnął, spojrzał na dół na osobę, która się na niego rzuciła. Zobaczył dziewczynę niskiego wzrostu z brązowymi włosami do ramion i dużymi oczami takiego samego koloru.
- Rin ! - wykrzyknął zdumiony - Co ty tu robisz ?
- Przeprowadziłam się z Osaki tutaj! Mieszkam na tym osiedlu.
- Super! Ile my się nie widzieliśmy ?
- Z cztery-pięć lat.
- Strasznie długo.
- Prawda ? Nie mogłam się doczekać naszego spotkania !
- Pójdziesz ze mną na lodowisko? Niedawno otworzyli, jeszcze tam nie byłem.
- Z przyjemnością!
Kakashi wziął ją pod rękę i poszli. Rin oparła swoją głowę na jego ramieniu. Nie przeszkadzało mu to. Praktycznie razem się wychowywali, mieszkali obok siebie, bawili się razem i chodzili do tych samych szkół. Mogli się sobie zwierzyć, wszystko robili razem. Był to chyba najlepszy przykład przyjaźni damsko-męskiej. Lecz Kakashi chciał, by Rin nie była tylko przyjaciółką, ale nie chciał zepsuć ich przyjaźni. Wiedział też, że Rin ma takie same nadzieje jak on. Zamierzał poprosić ją o bycie jego dziewczyną, ale wyjechał do Tokyo ( bo mieszkał w Osace - dop. autorki .) cztery i pół roku temu i od tamtego czasu już się nie widzieli. Teraz znów miał na to szansę. To wystarczyło, by miał wyśmienity humor. Ale chciał poczekać. Jeszcze nie teraz.
Gdy Kakashi z Rin szli na lodowisko, rozmawiali można powiedzieć, że o wszystkim i o niczym. Doszli po dwudziestu minutach. Wypożyczyli sobie łyżwy i zaczęli jeździć. Rin szło to wyśmienicie, w końcu trenowała gdy była mała, a Kakashi uwielbiał patrzeć na jej treningi. Natomiast młodemu Hatake jazda nie szła za dobrze i ciągle się wywracał, a jego towarzyszka się śmiała. Jednak po pół godziny skończył upadać i zaczął normalnie jeździć. Wkrótce ścigali się, oczywiście Rin wygrała. Po męczących dwóch godzinach jazdy na łyżwach zeszli z lodowiska i oddali łyżwy.
- To co teraz robimy? -spytał Kakashi.
- A co chcesz?
- Nie wiem. Choć, wypożyczymy jakiś film i go u mnie obejrzymy, albo pogramy na konsoli.
- Jakie masz gry?
- Fajne. - odparł tajemniczo.
- Hej, powiedz!
- Jeśli mnie złapiesz!
I zaczął uciekać. Rin go goniła, biegli przez las. Kakashi nie za dobrze znał ten teren, ale nie mógł pozwolić dać się złapać. Biegli jeszcze chwilę i Hatake schował się za drzewem, chcąc zobaczył, czy Rin go znajdzie. Nietety, znalazła. Klepnęła go i powiedziała:
- Mam cię!
- Ehh - Kakashi udał, że się załamuje. -To co robimy ?
- Wypożyczamy jakąś komedię.
- Okej, chodź, idziemy po tą twoją komedię.
Zaczęli wolno iść przez lasek. Rin całkowicie zdała się na Kakashiego, bo nie znała tych okolic. Hatake jednak też, więc po chwili pomyślał, że się zgubili. Rin zauważyła to na jego twarzy i się spytała:
- Coś się stało?
- Chyba się zgubiliśmy.
- Co? - Rin stanęła jak wryta. - Myślałam, że znasz ten las!
- Ja też. Przepraszam. - usiadł na pobliskim kamieniu.
Nic nie mówili. Kakashi widział na twarzy Rin złość, choć gasnącą z chwili na chwilę. W końcu Nohara usiadła obok Hatake i się do niego przytuliła. Kakashi objął ją ramieniem. Wiedział, że Rin boi się gubić w lesie, bo kiedyś ją porwali, gdy się zgubiła. Kakashi musiał coś wymyśleć. Wtedy usłyszał jakieś kroki dobiegające zza nich. Rin niczego nie słyszała, więc Hatake jej szepnął:
- Za nami jest coś, albo ktoś, spokojnie.
Sam ją odepchnął i szybko się odwrócił. Przed nim stał ... pies. Kakashi rozejrzał się w poszukiwaniu jego pana, ale nikogo nie dostrzegł.
- Spokojnie, Rin, to tylko pies. - powiedział.
Nohara odwróciła się i spojrzała na przybysza. Pies szczeknął i zaczął iść przez drzewa.
- Rin, on chce, żebyśmy za nim poszli.
Nohara podeszła do Kakashiego i razem poszli za psem. Rzeczywiście, po piętnastu minutach wyszli z lasu. Zwierzak szczeknął radośnie i wrócił miedzy drzewa.
- Patrz, tam jest wypożyczalnia. - Kakashi pokazał palcem na żółty budynek.
Rin tylko kiwnęła głową i poszła za Hatake. Doszli po chwili. Weszli do wypożyczalni i zagłębili się w budynek, tam, gdzie były komedie. Kakashiego spotkało zdziwienie, bo przy stojaku, do którego zmierzali stał Naruto, jego uczeń. Gdy blondyn go zobaczył, podbiegł do niego.
- Cześć, Kakashi-sensei !
- Siemka, Naruto. Rin - zwrócił się do swojej towarzyszki - poznaj Naruto Uzumakiego, mojego ucznia. Naruto, poznaj moją przyjaciółkę Rin Noharę.
- Miło mi panią poznać. - Naruto lekko się skłonił.
- Mi również. - Rin najwidoczniej była onieśmielona zachowaniem młodego blondyna, Kakashi zresztą też.
- Co tu robisz, Naruto? Czemu nie jesteś w szkole? - zapytał Hatake.
- Skrócili nam lekcje. A teraz muszę wypożyczyć jakąś komedię dla wujka.
- Jirayi?
- Yhy.
Wtedy zadzwonił telefon Rin. Nohara szybko odebrała.
- Tak? - powiedziała do słuchawki. - Ojej, już po dwunastej? Przepraszam, zaraz będę, pa!
Rozłączyła się.
- Kakashi, muszę iść. Zapomniałam, że za godzinę mam spotkanie o pracę, a za pięć minut będzie u mnie moja koleżanka, pa. - dała mu buziaka w policzek i odwróciła się do blondyna - Pa, Naruto, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
- Pa. Zadzwonię wieczorem. - odparł Kakashi.
- Do widzenia!
Rin wybiegła z wypożyczalni filmów. Kakashi odwrócił głowę i spojrzał na Uzumakiego. Naruto stał jak wryty. Hatake powiedział:
- Co się stało, Naruto?
- Nie, nic, Kakashi-sensei.
- Ja już pójdę, Naruto.
- Do jutra, sensei!
- Cześć.
Kakashi wyszedł z wypożyczalni kierując się na swoje osiedle. Naruto stał jeszcze chwilę w miejscu, a potem wypożyczył byle jaką komedię.Wyszedł i wykręcił numer do Sakury.
- Tak, Naruto? - odezwała się dziewczyna w słuchawce.
- Kakashi-sensei ma dziewczynę!
- Co?
- To tak, byłem w wypożyczalni filmów po jakąś komedię dla wujka. Stoję przy stojaku i patrzę, jaką wybrać. A tu wchodzi Kakashi z dziewczyną, ja się witam, on mi ją przedstawia jako swoją przyjaciółkę, Rin Noharę. Potem jej dzwoni telefon, gada chwilę i mówi, że musi iść i daje buziaka w policzek Kakashiemu!
- BAKA! - ( baka - głupi ) wydarła się na niego Sakura - przecież buziak w policzek nic nie znaczy! Równie dobrze mogłabym tobie dać buziaka w policzek!
- Jak tam chcesz. Ja i tak uważam, że coś się kroi.
- Jasnee.
- Dobra ja kończę. Pa.
- Pa.
Sakura rozłączyła się i rzuciła komórkę obok siebie na łózko myśląc o jej rozmowie z Naruto. Prawdą jest, że buziak w policzek nic nie znaczy, ale Uzumaki ją zaciekawił. Trzeba coś z tym zrobić, pomyślała wykręcając numer do Ino.

wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział piąty - katastrofa.

Kakashi, tak jak obiecał, wieczorem zadzwonił do Rin. Gdy odebrała, zapytał:
- I jak? Masz pracę?
- Taak! Będę uczyć biologii w gimnazjum!
- Jakim?
- Konoha. Znasz może?
- Nie, nigdy o takim nie słyszałem. - Kakashi postanowił zażartować sobie z Rin.- Kiedy zaczynasz?
- Od poniedziałku.
- To fajnie. Wyjdziesz do kina w weekend?
- W sobotę chętnie. Ale na jakąś komedię?
- Miałem nadzieję, że wyplenię z ciebie ten komediowy nałóg, ale skoro nalegasz ...
- No to na czternastą?
- Może być.
- To jesteśmy umówieni, pa!
- Pa.
Kakashi się rozłączył i poszedł na górę. Przebrał się w spodnie od dresu i koszulkę na ramiączkach. Wziął jeszcze słuchawki i założył wygodne adidasy. Poszedł do pokoju obok, gdzie znajdowała się jego mini siłownia i zaczął biegać na bieżni z muzyką w uszach.

~*~

Naruto jechał z Kushiną na zakupy. Sklep był praktycznie obok, ale wzięli auto, żeby tego wszystkiego nie dźwigać. Musieli przejechać jedno skrzyżowanie. Już do niego dojeżdżali. Wjechali na nie. Jechali prosto, gdy nagle z lewej strony wjechało w nich inne auto. Siła uderzenia wyrzuciła Kushinę z siedzenia tak, że wylądowała na swoim synu, który ze zgrozą dostrzegł, ze jej lewy bok jest cały w krwi. Również cały lewy bok auta był zmiażdżony. Delikatnie położył Kushinę na siedzeniu i wysiadł z auta. Miał zmiażdżoną lewą nogę, od której odleciała stopa, więc od razu się wywrócił na chłodny asfalt. Podeszli do niego lekarze i pomogli mu wstać. Niedaleko auta, które wjechało w samochód Kushiny stał mężczyzna z długimi carnymi włosami. Naruto do niego podskoczył i uderzył go mocno pięścią w brzuch.
- To ty! Ty uderzyłeś w nasze auto!
- Hej, mały ... - mężczyzna zaczął mówić, lecz Naruto mu przerwał krzycząc przez łzy:
- Nie odzywaj się! Wiesz, że moja mama z tego może nie wyjść? I co z moją nogą i stopą? Myślisz, że proteza to dwa jeny ( waluta w Japonii - dop. autorki. ) kosztuje? Czemu to zrobiłeś?
Mężczyzna coś mówił, ale Naruto go nie słyszał, poczuł, jak jego powieki robią się ciężkie, a po chwili zemdlał.

~*~

Naruto obudził się. Leżał w białym pokoju na wygodnym łóżku. Na sobie miał czarną piżamę. Rozejrzał się. Obok na krześle przy oknie ktoś siedział. Miał szare włosy, które Naruto rozpoznał od razu.
- Kakashi-sensei?
Hatake podskoczył jak oparzony i podszedł do Uzumakiego.
- Naruto! Obudziłeś się!
- T-tak... Gdzie jest mama?
- Kushina... bardzo mi przykro, Naruto, ale Kushina była za poważnie ranna. Zmarła dzisiaj rano.
- Jaki jest teraz dzień?
- Piątek.
Naruto nie odpowiedział. Z jego oczu zaczęły lecieć łzy. Nawet nie próbował ich zetrzeć. Bo i po co? Przy Kakashim nie trzeba było wstydzić się uczuć, a nawet, gdyby to zrobił, to od razu popłynęłyby nowe.
- Był tu u ciebie Minato, ale rano gdzieś poszedł i poprosił mnie, żebym przyjechał, a pani Tsunade bez problemu pozwoliła mi na opuszczenie lekcji.
Naruto w odpowiedzi kiwnął głową. Lubił swojego senseia. Teraz wydawało się, jakby wiedział, co czuje Uzumaki. Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę. -powiedział Kakashi.
Do środka weszła dziewczyna blond włosami spiętymi w wysoki kucyk, jak u Shikamaru, tyle, że włosy były trzy-cztery razy dłuższe. Jej oczy były zielone jak trawa wczesną wiosną. Była wysoka. Na sobie miała czarne trampki, długie dżinsy, szarą koszulkę z  rysunkiem ninja i niebieską bluzę. Niosła tacę z dwoma miskami.
- Ohayo, Kakashi-sensei, Naruto-kun. Przyniosłam ramen. - uśmiechnęła się.
- Arigato, Sugu. - powiedział Kakashi. wstał i wziął tacę. Jedną miskę dał Naruto, a drugą postawił obok na stole. - Mogłabyś przysłać tutaj jakiegoś lekarza?
- Hai.
Sugu wyszła z pustą tacą w ręce i zamknęła drzwi. Dopiero wtedy Naruto się otrząsnął.
- Kto to był? - zapytał senseia.
- Sugu Daiki.
- Czemu mówiła do ciebie sensei?
- Dowiesz się w poniedziałek. A teraz jedz ramen, bo wystygnie.
Tu Naruto musiał przyznać mu rację. Zaczął jeść zupę. Kakashi usiadł na krześle obok jego łóżka i wziął do ręki swój ramen. Zaczął jeść.Gdy skończyli spożywać ramene nikt się nie odzywał. Kakashi ... no cóż, wiedział doskonale, co czuje Naruto po śmierci Kushiny, bo sam był sierotą.
- Kakashi-sensei? - spytał po chwili milczenia Naruto.
- Tak?
- Wiadomo, kto wjechał w nasze auto?
- Tak. To niejaki Orochimaru. Jest w jakiejś kapeli rockowej i śpieszył się na koncert. No i przyfasolił w auto.
Momentalnie wargi Naruto uniosły się do góry, lecz po chwili opadły, a w oczach zagościły łzy.Blondyn ich nie powstrzymywał, więc poleciały po policzkach.
Ktoś zapukał do drzwi. Kakashi odpowiedział:
- Proszę.
Drzwi się otworzyły, do pokoju wszedł lekarz.
- Sugu mówiła, że Naruto się obudził i ktoś ma tu przyjść na polecenie Kakashiego-sana ( nie wiem, czy dobrze odmieniłam - dop.autorki. ). Wszystko dobrze zrozumiałem?
- Hai. - odpowiedział Kakashi.
- W takim razie proszę się odsunąć od pacjenta - Kakashi przeniósł sobie krzesło na drugą część sali, jednak tak, żeby widzieć Naruto i móc z nim rozmawiać. - a ty młody ściągaj kołdrę.
Naruto posłusznie wypełnił polecenie i aż się zachłysnął. Jego lewa noga nie miała stopy, była prawie płaska i była cała w bandażach. Lekarz zauważył jego przestraszenie i powiedział:
- Taak, to wygląda strasznie, wiem. Trzeba coś zadecydować, ale jak wróci twój ojciec.
- Zadzwonię do niego. - oznajmił Kakashi i wyszedł z sali.
- Panie doktorze? - Naruto zaczął rozmowę z lekarzem.
- Hm?
- Uda się uratować nogę?
- Szczerze? Nie. Będziemy mogli ją amputować i wstawić protezę albo mechanizm ( takie coś jak ma Edward z FMA - dop. autorki. ), albo odciąć i nic nie wstawić. Ale do tego musi być twój ojciec, a o ile dobrze pamiętam wyszedł rano i przysłał tu twojego senseia.
Naruto kiwnął głową na znak, że rozumie. Kakashi wrócił do sali.
- Minato będzie za pięć minut.
- Dobrze, bez niego nie możemy nic zrobić.
Czekali w ciszy na Minato. Naruto myślał co czuje ojciec po śmierci mamy. Musiał być załamany. Ciekawe, czy ten Orochimaru wie, że zabił moją mamę?, pomyślał. Znajdę go i sam mu to uświadomię!
Drzwi od sali gwałtownie się otworzyły. Do środka wpadł zdyszany Minato.
- Już jestem. Jak się czujesz, Naruto? -zwrócił się do syna.
- Dobrze.
Kakashi natychmiast wstał i podsunął Minato swoje krzesło, sam oparł się o ścianę. Ojciec Naruto w podzięce kiwnął głową i ciężko na nim usiadł.
- Mogę już mówić? - zapytał lekarz.
Minato kiwnął głową.
- Dobrze,  noga pańskiego syna, jak pan widzi nie ma stopy. Nie udało nam się jej odzyskać, była za mocno zmiażdżona. Reszta jego nogi również nie jest w dobrym stanie. Obrażenia są poważne. Musimy zdecydować się na amputację albo odcięcie. Zostawię panów samych na dwadzieścia minut, żebyście się zastanowili.
Wyszedł z sali. Kakashi coś mruknął i zrobił to samo, co lekarz. Minato i Naruto zostali sami.
- Tato ...
- Tak?
- Mogę mieć protezę? Wiem, że to dużo kosztuje, ale nie chcę się wyróżniać brakiem nogi.
- Wiem, Naruto - Minato się uśmiechnął. - Kupię ci najlepszą protezę na rynku.
- Arigato, tato.
Minato wstał i wyszedł z sali. Wrócił z lekarzem.
- I co?
- Zdecydowaliśmy się na protezę.
- Dobrze. Mógłby pan ze mną pójść?
Wyszli razem. Zadzwoniła komórka Naruto. Odebrał ją. 
- Halo?
- Naruto?
- Tak.
- Żyjesz! - Sakura była uradowana.
- No żyję.
- Kiedy wychodzisz ze szpitala?
- Nie wiem.
- Dobra, może inaczej: gdzie jest ten twój szpital? - Naruto podał jej adres. - Ok, spodziewaj się nas dzisiaj u ciebie.
- Was?
- Tak, głąbie. - usłyszał głos Sasuke. - Lepiej dzisiaj nie umieraj.
- Hai, generale Uchiha! - wszyscy się zaśmiali. Do sali weszli Minato i lekarz. - Muszę kończyć, pa!
- Kto to?- zapytał Minato
- Sakura i reszta. I co robimy z moją nogą?
- Uzgodniliśmy, że jutro odbędzie się amputacja nogi. Co wybierasz : mechanizm czy protezę?
- Mechanizm. - powiedział Naruto. - Tylko żeby nie skrzypiał i był lekki.
- Spokojnie, nie mamy innych mechanizmów. Przyjdę jeszcze wieczorem. Zaraz kogoś wyślę z kulami, żebyś nie był przykuty do łóżka. Żegnam. - powiedział lekarz i wyszedł.
- Tato ... wiem, że jesteś zdołowany śmiercią mamy, nie musisz tu przy mnie siedzieć.
- Arigato, Naruto. Wpadnę wieczorem. Pa.
- Pa.
Minato wyszedł, Naruto został sam. Wysłał SMS-esa do Sakury z pytaniem, o której będą. Odpisała, że za godzinę. Ktoś zapukał do pokoju.
- Proszę. - powiedział Naruto.
Do pokoju weszła Sugu. W rękach miała kule.
- Ohayo, Naruto-kun. Przyniosłam ci kule.
- Arigato, Sugu.
- A, Kakashi-sensei mówił, że musi wracać do szkoły na lekcje.
- Spoko.
- Współczuję ci.
- Czemu?
- Twoja mama umarła, a jutro będziesz miał amputację nogi. To chyba nie jest miłe.
- Nie, ale ... 
- Ale co? - Sugu postawiła obok łózka kule i na nim usiadła.
- Nie wiem. Po prostu nie myślę tak o tym. W ogóle o tym nie myślę. Chcę od tego uciec, ale nie mogę. Wiesz, jakie to uczucie?
- Szczerze? Wiem. Moi rodzice nie żyją od roku. Mną i moim bratem opiekuje się nasz starszy brat. Po połowie jedziemy na tym samym wózku.
- Czemu tu pracujesz?
- Lubię pomagać innym, więc w wolnym czasie tu przychodzę jako wolontariuszka. Przyjechałam razem z Kakashi-senseiem, gdy do ciebie jechał.
- O, właśnie. Czemu nazywasz Kakashi-senseia senseiem? Uczy cię? Bo ty nie chodzisz do naszej szkoły.
Sugu się zaśmiała.
- Taak, Kakashi-sensei mówił o tym. Poprosił mnie, żebym odpowiedziała, że dowiesz się w poniedziałek.
- No wiecie co! - Naruto udał oburzonego. - Żeby tak przeciwko mnie spiskować! - splótł ręce na piersi i odwrócił głowę, udając focha.
Sugu wstała ( bo siedziała na łóżku ) i powiedziała:
- Hm. Buziak cię nie przekona?
Na te słowa Naruto odwrócił głowę, a Sugu dała mu buziaka w usta. Jednak w tym samym czasie otworzyły się drzwi i do sali Naruto weszli: Sakura, Sasuke, Ino, Shikamaru, Choji ( z paczką chipsów w ręce ), Hinata, Sai, Shino, Kiba i Akamaru. Sugu oderwała się od blondyna, a brązowowłosy ( czyt. Kiba ) cicho zagwizdał.
- Daj znać, jak będziesz coś potrzebował, Naruto. - powiedziała Sugu. - Pa. Nic mu o mnie nie mówcie. - zaskoczyła Uzumakiego tym, że normalnie odezwała się do grupki przybyszów, jakby ich znała. Daiki szybko wyszła.
- No, Naruto, nawet w szpitalu nie próżnujesz i wyrywasz laski - zaśmiał się Kiba.
- Wal się, psiarzu - Uzumaki wystawił mu język.
- Przyniosłyśmy ci bukiet, Naruto. - oznajmiła Ino i zza pleców wyciągnęła kwiaty w dzbanku. Bukiet był pełen różnych kolorów i rodzai kwiatów. Było widać, że Yamanaka się postarała. Postawiła go na stoliku obok łóżka.
- Arigato, Ino.
Wszyscy się rozsiedli, kilka osób na krzesłach, reszta na parapecie albo podłodze.
- Jak się czujesz, Naruto? - spytała Sakura.
- Nie najgorzej. Jutro będzie lepiej. Wpadniecie wieczorem?
- Ja przyjdę.
- Ja też. - odparł Choji.
- Upierdliwe to, ale przyjdę. - oznajmił Shikamaru.
- Przyjdę i przyniosę nowe kwiatki ^^. - powiedziała Ino.
- Przyjdę. Namaluje ci coś. :D - powiedział Sai.
Reszta też się zgodziła i uzgodnili, że przyjadą do Naruto około godziny 18.
Przez następne półtora godziny rozmawiali, można powiedzieć, że o wszystkim i o niczym. Ktoś pukał do drzwi. 
- Proszę. - powiedział Naruto.
Do sali wszedł lekarz.
- Godzina odwiedzin kończy się za pięć minut, musicie wyjść. - oznajmił przyjaciołom Uzumakiego.
Pożegnali się i opuścili salę. Naruto chciał być samemu, ale lekarz nie wychodził.
- Dzwonił twój ojciec. Mówił, że nie przyjedzie dzisiaj, ale będzie jutro rano.
- Rozumiem. Musi być załamany śmiercią mamy.
- Tak. Wstawaj, zaraz będzie obiad. Chyba, że wolisz, żeby ktoś ci go tu przyniósł?
- Pójdę.
- Tylko uważaj, schowaj nogę głębiej w nogawce, tu są małe dzieci, mogą się trochę przerazić braku stopy.
-  Hai.
Naruto wstał i podparł się na kulach i poszedł za lekarzem na stołówkę.

piątek, 28 grudnia 2012

Nominacje.

Zostałam nominowana do Liebster Award przez Ushio i Isabel Witther. Szczerze, zaskoczyło mnie, bo jakoś nie stawiam wysoko mojego pisania. Nie powiem, zaskoczyło mnie to.

Jak to wygląda w świetle dziennym? ( jest to moje pierwsza nagroda, więc pozwoliłam skopiować sobie ten tekst od Isabel.)

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Proste? Proste! 
Pytania od Ushio :
1. Ulubiony bish z anime?
Honey z Ouran High School Host Club.
2. Ulubiona manga?
Naruto.
3. Jak długo interesujesz się M&A?
W dzieciństwie razem z bratem oglądałam Naruto, jednak po jakimś czasie przerwaliśmy. Doszliśmy do końca egzaminu na chuunina. Chyba dwa lata temu kolega pokazał mi Naruto. Od tamtego czasu oglądam Naruto, teraz już skończyłam Shippuudena. Oprócz Naruto oglądam też inne anime, jednak zaczęłam przygodę z M&A od Naruto.
4. Jak długo piszesz?
Niecałe półtora roku temu zaczęłam pisać opowiadanie. Skończyłam je i napisałam połowę drugiej części, jednak nie zostały one opublikowane.
5. Ulubiony opening z anime?
Mam cztery ulubione: Tacita- New song i Flow- Go!, Remember i nie znam nazwy trzeciego.
6. Ulubiony ending?
Nie wiem, bardziej słucham openingów, niż endingów. Było ich kilka fajnych, jednak nie ściągałam ich na fona czy coś takiego.
7. Postać, której najbardziej nie lubisz? (anime lub manga)
Orochimaru, Kabuto.
8. Jakiej piosenki teraz słuchasz?
Żadnej ;P Oglądam Korrę na Nickelodeon.
9. Oglądasz dramy?
Nie, ale zamierzam zacząć.
10. Ile masz blogów?
Dwa- ten i miniblog na pingerze.
11. W jakim gatunku lubisz pisać? (romans, dramat, komedia itp.)
Nie wiem. Piszę po prostu to, co przyjdzie mi do głowy. Nie staram się, żeby było romantycznie czy dramatycznie.
Pytania od Isabel :
1. Jak długo oglądasz anime i czytasz mangi?
Oglądam anime od półtora roku czy dwóch lat, nie pamiętam dokładnie, jednak było to po przerwie, bo w dzieciństwie oglądałam Naruto. Mangę czytam jedną, oczywiście Naruto i od niedawna. Chyba jakieś pół rok temu zaczęłam.
2. Gdybyś tylko mógł/mogła poznać swoją ulubioną postać z mangi bądź anime, kto to by był i  co byście razem zrobili?
Kakashi, Naruto albo Kiba - nie wiem, który, kocham całą tą trójkę. Pewnie byśmy rozmawiali o ninja, Kakashiego bym zapytała o matkę i ojca, Naruto chyba też o jego rodziców, a Kibę nie wiem :D.
3. Jakiego gatunku muzycznego nie trawisz?
Jazzu.
4. Twoje największe marzenie?
Odwiedzić Japonię i Koreę Południową,wydać książkę ( co się z tym łączy być pisarką ) i żyć w świecie jakiegoś anime :D.
5. Jaka jest twoja znienawidzona postać z mangi i anime?
Orochimaru i Kabuto.
6. Jaki jest twoja ulubiona para z "Naruto"?
Minato x Kushin, Kakashi x Rin.
7. Jaka jest twoja ulubiona piosenka?
Beast- Beautifull Night, Green Day- American Idiot.
8. Co było dla ciebie inspiracją na pisanie bloga o takiej tematyce?
Czytałam bloga Ushio o liceum, pomyślałam, że sama coś napiszę, ale jako, że idę dopiero do gimnazjum, zaczęłam pisać o gimnazjum.
9. Jaką sławę chciałbyś/chciałabyś spotkać?
Kishimoto, Linkin Parka, Beast, Big Bang, Green Day'a, dużo ich :D
10. Dokąd chciałbyś wyjechać?
Japonia, Korea Południowa.
11. Jaki jest twój ulubiony pisarz?
Oliver Bowden.
Okej, teraz moje nominacje :D
Moje pytanka :D:
1. Od jakiego czasu oglądasz anime?
2. Lubisz Biebera? :D
3. Gdzie mieszkasz?
4. Ulubione anime?
5. Chciałbyś/ałabyś żyć w świecie jakiegoś anime?
6. Jeśli tak, to jakiego? ( pytanie odnosi się do pytania 5. )
7. Ulubiona postać z anime/mangi?
8. Co cię skłoniło do pisania bloga właśnie o takiej tematyce?
9. Ulubiona manga?
10. Co wolisz: hentai, yaoi, yuri czy nic z tego?
11. Ulubiony paring ( obojętnie jakie anime/manga )?

sobota, 5 stycznia 2013

UWAGA, UWAGA!!

Ykhm * odchrząka *

Zgłosiłam mojego bloga do konkursu na blog roku 2012.

http://www.blogroku.pl/2012/kategorie/gimnazjum-konoha-historia-o-mil-ol-ci-przyjalsni-i,ze,blog.html

i oczywiście ucięli mi tekst ^^'

mój numer: E00113

poniedziałek, 21 stycznia 2013

BONUS - śmierć Obito.

 
- I jak? - spytał się mnie Kakashi siedzący na moim łóżku.- Napisałaś coś?
- Nie. - odparłam. - Nie mogę nic wymyśleć.
Siedziałam przy moim biurku, przede mną stał laptop z włączonym Firefoxem. Gapiłam się głupio w okno tworzenia posta na bloga.
- No to może dodaj jakieś moje wspomnienie z dzieciństwa? - zaproponował szarowłosy.
Wyraźnie się ożywiłam.
- To nie najgłupszy pomysł, wiesz, Kakashi-san?
- A zamierzasz opisać śmierć Obito?
Zrobiło się cicho, mój zapał wyparował w mgnieniu oka.
- Zaskoczyłeś mnie, Kakashi-san. Nie wiem. Powinnam? Musiałbyś mi najpierw o tym opowiedzieć, bo wcześniej jakoś nie byłeś skory do rozmawiania o tym. Chyba, że mam poprosić Rin-san?-zapytałam.
- Nie! To by ją zniszczyło. Ja i Obito byliśmy jej najlepszymi przyjaciółmi, pół roku zbierała się po jego śmierci. Nie znęcaj się nad nią, proszę.
- Podoba ci się, co?
Kakashiego trochę zbiło z tropu to pytanie.
- Tak. - odparł.
- Spoko, nic jej nie zrobię. - wyraźnie się uspokoił. - Ale zawsze może wyjechać taki Oro i trochę puknąć w jej auto.
- Hej! Słyszałem! - krzyknął Orochimaru z drugiego końca pokoju.
- Odczep się, ty rockmanie jeden. -wystawiłam mu język.
Do pokoju weszła, a raczej wparowała Kushina. Była "lekko" poddenerwowana.
- Właśnie przeczytałam nową notkę! Czemu mnie zabiłaś? I czemu to musiał być Oro?
- Ej! Odwalcie się! Spadam stąd. - Orochimaru wstał i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Gomenasai, Kushina-san. - powiedziałam.
- Nic się nie stało! - cała jej udawana złość ulotniła się, a na jej ustach zagościł uśmiech.
- Serio? Super! Kogo mam następnego uśmiercić? >.<
- Ej! Bez takich mi tu! Masz oszczędzić moją rodzinę i ich przyjaciół.
- Spoko, spoko. Czyli mogę zabić Oro? >.<
- Ej! Słyszałem! - wrzasnął Oro z dołu. ( nie wiem, jakim cudem to słyszał, bo były zamknięte drzwi, no ale cóż ... :D - dop. autorki. )
Wszyscy w pokoju oprócz Kakashiego ( czyta swoje porna :D ) się zaśmialiśmy. To znaczy ja i Kushina. Postanowiłam sprawdzić, czy Kakashi w ogóle nas słucha.
- A Kakashi-sana mogę uśmiercić?
Hatake w ogóle nie zwracał na moje słowa uwagi.
- Kakashi-san! -krzyknęłam. - Wydali nową część Icha-Icha!
- Hę? Co? - Kakashi podniósł wzrok znad książki. - Nowa część?
- Nie. - wytknęłam język. - Taki tam żart.
- Kto cię tego nauczył? - udał, że się załamuje. - Starszych tak oszukiwać.
- Między nami jest tylko jedenaście lat różnicy.
- To nie zmienia faktu, że jestem starszy.
- Nie zmienia. - przyznałam mu rację. - To co ze śmiercią Obito?
Cały humor uleciał z Kakashiego w sekundę.
- Chyba muszę ci o tym opowiedzieć.
Zamknął swoją książkę.
- Chyba trochę nad tym posiedzicie, przyniosę wam coś do jedzenia i picia. - powiedziała Kushina.
Kiwnęłam głową. Wyszła z pokoju, a ja wzięłam laptopa i usiadłam obok Kakashiego.

~*~

Szaro-włosy chłopak z maską ( nie pisałam, ale w tym opku Kakashi też nosi maskę - dop. autorki ) siedział na drzewie, które stało na brzegu lasu. Pod nim ( drzewem ) siedziała brązowowłosa dziewczyna.
- A może on nie przyjdzie? - spytała zamaskowanego chłopaka.
- Nie wiem. Powinien przyjść piętnaście minut temu. Poczekajmy jeszcze chwilę.
- Hej! Matte! - usłyszeli krzyk dochodzący z lasu.
Odwrócili się. Po drzewach biegł do nich chłopak. Miał czarne krótkie włosy, a na oczach gogle. Dobiegł do nich i stanął na drzewie. Spojrzał na przyjaciół.
- Gomenasai. Mama chwilę mnie przytrzymała, bo ...
- Nie wysilaj się Obito. - powiedział szarowłosy.

- Jak tam chcesz. - burknął.
- Idziemy? - spytała dziewczyna.
- Jasne. - odpowiedział chłopak z maską.
Zeskoczył na dół. Obito i Rin patrzyli się z podziwem.
- Co?
- Siedziałeś trochę wysoko, Kakashi. - powiedziała dziewczyna.
- E tam. Rok temu skakałem z wyższych gałęzi. Obito, złaź na dół. - krzyknął do chłopaka z goglami.
- Już idę! - odkrzyknął.
Zeskoczył na dół. Jednak nie robiło to takiego wrażenia, jak skok Kakashiego, bo Obito siedział dwa razy niżej, niż zamaskowany chłopak.
- Tak w ogóle, to gdzie my idziemy? - spytał towarzyszy.
- Zobaczysz. Niespodzianka. - odpowiedział Kakashi.
Umówił się z Rin, że nie powie Obito, gdzie idą. Dzisiaj były jego urodziny. Zamierzali zaprowadzić go do lasu, gdzie czekali ich znajomi z przygotowanym przyjęciem-niespodzianką.

Szli z piętnaście minut, aż doszli do pierwszych drzew lasu. Podczas drogi Obito kilka razy pytał się, dokąd idą, a Kakashi zbywał go jakąś krótką odpowiedzą. Nie dawał odpowiedzieć Rin, bo wiedział, że najprawdopodobniej się wygada.
Zagłębili się bardziej w las. Obito trochę zaczął się niepokoić, czemu idą do nieznanego lasu, a ani Kakashi, ani Rin nie chcą mu powiedzieć, jaki jest cel ich wędrówki. Jednak gdy zobaczył na ich twarzach wyluzowanie i spokój, postanowił im zaufać. W końcu są przyjaciółmi.
Z dala dobiegł ich szmer wody. W miarę, jak szli głębiej w las, odgłos ten stopniowo się nasilał. W końcu przerodził się w ryk, który można było przekrzyczeć tylko, gdy się wrzeszczało.
- Co tak hałasuje? - wrzasnął Obito.
- Przed nami jest rzeka, a na niej wodospad. - odkrzyknął Kakashi.
Dalej nic nie mówili. Doszli do rzeki. Po prawo był wodospad. Dzieliły ich niecałe trzy metry.
- Co teraz? - krzyknął Obito.
- Skaczemy. Rób to, co ja.- odpowiedział Kakashi.
Szaro-włosy chłopak podszedł do najbliższego drzewa i zaczął się wspinać. Za nim poszła Rin. To drzewo było dobrze wybrane, tak, żeby ich przyjaciółka, która nie za bardzo umiała wspinać się na drzewa nie miała z tą czynnością problemów. Obito westchnął i podszedł do drzewa. Zaczął się wspinać. Doszedł na górę. Była tam platforma na tyle duża, żeby mogli się w trójkę położyć i by się zmieścili. Kakashi z Rin już na niego czekali.
- Co teraz? - Obito powtórzył swoje pytanie.
- Będziemy skakać. - odpowiedział mu Kakashi. - Plan jest taki: ja skaczę, żeby pokazać wam, jak to zrobić. Potem skacze Rin, a na końcu ty. - jego przyjaciele w odpowiedzi skinęli głowami.
Zamaskowany chłopak podszedł do końca gałęzi, z której zamierzał skoczyć. Odwrócił się.
- Obito, wiem, że Rin sobie poradzi, nauczyła się już. Ale ty ... nie spadnij, dobrze? Byłay to nasza wina. Jeśli nie dla siebie, zrób to dla nas, okej? - uśmiechnął się pod maską.
Kakashi wstał z klęczek i trochę się cofnął, by nabrać mały rozbieg. Czuł spojrzenia Rin i Obito. Wziął rozbieg i skoczył. Prawda jest taka, że od dziecka miał talent do wspinania się na drzewa, skakania itp. Czas jakby się zwolnił, gdy leciał nad rzeką na drugi brzeg. W końcu doleciał i wylądował na gałęzi. Pokazał swoim towarzyszom podniesiony kciuk, że wszystko jest dobrze.
Po nim skakała Rin. Tak jak on, wzięła rozbieg i skoczyła. Kakashi ją złapał. Postawił obok siebie na gałęzi i ją puścił. Rin zeszła na platformę, żeby Obito miał miejsce do wylądowania. Kakashi pokazał mu podniesiony kciuk.
Czarn-owłosy chłopak stał pół metra od końca gałęzi. Pod nim szalała rzeka. Uspokoił się. Wziął rozbieg i skoczył, jednak nie na krawędzi gałęzi, tylko kawałek przed nim. Czuł to. Wiedział, że nie doleci. Widział, że Kakashi też to wiedział. Rin tylko patrzyła i czekała na jego wylądowanie. Uśmiechnął się do niej. Przygotował się na uderzenie w wodę.
- Rin, Obito nie doleci - powiedział Kakashi i skoczył za przyjacielem w wodę. 
Rin poczuła się samotna, jasne było, że straciła obydwóch przyjaciół.
Obito wleciał do wody, a za nim Kakashi. Zamaskowany chłopak złapał się skały jedną ręką, a drugą przytrzymał przyjaciela. Pomógł mu wdrapać się na skałę, potem sam to zrobił.
- Arigato, Kakashi. Bez ciebie byłbym już na dole nabity na skały.
- Nie mogłem na to pozwolić, Obito. -odparł zamaskowany chłopak.
Czarno-włosy odsunął się dalej i wstał.
- Co teraz, Kakashi?- spytał przyjaciela.
- Musimy skoczyć na brzeg.
- Kto pierwszy?
- Ty.
Obito skoczył na drugą skałę, trochę mniejszą od tej, na której stał wcześniej, lecz była ona śliska. Za śliska. Ześlizgnął się do wody. 
- Obito, znowu mam cię ratować?
- Kakashi ... zobaczymy się na dole, nie skacz.
I popłynął. Kakashi przeskoczył szybko na brzeg. Rin czekała na niego pod drzewem, na którym była platforma.
- Nic nie mów. - uprzedził ją zamaskowany chłopak. - Pobiegnę na dół. Biegnij i kogoś przyprowadź, Obito nie będzie cały po upadku z wodospadu.
Widział tylko, jak Rin kiwa głową. Wskoczył na najbliższe drzewo. Jako, że skała obok wodospadu była pionowa, a rosły na niej drzewa, najlepiej było poruszać się po ich gałęziach. Skakał z jednej na drugą ze świszczącym wiatrem w uszach. 
Dotarł na dół i podbiegł do rzeki. Obito leżał w wodzie. Prąd był tu niewiele spokojniejszy niż na górze. Kakashi podbiegł do rzeki. Wskoczył do wody i zaczął płynąć do przyjaciela. Obito zatrzymał się na skale. Kakashi do niego podpłynął i, walcząc z żywiołem dopłynął z nim na drugi brzeg, żeby nie musieli przedzierać się przez rzekę. Położył przyjaciela na brzegu. Obito miał cały tors poraniony. Ściągnął bluzę i koszulkę ( Aww ;3 - dop. autorki. ). Podarł ją i obwinął nią Obito tak, żeby się nie wykrwawił. Potem owinął go bluzą. Podniósł go i biegł jak najszybciej przez drzewa w kierunku, gdzie znajdował się koniec lasu.
- Kakashi ... - szepnął cicho Obito.
- Hm?
- Gdzie biegniemy?
- Wybiegamy z lasu. Trzeba cię zaprowadzić do lekarza.
- Gdzie twoja koszulka i bluza? Masz na sobie tylko to coś, co łączy się z maską. ( nie wiedziałam, jak to opisać xD - dop. autorki. )
- Koszulką zatamowałem upływ krwi i ścisnąłem bluzą.
- Ah ...  Arigato.
- To nic.
- Nie, dziękuję za wszystko.
- Obito, czemu?
- Kakashi, ja to czuję ... czuję, że niedługo nastanie dla mnie koniec. Więc chcę ci podziękować. Za wszystko. Za twoją przyjaźń, za wszystkie wspaniałe chwile, za pomoc, choćby teraz. Tylko powiedz mi, po co prowadziliście mnie do tego lasu?
- My ... zorganizowaliśmy ci przyjęcie urodzinowe. Wszystkiego najlepszego. Przepraszam, ale mój prezent jest gdzieś za nami, tam, gdzie jest przyjęcie. I wszyscy tam na nas czekają ...
- Arigato. Dałeś mi prezent. - Kakashi spojrzał na niego zdziwiony. - Wskoczyłeś za mną do wody, uratowałeś mnie. Kto tam czeka?
- Asuma, Gai, Kurenai i jeszcze parę osób.
- Rozumiem. Dziękuję. I przepraszam.
- A to za co?
- Za wszystko. Wiem, że wiele razy dawałem ci w kość. Gomenasai.
- Nie można zaprzeczyć.
- Gdzie Rin?
- Pobiegła po pomoc.
Dobiegli do końca lasu. Czekała tam Rin, a obok niej stała karetka. Gdy dziewczyna ich zauważyła, od razu do nich podbiegła.
- I jak? - zapytała.
- Żyje. Ale trzeba go szybko zawieźć do szpitala.
Lekarze, którzy stali obok Rin otworzyli drzwi karetki i wystawili z niej nosze. Podjechali nimi do Kakashiego. Zamaskowany chłopak położył na nich Obito. Lekarze wstawili nosze do karetki. Weszli do niej, a Kakashi i Rin za nimi.
Ruszyli. Obito nic nie mówił przez drogę, tak mu kazał lekarz. Rin płakała i trzymała czarnowłosego za rękę. Ja siedziałem na podłodze karetki i patrzyłem na dwójkę moich najbliższych przyjaciół. Po śmierci rodziców ( matka Kakashiego zmarła, gdy on był mały ) tylko oni mi zostali. Jeśli teraz straci Obito ... Zostanie sam z Rin. Z jego oczu popłynęły łzy. Nie zacierał ich. Lekarz patrzył na nich ze współczuciem. Widział to. Że Obito nie przeżyje. Ja też to wiedziałem. I Obito też. Ale Rin nie. Łudziła się, że Obito przeżyje. Kakashi chciałby w to wierzyć. Ale wiedział, że to niemożliwe.
Dojechali po pięciu minutach. Wyładowali szybko nosze i pojechali nimi do sali. Rin i Kakashi biegli za nimi. Gdy chcieli wejść, lekarz ich zatrzymał.
- Musicie poczekać na zewnątrz. Gdy będziemy coś wiedzieć, powiemy wam.
Rin tylko zaczęła mocniej płakać, Kakashi kiwnął głową i przytulił dziewczynę. Lekarz wszedł do sali. Jako, że koszulka i bluza Kakashiego zostały użyte do zatamowania krwi, było mu zimno, nie mówiąc już o tym, że był cały mokry. Rin cicho łkała mu w ramię. Wiedział, że to ją zaboli, tak samo zresztą jak i jego, w końcu Obito to ich przyjaciel.
- Rin ? - szepnął Kakashi do ucha przyjaciółki.
- Tak?
- Chodź na czekoladę. Mam kasę. ( monety, nie uległy zniszczeniu w czasie pływania. )
Rin kiwnęła głową. Ruszyli korytarzem. Nohara nadal była wtulona w ramię Kakashiego. Jemu natomiast było coraz zimniej, nie mówiąc o tym, że był cały mokry. Doszli do automatu. Kakashi wrzucił kasę, a Rin wybrała sobie napój. Wyskoczył kubek i picie zaczęło się do niego wlewać. Gdy skończyło, Rin go zabrała. Kakashi wrzucił kasę i wybrał sobie mocną czekoladę. Gdy napój był w kubku, wyjął go i zabrał resztę.
Wrócili pod salę, do której zabrali Obito.
- Rin?
- Tak?
- Masz telefon? - spytał.
Rin kiwnęła głową i podała mu telefon. Odblokował go. Na tapecie było ich wspólne zdjęcie.On, Rin i Obito w czasie ich wspólnego wyjazdu nad jezioro. Dobrze pamiętał tamten dzień. Obito wtedy wleciał do jeziora i dzięki Kakashiemu się nie utopił. Już drugi raz ratowałem go z wody, pomyślał Kakashi. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem.
Wybrał numer do Asumy. Nie wiedział, co powiedzieć. Zataić wypadek, czy nie? Chyba nie powinien, w końcu są przyjaciółmi.
- Tak, Rin? - wyrwał go z zamyślenia głos Sarutobiego.
- To ja, Kakashi.
- Cześć. Czemu was nie ma?
- Był wypadek. - oznajmiłem głucho.
- Co? Jak to?!
- Obito nie przeskoczył rzeki, wpadł do wody. Wskoczyłem za nim i wyciągnąłem go na skały. Przeskoczył na drugą, żeby dostać się do brzegu, ale była za śliska. Spadł do wody, powiedział, żebym nie skakał, że zobaczymy się na dole. Zrobiłem, jak kazał. Rin pobiegła po pomoc, a ja do niego zszedłem. Biegłem z nim poza las, teraz jesteśmy w szpitalu, zabrali go do sali.
Gdy skończyłem, Asuma chwilę trawił moje słowa. Cierpliwie czekałem, w końcu się odezwał.:
- Matko... Wyjdzie z tego?
- Może.
- Okej, który to szpital? Przyjedziemy. - kiedy Kakashi podał adres, Sarutobi zapytał jeszcze: - Czemu dzwonisz z telefonu Rin?
- Mój się zmoczył, jak płynąłem.
- A, no tak. Ja kończę, bo inni chcą wiedzieć, co się stało. Mogę im powiedzieć?
- Jasne.
- Pa.
- Cześć.
Asuma się rozłączył, Kakashi oddał telefon Rin. Usiadł obok niej i ją przytulił, dziewczyna oparła głowę na jego ramieniu. Hatake powoli sączył swoją letnią już czekoladę. Dopiero teraz rozejrzał się po korytarzu. Ciepłe pomarańczowe ściany podnosiły lekko na duchu. Na nich zawieszone były różne rysunki dzieci. Ładnie tu, pomyślał. Mimo, że był to szpital, korytarz nie wyglądał przygnębiająco. Zauważył jeszcze ludzi. Głównie osoby starsze. Jedna z nich, pani ok. siedemdziesiątki patrzyła na nich. Kakashi spojrzał smutnym wzrokiem w jej oczy. Współczuje nam, pomyślał, wie, że tracimy przyjaciela. Delikatnie wstał i wyrzucił kubek po wypitej już czekoladzie.
Z sali Obito wypadł lekarz.
- Wasz przyjaciel chce, żebyście szybko do niego poszli. - oznajmił.
Rin wstała i razem weszliśmy do pokoju. Lekarze wyszli, zostawiając nas samych w trójkę. Obito pół leżał, pół siedział. Opierał się na kilku poduszkach. Był przykryty, więc Rin nie mogła zobaczyć jego ran.
- No hej. - Uchiha się lekko. - Jak tam?
- Całkiem, jak u ciebie? - spytałem. 
Usiedli obok łóżka Obito na krzesłach. Rin złapała go za rękę, a Uchiha lekko się zarumienił.
- Bywało lepiej. Cieszę się, że przyszliście. Chcę wam coś powiedzieć.
- Po co? - Rin się uśmiechnęła. - Przecież za kilka dni lekarze cię wyleczą i wyjdziesz ze szpitala. - gdy nie otrzymała odpowiedzi, dodała - prawda?
Kakashi postanowił jej to wyjaśnić.
- Widzisz Rin, Obito ... raczej z tego nie wyjdzie. Obrażenia są za poważne. Ale posłuchaj tego, co chce ci powiedzieć i nie zapomnij tego.
Oniemiała Rin kiwnęła głową patrząc na Hatake.
- Dziękuję, Kakashi. - powiedział Obito. - Rin, to prawda, nie wyjdę z tego. I nie miej mi tego za złe, bo bardzo chciałbym przeżyć, a ty, jako moja przyjaciółka powinnaś doskonale to wiedzieć. Dziękuję wam. Nikt nie chciał się ze mną przyjaźnić, ale wy mnie nie opuściliście. Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiliście. Za wspólne chwile, te smutne i radosne. Za to, że jesteście przy mnie, że mnie nie opuściliście. Za przyjęcie-niespodziankę w lesie. To byłyby wspaniałe urodziny. Jaka szkoda, że wszystko zepsułem.
- Co ?! Obito, ty ... - z oczu Kakashiego zaczęły płynąć łzy. - Ty nic nie zepsułeś! To jest moja i tylko moja wina! - wyrzucałem z siebie wszystko. - To ja wybrałem to miejsce, a nie inne. Uparłem się, mówiąc, że bez problemu przeskoczysz rzekę! To jest moja wina! Ja ... - Kakashi chciał jeszcze coś powiedzieć, ale Obito mu przerwał.
- Starczy, Kakashi. To nie twoja wina. To ja nie doskoczyłem. - Kakashi otwierał usta, ale Obito go ubiegł. - Ale skończmy o tym mówić. Jeszcze chcę was przeprosić. Za to moje ciągłe spóźnianie się. Za kłopoty, w które was wplątywałem. Za bycie kretynem. Przepraszam was za wszystko, również za to, że was teraz zostawię. - Nastała chwila ciszy. - Rin?
- Tak?
- Wiedz, że nigdy tego nie pokazałem, ale zawsze chciałem, żebyś była nie tylko przyjaciółką. - Rin, tak samo jak Kakashi się zdziwiła. Obito się roześmiał. Jego głos zwielokrotniło echo. - Tak. Ale nie chciałem  tego okazywać. Wiesz czemu? Widziałem, że jesteś zakochana w Kakashim. Stałem obok i patrzyłem, czy on to zauważy. Ale nie. - Obito znów się roześmiał. - Kakashi.
- Hę?
- Tobie powiedziałem wszystko w lesie, co chciałem ci przekazać. Tylko poproszę cię jeszcze o dwie rzeczy: nie zadręczaj się moją śmiercią, bo to nie twoja wina, a po drugie: Chroń Rin, proszę. Zrobisz to dla mnie?
- Ja ... - Kakashi zaczął, ale zmienił zdanie. - Tak. Zrobię, co w mojej mocy.
- Arigato. Ustaliłem z lekarzami, że po skończeniu rozmowy uśpią mnie. Wy jesteście jedynymi osobami, z którymi chciałem porozmawiać. ( Obito jest sierotą z domu dziecka. )
Kakashi i Rin kiwnęli głowami.
- Przepraszam, po prostu moje rany są za poważne. Bolą tak mocno, że jestem na najsilniejszym znieczuleniu, jakie mają w zapasach, żebym mógł z wami porozmawiać. To tyle. Przepraszam i dziękuję. Chyba czas się pożegnać, co?
- Taa ... - powiedział Kakashi.- Będzie nam się brakować, Obito. - Hatake nie mógł więcej wykrztusić.
- Pa, Obito ! - Rin dosłownie rzuciła mu się w ramiona.
- Taa, mi też będzie was brakować. - Uchiha się uśmiechnął.
- Obito... - zaczął Kakashi.
- Tak?
- Boisz się?
Po tym pytaniu nastała głucha cisza.
- Kakashi. - odparł Obito. - Nie wiem, jak się umiera, więc tak, boję się.
- Dobrze wiedzieć.
Do pokoju wszedł lekarz.
- Jeśli nie chcecie być przy usypianiu, powinniście wyjść. - powiedział.
- Czyli można zostać? - spytał Kakashi.
- Jeśli chcesz.
- Rin, wyjdź z sali. - powiedział Hatake. - Ja zostanę. Zaraz przyjdę.
Rin skinęła głową. Wstała, w jej oczach lśniły łzy. Pochyliła się nad Uchihą i dała mu buziaka.
- Pa, Obito. Będę tęsknić.
- Pa, Rin. - chłopak się do niej uśmiechnął.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i wyszła z sali, zamykając drzwi.
- Jeśli chcecie się pożegnać, to teraz. - powiedział lekarz.
Kakashi skinął głową i powiedział do Uchihy:
- Obito, też będę tęsknił i obiecuję, że nie będę zadręczał się twoją śmiercią i, że będę chronił Rin. Nigdy cię nie zapomnę. - z oczu Kakashiego popłynęły łzy.
- No ja myślę, że mnie ie zapomnicie. Arigato, Kakashi.
Hatake kiwnął głową lekarzowi. Ten poszedł do Obito i wstrzyknął mu coś w rękę. Głowa Obito osunęła się, jego oczy zamknęły się już na zawsze.
- Pa, Obito. - szepnął Kakashi.
Wyszedł z sali. Rin stała za drzwiami. Hatake podszedł do niej i ją przytulił.
- Już dobrze, Rin. Wszystko będzie dobrze.


~*~

- I jak? Spisałaś? - spytał się mnie Kakashi.
- Tak. Wszystko tak, jak mówiłeś. - odpowiedziałam. - Arigato, Kakashi-san.
- Nie ma za co, Julka. - uśmiechnął się smutno.


niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział szósty - laurka

 
Minato spacerował z torbą w ręku po cmentarzu. Szukał grobu. Przeszedł kilka kroków i go zauważył. No, bo jak można byłoby go przeoczyć? Biały grób ze świeżymi kolorowymi kwiatami na płycie. Był... piękny. Zupełnie jak ona... , pomyślał. Podszedł do niego i przyjrzał się czarnym literom.
Kushina Uzumaki

10.07.1982 - 07.12.2012.

Zginęła śmiercią tragiczną.

Ku jej pamięci - rodzina i przyjaciele.
W jego oczach pojawiły się łzy. Nim zdążył je "przegnać", spłynęły po policzkach. Położył na grobie bukiet róż, który wyjął z torby i zapalił znicz. ( wyjął z torby ) Usiadł na ławce i pomyślał o pogrzebie, który odbył się rano. Byli tam wszyscy: Naruto, którego ledwo wypuścili ze szpitala na te kilka godzin, Iruka, Jiraiya, Kakashi z Rin, Asuma, Kurenai, Kotetsu, Izumo, Tsunade, Gai, Shizune, a nawet przyjaciele jego syna: Sakura, Sasuke z Itachim, Hinata z Hanabi, Kiba, Shino, Sai, Ino, Shikamaru, Lee, Tenten i Neji. Po stypie odwiózł młodego Uzumakiego do szpitala i trochę tam posiedział, teraz tu wrócił.
Wyjął z kieszeni spodni komórkę i spojrzał na jej wyświetlacz. Pokazywał godzinę 18.00. Gdy spojrzał na grób, z oczu poleciały mu świeże łzy. Wtedy sobie przypomniał, że w torbie ma jeszcze laurkę od Naruto dla Kushiny. Wyjął ją. Było to dość duże papierowe serce z kolorowymi frędzlami z bibuły. Na środku miało napis:
Kocham Cię mamo. Będę tęsknił.
Naruto
Wstał i położył ją na kwiatach. Pomodlił się i spokojnie zaczął iść w stronę auta, żeby jechać do szpitala. Musiał odebrać Naruto, któremu w czasie jego nieobecności robili ostatnie testy mechanizmu.
Wsiadł do auta i włączył radio. Ruszył. Do szpitala dojechał po dziesięciu minutach. Wszedł do nowoczesnego budynku i skierował się na piętro. Zapukał do ostatniej sali w korytarzu, nr 19. Po usłyszeniu "proszę" wszedł do pokoju. Naruto siedział w łóżku i czytał książkę.
- Hej tato.
- Cześć. - Minato usiadł na krześle. - Jak noga? - spytał.
- Dobrze. - młody się wyszczerzył.
- Czyli wychodzisz?
- Tak. Ale musisz iść do lekarza, żeby mnie wypuścił.
- Okej, zaraz wracam, spakuj się.
Minato wyszedł z sali, a Naruto zmienił dresy na jinsy i założył bluzę. Spodnie, które właśnie zdjął schował do torby. Włożył tam jeszcze książkę i ją zapiął. Zaczął zakładać buty. Do sali wszedł jego tata.
- Gotowy?
- Tylko założę kurtkę.
Naruto podszedł do krzesła. Zdjął z niego kurtkę i ją założył. Na głowę włożył czapkę.
- Gotowy. - powiedział z uśmiechem.
Wziął torbę i wyszli z sali. Po chwili opuścili również budynek. Weszli do auta. Do mieszkania dojechali w milczeniu, bo jakoś żaden z nich nie kwapił się, żeby zacząć rozmowę. Weszli do bloku, po chwili Minato otworzył drzwi mieszkania. Gdy tylko weszli, ich nozdrza uderzył smakowity zapach. Szybko się rozebrali i weszli do kuchni. Przy garach stał nie kto inny, tylko Iruka.
- Hej, Minato-san, Naruto. Jak noga?
- Dobrze. - Naruto się uśmiechnął. - Co pichcisz?
- Cebulową i kurczaka słodko-kwaśnego.
- Pycha!
- Wiem. - Iruka się wyszczerzył. - Siadajcie, już nakładam.
Minato i Naruto posłusznie usiedli, Iruka postawił przed nimi talerze i nalał zupy. Podstawił im miskę z grzankami, każdy z nich nałożył sobie ich dużą garść. W końcu Iruka nalał sobie zupę i usiadł. Stos grzanek w jej zupie był wieeelki. Naruto spróbował zupę. Była...
- Pyszna! - wykrzyknął Uzumaki. - Najlepsza, jaką jadłem!
- Cieszę się, że ci smakuje. - Iruka się uśmiechnął.
Obiad zszedł szybko na rozmowie Umino z Naruto, Minato był zamyślony i przygnębiony, jako pierwszy skończył jeść. Gdy również Naruto skonsumował swoją porcję, Namikaze się odezwał.
- Naruto.
- Tak, tato? - spytał Uzumaki.
- Jeśli... jeśli nie chcesz iść do szkoły, możesz zostać w domu. - myśl o pogrzebie przywróciła mu łzy ( już tłumaczę: Minato pozwala Naruto nie iść do szkoły po to, żeby oswoił się ze śmiercią Kushiny itp - dop. autorki. ). Szybko je przegnał, jednak zostały zaszklone oczy.
- Dzięki tato. - Naruto się uśmiechnął. - Ale pójdę do szkoły. Muszę pochwalić się mechanizmem.
- Jasne. - Minato lekko się uśmiechnął. - Tylko weź na w-f długie spodnie, ok?
- Of kors. - Naruto się roześmiał.
Wziął torbę i poszedł do pokoju. Minato westchnął smutno, do oczu wróciły mu łzy. Iruka zaczął sprzątać, niczego nie zauważył. Po chwili jednak się odwrócił.
- Nie martw się, Minato-san. Jest silny, poradzi sobie.- powiedział ciepło.
Minato odwrócił się do niego i spojrzał mu w oczy. Iruka nie odwrócił wzroku, spojrzał w niebieskie tęczówki, teraz zaszklone od łez.
- A co, jeśli ja sobie nie poradzę? - spytał cicho.
- Nie ma takiej opcji, Minato-san. - Iruka się cicho zaśmiał.
- Ale jak ja... Ona odeszła, już jej nie ma. - łzy popłynęły mu z oczu.
- Tak to jest, Minato-san. Wszyscy odchodzą, my też odejdziemy.
- Wiem, ale... to tak boli. - Minato złapał się za koszulkę w okolicach serca. - Już nigdy... jej nie zobaczę.
- Wiem, Minato-san. - Iruka uklęknął przy nim. - Wiem, co to za ból. Ja też straciłem wielu moich bliskich.
- Wiem, Iruka. Ale... to tak boli!
- Mianto-san. - Iruka złapał go za brodę i przekręcił jego twarz tak, żeby spojrzał w oczy Umino. - Ale obiecaj mi, że się nie poddasz. Naruto sam sobie nie poradzi.
- Ale... Gdyby jednak coś by mi się stało, będzie miał ciebie? - szepnął Minato.
- Zostanę z nim. - odparł Iruka po chwili ciszy.
- Dziękuję.
- Nie masz za co. Zrobię herbatę.
- Dobrze.
Iruka wstał z klęczek i wlał wodę do czajnika. Czuł na sobie zaszklony wzrok Minato. Woda szybko się zagotowała. Wlał ją do kubka i włożył torebkę z herbatą. Napój szybko się zaparzył, Iruka podał kubek Minato. Podziękował skinieniem głowy. Umino usiadł naprzeciwko Namikaze. Pomyślał o tym, co powiedział ... " Wiem, co to za ból. Ja też straciłem wielu moich bliskich. " Że akurat teraz musiał o tym mówić, wrócić do tamtego dnia... Odegnał od siebie złe wspomnienia. Nie będzie wspominał. Nie teraz, kiedy udało mu się zapomnieć...

~*~
Naruto wszedł do pokoju, położył torbę na ziemi i glebnął się na łóżko. Wygrzebał z kieszeni telefon i słuchawki. Włączył cicho jakąś spokojną piosenkę. Po chwili zmęczony dzisiejszym dniem zasnął i wszedł w krainę snów.
~*~
Noc. Księżyc, gwiazdy. Nowonarodzone dziecko. Rodzice. Martwe ciała.
Człowiek w masce.
Lis. Wielki. Jego dziewięć ogonów.
Czarne oko zamienia się w czerwone. Spojrzenie na lisa, zrobił się posłuszny. Lecz komu?
Szesnaście lat później. Naruto. Za nim Kakashi. Pobojowisko, martwe ciała. I człowiek w masce. Naruto skacze, uderza kulą energii w przeciwnika, niszczy maskę. Zdumienie Kakashiego.
- Obito... - szepcze.
I nagle zalewa go fala wspomnień. Dzień w Akademii, chłopak z goglami. Myśli, że jest spóźniony, jednak brązowowłosa dziewczyna daje mu dokumenty. Rozgląda się. Cała chmara innych geninów. I też... 

~*~

- Kakashi-sensei. - Naruto gwałtownie się obudził.
Spojrzał na zegarek. Była piąta. Odrzucił kołdrę i usiadł. Już trzeci raz w jego śnie był Kakashi. I ten Obito... kto to może być? I czemu on się śnił Naruto? Muszę spytać Kakashi-senseia. Może on mi coś opowie o Obito. Naruto wstał. Wyjął z szafy ubrania, mianowicie jinsy, szary t-shirt i czerwono-granatową koszulę. Wziął bieliznę i poszedł do łazienki.
Prysznic, co prawda nie był krótki - zajął blondynowi około dwudziestu minut -, ale Naruto, gdy stał pod strumieniem wody miał czas na przemyślenia.
Ta brązowowłosa dziewczyna, myślał. Skąd ja ją znam? Wydaje się taka znajoma! W końcu Naruto wyszedł spod prysznica. Ubrał się i wytarł mokre włosy. Zszedł na dół. Wszędzie było ciemno, ale Naruto mieszkał tu od kilku lat, więc zna na pamięć układ mebli. Bez żadnego bliższego spotkania trzeciego stopnia z meblami udało się blondynowi wejść do kuchni. Zapalił światło i podszedł do lodówki. Otworzył ją i wyjął ramen. Szybko podgrzał. Otworzył swoją ulubioną potrawę, wziął pałeczki i zaczął konsumować danie. Ramen, choć pyszny, nie mógł równać się z tym u Ichiraku. Naruto przez pięć minut delektował się potrawą. Potem ze smutkiem stwierdził, że zjadł wszystko. Posprzątał po sobie i zaczął iść na górę. Po drodze zauważył, że w pokoju Iruki pali się światło. ( Ten pokój, co miał Jiraiya jak był u Uzumakich - dop. autorki. ) Zapukał i wszedł. Iruka siedział przy biurku, na którym stała zapalona lampa.
- Hej, Naruto.
- Cześć. Co robisz?
- Sprawdzam kartkówki.
- Której klasy?
- Drugiej a.
- Z nami nie robiłeś jeszcze kartkówki.
- Wiem, mam zamiar zrobić. - roześmiał się Iruka.
- Powiedz z czego. - Naruto spojrzał na niego proszącym spojrzeniem.
- Chciałbyś, Naruto.
- To chociaż powiedz, kiedy.
- Jeszcze czego. Idź się poucz.
- Nie lubię się uczyć!
- To idź pograj na czymś.
- Wiesz, że cię uwielbiam, Iruka?
- Wiem, wiem. Leć już.
- To do zobaczenia później!
Naruto wyszedł z pokoju i skierował się do swojej sypialni. Spakował się ( przypominam, ze wczoraj jak tylko przyszedł do pokoju to położył się spać - dop. autorki. ) i włożył do plecaka portfel. Zabrał jeszcze słuchawki i wyszedł z pokoju. Szedł korytarzem. W końcu zapukał do pokoju Iruki. Wsunął głowę i powiedział: 
- Iruka, wychodzę. Zobaczymy się w szkole.
- Czemu idziesz? Masz zajęcia za ponad dwie godziny. - odparł zdumiony Iruka.
- Muszę jeszcze coś załatwić przed szkołą.
- Okej, jak chcesz. - Iruka nie chciał wnikać w plan Naruto.
- Cześć.
Naruto się wycofał i zamknął drzwi. Założył buty, kurtkę i czapkę. Następnie cicho wyszedł zamykając za sobą drzwi. Wyszedł z bloku i wciągnął w płuca zimne rześkie powietrze. Chwilę stał i patrzył się w szare niebo. W końcu ruszył w stronę przeciwną, niż tą, którą chodził do szkoły. Szedł przez około dwadzieścia minut. Wokół niego Tokyo budziło się do życia: ludzie wychodzili do pracy, otwierały się sklepy i stragany.
Naruto zatrzymał się przy jednym z nich.
- Konnichiwa, oba-sama. - przywitał się. ( konnichiwa oba-sama - dzień dobry babciu. )
- Konnichiwa. - odpowiedziała babcia zza lady. - Co podać?
- Poproszę ... - Naruto chwilę się zamyślił. - Dwa pączki z jabłkiem i dwa jabłka.
- Oczywiście, już szykuję. 
Babcia chwilę się krzątała, szykowała zamówienie. W końcu podała torebkę Naruto
- 400 jenów. - powiedziała. ( 100 jenów - 1 zł. )
Naruto podał jej pieniądze.
- Arigatou, oba-sama. - powiedział i wyszedł na ulicą gryząc jedno z jabłek.
~*~
Po pięciu minutach wreszcie doszedł do swojego celu: kwiaciarni Yamanaka. Wszedł do niej. Tak, jak oczekiwał, za ladą siedziała znudzona i niewyspana Ino. Na dźwięk dzwonka uruchomionego ruchem drzwi blondynka wstała i powiedziała:
- Witamy w kwiaciarni Yamanaka. W czym mogę ... o, Naruto! - wyraźnie się ożywiła. - Co ty tu robisz?
- Mam do ciebie dwie sprawy.
- Jakie? - spytała zaciekawiona Ino.
Naruto usiadł na krześle i odpowiedział:
- Po pierwsze... znasz się na snach?
- Trochę. - pytanie nieco zbiło z tropu blondynkę. - Kiedyś się tym zajmowałam.
- To możesz przetłumaczyć moje sny? Są... - Naruto się zamyślił. - dziwne.
- Jasne, tylko musisz mi je opowiedzieć.
- Oczywiście. Chcesz pączka? Kupiłem po drodze.
- Chętnie.
Naruto podał Ino pączka i zaczął opowiadać.
- Mój pierwszy sen nie skupiał się na niczym szczególnym, raczej jakby... pokazywał miejsce. Była to wioska. Duża i zielona, wszędzie drzewa, było tam tak miło. Wszyscy dla siebie byli sympatyczni. Na skale były wykute twarze. Było ich... - Uzumaki się zamyślił. - pięć. Czterech mężczyzn i jedna kobieta. Ten czwarty wyglądał jak mój ojciec, a piąta jak Tsunade. - Ino osłupiała. - I byli tam wszyscy. Cała nasza klasa, nauczyciele. Wszyscy byliśmy ninja. Drugi sen pokazywał mnie w białym płaszczu. Na jego tyle były czerwone płomienie, a nad nimi napis Czwarty ( Yondaime ). Trzeci był o Kakashi-senseiu. Był mały. Też był ninją. I rozmawiał z ojcem, on szedł na misję. I wrócił po jakimś czasie, jednak nie wypełnił jej. W końcu wszyscy z niego szydzili, więc się zabił. A czwarty sen to były przebłyski. Najpierw czyjeś narodziny, rodzice. Wyglądali zupełnie tak jak moi! I był tam wielki lis o dziewięciu ogonach! I on szalał, potem był jakiś człowiek w masce i go zaczął kontrolować swoim czerwono-czarnym okiem. Potem były obrazu szesnaście lat później. Byłem tam ja i Kakashi-sensei. I był też człowiek w masce, ale nie mam pewności, czy to ten sam, bo maska była inna. I ja do niego doskoczyłem i walnąłem mu kulką energii w maskę. Ona się rozpadła, a Kakashi-sensei się zdziwił i wyszeptał " Obito... ". Potem był przebłysk. Jakiś chłopak biegł do Akademii, myślał, że się spóźnił, ale jakaś  brązowowłosa dziewczyna, która była dla mnie taka znajoma dała mu dokumenty. I on się rozejrzał, tam była kupa innych młodych ninja, też Kakashi-sensei. - Naruto skończył swoją jakże długą wypowiedź.
Nastąpiła chwila ciszy. W końcu blondyn ją przerwał.
- I jak? Ino, co to znaczy?
- Nie wiem. Możesz czuć się ninja, dlatego o tym śnisz, nie wiem, czemu byli tam twoi rodzice i Kakashi-sensei. Może być taki świat przez kogoś wymyślony i ci, o których śnisz odzwierciedlają tamtych bohaterów. Poczytam o tym, może coś sobie przypomnę.
- Dziękuję Ino.
- Nie ma za co. Naruto...
- Hm?
- Co z Rin-sensei?
- A dokładniej?
- Czy ona chodzi z Kakashi-senseiem?
Naruto się zamyślił. Przez ostatni czas w ogóle o tym nie myślał. Ale czemu się dziwić?
- Nie wiem. Jakoś tego nie okazują. Skąd wiesz?
- Sakura mi mówiła.
- Ahh. - nastała chwila - Posiedzieć z tobą dopóki nie będziesz musiała iść do szkoły? - zaproponował.
- Chętnie. - Ino się uśmiechnęła.
Na twarz Naruto wpełz lekki rumieniec. Odwrócił głowę i rozejrzał się po kwiaciarni, żeby ukryć zakłopotanie. Usłyszał cichy chichot Ino. Odwrócił głowę i uniósł pytająco brew.
- Przepraszam, ale wyglądałeś tak słodko...
- Ja słodko? - zdziwił się Naruto.
- Tak... Takie słodkie aegyo.
- Aegyo?
- Słodka mina lub co innego.
- A, rozumiem. Możesz mi jeszcze w czymś pomóc?
- Jasne. O co chodzi? - spytała zaciekawiona Ino.
- O kwiaty. Chcę kupić jakieś piękne kwiaty dla mojej mamy.
Rozbawienie Ino zniknęło w jednej chwili. Chwilę się zastanawiała.
- Na kiedy ci przygotować bukiet?
- Chciałbym po drodze do szkoły jej zanieść.
- Okej, zaraz go przygotuję.
Ino wstała i okrążyła ladę. Zbierała kwiatki i układała je w jeden piękny bukiet. Naruto nie umiał nazwać gatunków roślin. W końcu podeszła do lady z bukietem i dała go blondynowi.
- Proszę.
- Jest piękny, dzięki. Ile płacę? - wolną ręką sięgnął po portfel.
- Na koszt firmy. - Ino się uśmiechnęła.
- Czemu?
- Hm... pomyślmy. Zająłeś mnie w poniedziałkowy ranek, kiedy to muszę siedzieć sama w kwiaciarni... no i zrobiłeś słodkie aegyo.
- A fakt. - Naruto się roześmiał. - Uzumaki full serwis. Korzystaj do woli.
- Zapamiętam. Idziemy na ten cmentarz?
- Chcesz iść? - zdziwił się Naruto.
- Jeśli to problem, to zostanę.
- Nie! Nie o to mi chodziło. Po prostu... zdziwiłem się. To wszystko.
- Okej. Poczekaj chwilę.
Ino zniknęła na zapleczu kwiaciarni. Wróciła po chwili już ubrana na wyjście, w ręku miała torbę. Za nią szedł wysoki mężczyzna. Miał zielone oczy i blond włosy spięte w kucyk. Naruto odgadł, że to ojciec Ino.
- Konnichiwa. - powiedział i lekko się ukłonił.
- Ty jesteś Naruto, tak? - spytał.
- Tak, to ja.
- Ino dużo o tobie opowiadała... - blondyn zaśmiał się.
- Tato!
- Już nic nie mówię. - ojciec Ino podniósł ręce w obronnym geście. - Idźcie już, bo nie zdążycie.
- Pa! - krzyknęła Ino i wyszła.
- Do widzenia. - Naruto lekko się ukłonił i wybiegł z plecakiem i kwiatami. - Ino, matte!
Inoichi ( ojciec Ino ) westchnął usiadł za ladą. Teraz musiał czekać na upragnioną godzinę pójścia do pracy, bo wtedy w kwiaciarni zastąpi go jego żona.

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział siódmy - cmentarz.


Naruto wybiegł z kwiaciarni. Ino była już kawałek oddalona. Usłyszała krzyk przyjaciela.
- Ino, czekaj!
Odwróciła się uśmiechnięta. Blondyn do niej podbiegł.
- Czemu mi uciekłaś? - spytał.
- Uciekłam mojemu tacie. - Ino pokazała mu język.
- Hej! To tak ładnie uciekać rodzicom? Niech no cię złapię! - krzyknął Naruto i zaczął gonić Ino.
- Chciałbyś! - odkrzyknęła i zaczęła uciekać.
Naruto zaczął ją gonić, ludzi na ulicy patrzyli na nich z rozbawieniem. Jedni mieli spojrzenie typu "zabawne dzieciaki", a inni "co za debile". Ino specjalnie skręciła, żeby uciekać w stronę cmentarza. Nieświadomy niczego Naruto biegł za nią. W końcu młoda Yamanaka skręciła w uliczkę i schowała się przed Uzumakim, była baaardzo zdyszana. W końcu Naruto wypadł zza rogu i się rozejrzał. Nie było jej. Wtedy zobaczył blond włosy wystające zza rogu jakiejś bocznej uliczki. Uśmiechnął się chytrze i podszedł cicho do nieświadomej Ino. Złapał ją za usta i przyciągnął do siebie. Czuł, że blondynka się przestraszyła. W końcu wyszeptał jej zdyszany do ucha.
- I co? Złapałem cię.
Zabrał rękę z jej ust. Ino odwróciła się. Ich twarze dzieliło pół centymetra. No, może jeden centymetr. Patrzyli się sobie w błękitne oczy. W końcu zarumienieni odwrócili wzrok i odsunęli się od siebie.
- To idziemy na ten cmentarz? - spytał Naruto.
Ino kiwnęła głową. Złapała go za wolną rękę (w drugiej miał kwiaty). Poczuła ciepło bijące od jego ciała. Zarumieniła się i pociągnęła blondyna w stronę cmentarza, który był bardzo blisko.
Po chwili doszli na miejsce, grób Kushiny znaleźli bez problemu. Leżały ciągle na nim kwiaty, stały znicze. Ino wyciągnęła coś kolorowego spośród roślin. Była to laurka, którą zrobił Naruto dla Kushiny. Przeczytała szybko i odwróciła się do Uzumakiego.
- Ty to napisałeś? - spytała.
- Taaa, to ja... - zaczął się drapać w tył głowy.
- Słodkie... - szepnęła.
Naruto działał pod wpływem impulsu. Położył kwiaty na grobie, podszedł do Ino i objął ją, jednocześnie ją całując. Ino otworzyła oczy zdziwiona, jednak oddała pocałunek. Po chwili się od siebie odsunęli. Spojrzeli na siebie lekko zarumienieni.
- Yyy... Ja przepraszam, Ino. - tłumaczył się Naruto. - Ja ... nie chciałem.
W oczach Ino stanęły łzy. Odepchnęła Uzumakiego, który stał jej na drodze i pobiegła dalej przed siebie zapłakana. Jak ona mogła na to pozwolić? Była taka głupia. Miała nadzieję, że jednak to będzie inaczej. Naczytała się tanich romansideł i widać na co jej to wyszło. Ciągle nowe łzy spływały jej po twarzy. Stłumiła szloch i przyśpieszyła. W końcu zrezygnowana usiadła na kamieniu. Oddaliła się od Uzumakiego spory kawałek. Ukryła twarz w dłoniach, położyła torbę obok kamienia. Płakała, łzy nie przestawały płynąć jej po twarzy. Po chwili poczuła, jak ktoś rozchyla jej dłonie. Podniosła wzrok, przed nią kucał Naruto.
- Zostaw mnie. - warknęła i wstała, Naruto za nią.
- Co się stało? Uraziłem cię? - spytał zatroskany.
Ino się roześmiała.
- Tak! - wykrzyknęła przez łzy. - Uraziłeś mnie!
- Czemu?
- Bo ja... spodobałeś mi się jakiś czas temu, dzisiaj mnie pocałowałeś i powiedziałeś, że nie chciałeś. Więc nie mam szans u ciebie.
Usiadła znowu na kamieniu, Naruto kucnął.
- Przeprosiłem nie dlatego, że nie chciałem. - Ino spojrzała na niego. - Przeprosiłem dlatego, że nie byłem pewny, czy nie obrazisz się. Nie wiedziałem, że ci się podobam, jednak ty podobałaś mi się od długiego czasu.
- Serio? - spytała.
- Serio. - szepnął.
Pocałował ją. W końcu wstali.
- Idziemy do szkoły? - spytał.
- Oczywiście.
Ino przetarła łzy i wzięła torbę. Razem, trzymając się za ręce doszli do szkoły. Weszli do budynku i szatni. Przy drzwiach stała Sakura. Najwyraźniej czekała na Yamanakę. Gdy zobaczyła wielki uśmiech na ustach Ino i splecione ręce blondynów, uśmiechnęła się i mruknęła do przyjaciółki:
- Nie sądziłam, że ci się uda.
- Ja też nie.
Para przeszła dalej, zostawiając w tyle Sakurę. Po chwili podeszła do niej Hinata.
- Nie wiedziałam, że Naruto-kun jest z Ino. - powiedziała.
- Ja też. - odwróciła się do niej. - Jak się czujesz?
- Ja? - Hinata zmrużyła oczy. - Dobrze. A co?
- No wiesz... Naruto podoba ci się od podstawówki, a teraz chodzi z Ino. To cię nie boli?
Właśnie teraz naszła Hinatę fala bólu, złości i rozpaczy. Stłumiła ją, żeby Sakura niczego nie zauważyła.
- Ja... nie wiem. Może.
- Rozumiem. - Sakura się uśmiechnęła. - Jeśli będziesz chciała pogadać, po prostu powiedz.
Haruno odeszła zostawiając Hinatę. Skierowała się do sali, w której mieli lekcje. Teraz mieli japoński z Kakashi-senseiem. Gdy do niej weszła, zobaczyła jedną rzecz, a mianowicie to, że Ino i Naruto zamienili się z kimś z miejscami i siedzieli obok siebie w jednej ławce. Sakura mimowolnie się uśmiechnęła i podeszła do swojej ławki. Nie wiedząc czemu, siedział w niej Sasuke. Czytał jakieś pisemko. Cała radość upłynęła z różowowłosej. Wkurzona klapła obok Uchihy.
- Nie raczysz się przywitać? - spytał.
Sakura odwróciła się w jego stronę. Wpatrywał się w nią z podniesioną brwią. Mimowolnie zacisnęła pięści pod stołem.
- Przepraszam, uraziłam wielkiego Sasuke-sama. - wstała i się ukłoniła. - Witaj, panie Sasuke. Piękny dziś mamy dzionek, prawda? A ta ławka, jaka piękna! - wykrzyczała z zachwytem. - Jakie to szczęście, że możemy ją razem dzielić w tej sali! - Wszystko to mówiła cieniutkim głosikiem przepełnionym sarkazmem i gniewem. - Starczy?
Wkurzona usiadła na krześle. Sasuke roześmiał się, na co Sakura tylko prychnęła. Na szczęście uratowało ją wejście nauczyciela do sali. Uczniowie szybko zajęli swoje miejsca. Sakura usłyszała ciche piski i westchnienia kilku dziewczyn z przedniej ławki. Co jak co, ale głupie to one były, żeby zakochiwać się w nauczycielu. Kakashi oczywiście też je słyszał, ale przyzwyczaił się do nich. Położył teczkę na biurku i usiadł na nim. Otworzył dziennik. Wszyscy na niego patrzyli, czekali, kto będzie jego dzisiejszą ofiarą. Hatake zatrzymał się na pustym miejscu.
- Gdzie Shikamaru? - spytał zdziwiony. Wszyscy wiedzieli, że Nara jest leniwym śpiochem, ale nigdy się nie spóźniał.
Nagle drzwi do klasy się otworzyły. Do sali wbiegł zdyszany Nara. Naruto wstał i wskazał na niego palcem.
- Tam jest Shikamaru! - krzyknął, na co odpowiedziały mu śmiechy uczniów i spojrzenie Nary w stylu "Are you fucking kidding me?".
- Tak, Naruto. Widzimy Shikamaru. Proszę łaskawie usiądź w ławce. - powiedział Kakashi. Blondyn usiadł. Hatake spojrzał na Shikamaru. - Powiesz mi, czemu się spóźniłeś?
- Bo ja... byłem u Tsunade. - odparł zdyszany.
Odpowiedziało mu współczucie ze strony uczniów. Każdy, kto wchodził do Tsunade nie wychodził z tamtąd żywy. To znaczy, pewnie miał jakąś uwagę albo karę.
- Usiądź.
- Arigatou, sensei.
Nara usiadł, Kakashi rozejrzał się po uczniach. Jego wzrok stanął na Naruto. Uśmiechnął się chytrze pod maską.
- Naruto, chodź do odpowiedzi.
Uzumaki drgnął. Żołądek podszedł mu do gardła i wstał na nogach z waty. Pałę ma pewną, w ogóle się nie uczył po wypadku. Na wspomnienie stłuczki samochodowej do jego oczu napłynęły łzy, lecz szybko je odegnał. Powoli, w ciszy przeszedł na środek sali i odwrócił się do uczniów. Nagle ktoś z tylnego rzędu podniósł rękę.
- Tak? - spytał Kakashi.
- Kakashi-sensei, myślę, że powinieneś odpuścić Naruto. Na pewno nie uczył się przez kilka ostatnich dni po natłoku wydarzeń. - osoba wstała. - Zgłaszam się na ochotnika.
Wokół uczniów przeszedł szmer, jednak Naruto wpatrywał się w blondynkę, która wstała.
- Sugu... - usłyszał swój głos.
- Cześć Naruto. - uśmiechnęła się. - Jak noga?

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział ósmy - "Nie ma za co, że cię uratowałam od pały".

- W jak najlepszym stanie. - odparł po chwili osłupiały Naruto.
- Cieszę się. To jak, sensei? Nie odpuścisz Naruto? - spytała Kakashiego.
- Okej, niech ci będzie. Naruto, siadaj, Sugu, chodź tu.
Uzumaki odetchnął z ulgą, Sugu zaczęła iść na środek sali. Gdy się mijali, Naruto szepnął:
- Co ty tu robisz?
- Nie ma za co, że cię uratowałam od pały. - rzuciła z sarkazmem.
Każdy doszedł na swoje miejsce. Sugu zaczęła odpowiadać na pytania, które zadawał jej Kakashi. Po chwili usiadła. Dostała piątkę. Naruto cicho prychnął. Zauważył, że Ino ciągle mu się przygląda.
- O co chodzi? - spytał cicho.
- To z Sugu się całowałeś w szpitalu...
Naruto zesztywniał. Zapomniał o tym.
- Nie martw się. - uśmiechnął się. - To nic nie znaczy. Ona mi się nie podoba.
- A co, jeśli ty jej się podobasz? - spytała.
- Nie ma to dla mnie znaczenia. Mi podobasz się tylko ty.
Ino się uśmiechnęła i skupiła na lekcji. Po dwudziestu minutach zabrzmiał dzwonek. Wszyscy zaczęli się pakować. Następna lekcja to w-f. 
- Ino. - powiedział Naruto. - Zaczekaj na mnie pod salą, muszę pogadać z senseiem.
- Okej.
Ino odeszła, tak samo jak prawie cała klasa. Kakashi się jeszcze pakował. Naruto do niego podszedł.
- Tak, Naruto? - spytał patrząc na niego czarno-czerwonymi oczyma.
- Sensei... - Uzumaki przełknął ślinę. Teraz nie było odwrotu. - Bo...
- Tak?
Naruto odetchnął.
- Niedawno śniło mi się coś. Pod koniec snu był taki gościu w masce, ja mu ją rozwaliłem, a ty, sensei jak zobaczyłeś jego twarz to szepnąłeś "Obito" - Kakashi drgnął. -  i film się urwał, koniec snu.
- Skąd wiesz o Obito? - spytał szorstko.
Uzumaki przełknął ślinę.
- Z tego snu, sensei.
- Rozumiem. I o co chodzi?
- Ja... chciałbym wiedzieć, kim jest Obito. O ile będziesz chciał powiedzieć, sensei.
- Dobrze. - odparł po chwili ciszy. - Powiem ci, kim był Obito. Kiedy masz wolny czas?
- Dzisiaj cały dzień mam wolny.
- Okej... Co ty na to, żebyś przyszedł do mnie do domu po lekcjach?
- Dobrze, sensei.
- Masz dziesięć minut po dzwonku na ubranie się, inaczej jadę do domu sam.
- Rozumiem. Dziękuję sensei.
Naruto wybiegł z klasy kierując się do szatni. Szybko przebrał się na w-f i odnalazł w tłumie Ino, rozmawiała z Sakurą, stała do niego tyłem. Uśmiechnął się i podszedł do Yamanaki. Objął ją w pasie, Ino drgnęła przestraszona, a Sakura się roześmiała.
- Co ci tak do śmiechu, co ? - spytała naburmuszona Ino. - Jakby złapał cię tak Sasuke to też byś się przestraszyła!
- Może i tak. - odparła Sakura ścierając łzę z policzka. - Ale potem bym się odwróciła i palnęła go pięścią w twarz.
- Taaa, jasne. - Ino wytknęła jej język.
- Co sugerujesz?
- Że Sasuke ci się podoba.
- Ty gnido!
Ino wyrwała się blondynowi i zaczęła uciekać przed Sakurą, która ciągle wymyślała jakieś obelgi i wykrzykiwała je w stronę Yamanaki. Naruto westchnął. Podszedł do Sugu.
- Co tu robisz?
- Chodzę do twojej klasy, panie Uzumaki.
- Spadaj.
- Powiedz, o co ci chodzi!
- O nic mi nie chodzi!
- To po co do mnie przylazłeś?
- Pogadać, dowiedzieć się czegoś! Ale ty na mnie naskoczyłaś! O co ci chodzi?!
- O gówno, panie Uzumaki!
Daiki się odwróciła zostawiając Naruto samego. Stał osłupiały, w końcu zadzwonił dzwonek. Otrząsnął się i poszedł pod halę. Był już przebrany, więc nie miał po co wchodzić do szatni. Sugu jako pierwsza zmieniła ubrania i przyszła pod halę. Gdy zauważyła blondyna, prychnęła cicho i usiadła naprzeciw niego patrząc w sufit. Jakby ona obchodziła Naruto... Uzumaki pomyślał o słowach Ino. Co, jeśli podoba się Sugu i ona jest wkurzona dlatego, że chodzi z Ino? Z resztą, jakie to ma znaczenie? Spotkał młodą Daiki kilka dni temu w szpitalu, ona go pocałowała, teraz okazało się, że chodzi do jego klasy. Dobra, jeśli rzeczywiście zadurzyła się w Naruto, niech walczy o jego uznanie. On nie będzie zwracał na nią uwagi. Powoli zaczęli schodzić się inni uczniowie. Hinata jak zwykle lekko zarumieniona patrzyła na Naruto, do którego przysiadła się Ino. Czekali już tylko na nauczyciela.
Po chwili Gai-sensei przyszedł. Otworzył drzwi od hali, wpuścił uczniów, jednak zatrzymał ręką Naruto.
- Tak, sensei? - spytał blondyn.
- Wiem od Kakashiego o wypadku i mechanizmie. Jeśli nie będziesz w stanie ćwiczyć, powiedz, a usiądziesz na ławce.
Naruto się uśmiechnął i odpowiedział:
- Nie bój się, sensei, nic mi nie będzie.
Wszedł na salę, a za nim nauczyciel. Naruto ustawił się w szeregu obok Ino i Sasuke. Gai ich policzył, byli wszyscy. Chouji usiadł, bo nie ćwiczył.
- Dzisiaj gramy w kosza. - oznajmił. - Naruto i Sasuke jako nasi najlepsi gracze będą wybierać dziś drużyny.
Uchiha i Uzumaki wyszli z szeregu i stanęli naprzeciw reszty uczniów. Sasuke wybrał Sugu, Saia, Hinatę i Shino, a Naruto Sakurę, Ino, Kibę i Shikamaru.
Mecz się rozpoczął, w skoku wygrał Sasuke. Podał piłkę do Sugu, a ona zaczęła kozłować. Już miała rzucać, gdy drogę zagrodził jej Naruto.
- No hej. - uśmiechnęła się. - Nie myślisz chyba, że wygrasz ze mną?
- Wręcz przeciwnie, jestem pewien mojej wygranej.
Naruto wyrwał jej piłkę. Obrócił się i podał ją do Ino, która oddała ją Sakurze. Haruno rzuciła do kosza. Przez chwilę piłka toczyła się po obręczy. Po chwili wpadła. 3:0. Wściekła Sugu wybiła piłkę do Sasuke. Uchiha podał ją Saiowi, który zrobił wsad. 3:2. Naruto zabrał piłkę. Rozejrzał się. Wszyscy byli kryci na połowie przeciwnika. Nie miał dostępu do kosza, pod którym stała Sugu. Zagryzł wargę. Nie miał wyjścia, musiał to zrobić. Zaczął sam kozłować. Wkrótce dopadła go Sugu, jednak nie dostała piłki. Uzumaki wyminął ją i skoczył. Był na połowie boiska, jednak rzucił piłkę w kierunku kosza. Nie musiał patrzeć. Był pewny, że trafi. Inni jednak jak jeden mąż wpatrywali się w piłkę, która bezbłędnie wpadła do kosza. Było 6:2. Naruto spadł na nogi, lekko się zachwiał. Poczuł ból dochodzący z miejsca, gdzie lewa noga stykała się z mechanizmem, poczuł krew. Zacisnął zęby i zaczął kryć Sugu. Daiki lekko go popchnęła, jednak Naruto wpadł na ławkę, uderzając w głowę. 
Ostatnie, co poczuł, to krew na twarzy spływająca strużkiem.
Ostatnie, co usłyszał, to krzyki innych, najgłośniejszy był ten Ino.
Ostatnie, co zobaczył, to twarz Ino, czerwona przez krew, która zasłoniła mu widok.
I zapadła ciemność.
~*~
Naruto otworzył powoli oczy. Uderzyła go jasność pomieszczenia, w którym się znajdował. Dostrzegł trzy czupryny: szarą, różową i żółtą. Ino płakała, a Sakura ja przytulała i pocieszała. Kakashi siedział przy oknie patrzył na deszcz.
- G-gdzie ja jestem? - spytał.
Zapłakana Ino rzuciła mu się na szyję, Sakura się uśmiechnęła, a Kakashi się roześmiał.
- Ino... - szepnął Naruto i ją przytulił. Przez te pół dnia jego zakochanie przerodziło się w coś głębszego, cieszył się, że jego dziewczyna jest przy nim.
- Baka. - szepnęła Yamanaka. Odsunęła się. - Wiesz jak ja się o ciebie martwiłam? - spytała.
- Gomenasai, Ino. Nie chcę na nikogo zwalać winy, ale to Sugu mnie popchnęła.
- Wiemy. - odezwał się Kakashi. - Gai już z nią rozmawiał.
- Coś się ze mną stało? 
- Nie, po prostu upadłeś i się mocno walnąłeś.
- To dobrze. Kiedy stąd wyjdę?
- Jeśli chcesz, to już teraz. - odpowiedział mu sensei.
- Więc spadam stąd. 
Naruto odgarnął kołdrę i wstał. Lekko kręciło mu się w głowie, dotknął czoła. Poczuł tkaninę. Podszedł powoli do lustra, które było oparte o ścianę. Na czole miał bandaż. Wziął bluzę z krzesła i bez słowa wyszedł z sali. Słyszał, że idzie za nim Ino.
- Gdzie idziesz? - spytała.
- Przebrać się.
- To... gdzie mam poczekać?
- Możesz iść ze mną.
- Okej.
Wyrównali krok, szli szybko po pustym korytarzu. W końcu dotarli  do szatń. Naruto przepuścił Ino w drzwiach. Yamanaka usiadła na ławce, a Uzumaki podszedł do swojej szafki. ( Mają szafki tak samo jak w Kuroko no Basuke - dop. autorki ) Wyjął swoje jinsy, koszulkę i bluzę. Położył je obok Ino na ławce i powiedział:
- Proszę, tylko nie przeraź się mojej nogi.
- Co? - Ino zdziwiona spojrzała na Naruto. - Czemu mam się przerazić twojej nogi?
- Zaraz zobaczysz. - szepnął.
Szybko rozpiął spodnie i je ściągnął. Z ust Ino wydarł się przytłumiony krzyk.
- A nie mówiłem?
- Ale... czemu masz mechanizm?
- Pamiętasz mój wypadek? -  Ino skinęła głową, w oczach Naruto zebrały się łzy. - Moja mama dostała tak mocno, że umarła dzień później, a ja przeżyłem z zmiażdżoną nogą. Odcięli mi ją i wsadzili mechanizm. - jedna łza poleciała po policzku. - Przepraszam.
Odwrócił się i do końca przebrał. Starł łzę, zamknął szafkę i wziął plecak.
- Idziesz? - spytał.
- Hai, hai.
Wyszli z szatni i skierowali się do sali plastycznej, mieli teraz lekcję z Kurenai-sensei. Po chwili ciszy Ino się odezwała:
- Naruto...
- Hm... ?
- Czy na pewno nic nie łączy cię z Sugu? - spytała cicho.
Naruto się roześmiał. Pomyślał o dzisiejszej kłótni z młodą Daiki.
- Na pewno. Nie masz czego się bać. - odparł.
- To fajnie. - uśmiechnęła się lekko.
Doszli do sali plastycznej, usiedli na krzesłach naprzeciwko niej. Po chwili siedzenia w ciszy usłyszeli, jak ktoś do nich się zbliża. Zza rogu wyszła Sakura. Miała ze sobą torbę. Najwyraźniej też chciała poczekać pod salą plastyczną. W milczeniu usiadła obok nich. Po minucie rozległ się dzwonek. Z sali plastycznej wypadł tłum uczniów. Trójka uczniów odczekała chwilę, po czym weszli do sali. Usiedli na swoich miejscach. Po chwili do sali zaczęła się schodzić klasa 2b. Wszyscy usiedli w swoich ławkach, do Naruto podszedł Kiba.
- Naruto, idziesz z nami dzisiaj na pizzę? - spytał.
- Dzisiaj nie mogę.
- A jak przełożę na jutro?
- To pójdę.
- Okej. Ej, słuchajcie! - Kiba krzyknął do całej klasy. - Jutro po lekcjach ten, kto chce idzie na pizzę. Zbiórka przy bramie szkoły. Dwadzieścia minut po dzwonku idziemy i na nikogo nie czekamy. Bez odbioru.
Inuzuka usiadł. Po chwili zabrzmiał dzwonek zwiastujący koniec przerwy.

~*~ 
Właśnie zadzwonił dzwonek, dla klasy 2b oznaczało to koniec informatyki i pozwolenie na wyjście ze szkoły. Spakowany Naruto czekał na Ino. Gdy podeszła do niego, powiedział:
- Spotkamy się dzisiaj?
- Hm... - Ino się zamyśliła. - Dzisiaj nie mam czasu, przepraszam. Umówiłam się już z dziewczynami.
- Okej.
Poszli razem do szatni, przy której stał Kakashi. Gdy tylko zobaczył blondyna, powiedział:
- Twoje dziesięć minut się skończy za trzy minuty, radzę się pośpieszyć.
- Hai, sensei.
Para weszła do szatni. Naruto zaczął się ubierać. Ino też. Uzumaki cmoknął ją i powiedział:
- Do zobaczenia jutro!
I wybiegł ubrany z szatni. Gdy tylko Kakashi to zobaczył, zaczął iść w kierunku wyjścia ze szkoły. Naruto nie miał wyjścia, szedł za nim. Wyszli ze szkoły, skierowali się do auta senseia. Weszli, Kakashi odpalił silnik i wyjechał na drogę.

czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział dziewiąty - Chokorēto Cafē.

Po pięciu minutach rozmowy o szkole Naruto i Kakashi zatrzymali się pod blokiem. Wysiedli. Naruto się dziwił. Lubił Kakashi-senseia, ale chyba powinien jakoś dziwnie się czuć, kiedy do niego jedzie, co nie? Blondyn potrząsnął głową, żeby odegnać te myśli. Kakashi to zauważył i spytał:
- Coś się stało?
- Nie, nic.
Kakashi otworzył drzwi i wszedł do klatki, za nim Naruto. Po chwili znaleźli się w mieszkaniu Hatake. Naruto już tu kiedyś był. Zdjęli kurtki i buty, przeszli do kuchni.
- Nie ma Aomi, sensei? - spytał Uzumaki.
- Nie. Po szkole poszła do Hanabi. Chcesz colę?
- Chętnie.
Uzumaki usiadł przy stole, a Kakashi wyjął z lodówki dwie puszki Coca Coli. Postawił je na stole i zajął swoje miejsce.
- Więc chciałeś, żebym opowiedział ci o Obito. - Naruto kiwnął potwierdzająco głową. - Poczekaj.
Kakashi wstał i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił, w ręce miał ramkę. Dał ją Naruto i usiadł. Uzumaki ją obejrzał. Miała w środku zdjęcie. Była na nim trójka dzieci. Jeden szarowłosy z maską, brązowowłosa dziewczyna i kruczowłosy chłopak w goglach.
- Kto to? -spytał blondyn.
- Ten w masce to ja. - Uzumaki prychnął "jakbym nie wiedział" - Dziewczyna to Rin, spotkałeś ją w wypożyczalni filmów. Ten chłopak to Obito. - dodał już smutniej.
- On nie żyje, prawda? - zapytał cicho Naruto.
- Prawda. Umarł osiemnaście lat temu.
- Opowiesz mi o nim, sensei?
Kakashi kiwnął głową. Upił łyk coli z otwartej wcześniej puszki. Odezwał się po chwili.
- Spotkałem Obito w drugiej klasie podstawówki. Przeprowadził się wtedy z Korei do Osaki, gdzie mieszkałem jako dziecko. Na początku nie zwracałem na niego uwagi. Już wtedy ja i Rin byliśmy przyjaciółmi. W trzeciej klasie zaczęliśmy się kumplować, w czwartej stworzyliśmy paczkę. Trochę mi go przypominasz. Był zawsze roześmiany, nigdy się nie poddawał. Był sierotą mieszkającą w domu dziecka, jego rodzice umarli rok po przeprowadzce. Nie miał innej rodziny. Zawsze wpadał w kłopoty, z których ja i Rin musieliśmy go wyciągać. - roześmiał się, po czym spoważniał. - Na jego dwunaste urodziny przygotowaliśmy mu z przyjaciółmi przyjęcie-niespodziankę. Ja sam wybierałem miejsce imprezy- las. Żeby tam dotrzeć, trzeba było skoczyć z drzewa na drzewo nad rzeką, która kończyła się groźnym wodospadem. Przyprowadziliśmy go. Ja skoczyłem pierwszy, żeby pokazać, jak to zrobić. Zaraz po mnie była Rin. Przeskoczyła, ale Obito źle wyskoczył. Spadł do wody. - Kakashi wziął łyka coli. - Wskoczyłem za nim i wyciągnąłem go na skałę. Przeskoczył na drugą. Była ona zbyt mokra, ześlizgnął się do wody i spłynął razem z wodospadem. Ja zszedłem bokiem góry, z której spływał, Rin sprowadzała pomoc w tym czasie Przepłynąłem na drugi brzeg, gdzie leżał na piasku Obito. Zawiązałem go w moje ubrania, żeby się nie wykrwawił, miał bardzo dużo ran. W końcu doszedłem z nim poza las, gdzie była już karetka. Pojechaliśmy z nim do szpitala. Sam uznał, żeby go uśpili, ale dali mu znieczulenie, żeby mógł z nami porozmawiać.
Nastała cisza. Naruto napił się coli. W końcu się odezwał.
- Dziękuję, sensei.
- Nie ma za co. - Kakashi się uśmiechnął. - Mam pytanie. Chciałbyś sobie dorobić?
- Kto by nie chciał. - zaśmiał się Naruto.
- Aomi chce nauczyć się grać na gitarze... Nie pouczyłbyś jej?
- W sumie to mogę. Nie ma problemu. - uśmiechnął się.
Po chwili poczuł wibracje w kieszeni. Wyjął telefon, dzwonił jego tata. Odebrał.
- Tak? U Kakashi-senseia. Tak. Dobra, okej. Cześć.
- Kto to?
- Mój tata. Muszę już iść.
Przeszli do holu, Naruto zaczął się ubierać. Gdy skończył, odezwał się do senseia.
- Dziękuję, że mi opowiedziałeś o Obito, sensei.
- Nie ma za co. Jak Aomi wróci to pogadam co z tą gitarą i zadzwonię, okej?
- Okej. To cześć, sensei.
- Cześć.
Naruto wyszedł, Kakashi zamknął za nim drzwi i wrócił do kuchni. Spojrzał na ramkę ze zdjęciem. Usiadł i wziął do ręki. Poczuł, jak łzy zbierają mu się w oczach. Szybko je starł i odniósł ramkę na swoje miejsce, komodę w jego sypialni.

~*~
Naruto wszedł do domu. Zdjął buty, czapkę i kurtkę, położył na ziemi plecak, po czym wszedł do kuchni, w której krzątał się Minato.
- Hej, tato.
- Cześć, Naruto. - Minato się odwrócił i drgnął z nożem w ręce. - Co to jest?
- Co? - spytał zdziwiony Naruto.
- Bandaż. - pokazał Minato nożem. - Coś ci się stało? - spytał zatroskany.
- Aaa, to. - Naruto zrobił swój wyszczerz. - Spadłem na ławkę na w-fie, to wszystko. Nic mi nie jest.
- To dobrze. - Minato odetchnął z ulgą.
- Tato, jest możliwość, żebym uczył Aomi gry na gitarze? Dzisiaj sensei mi to zaproponował.
- Jeśli chcesz to nie ma sprawy.
- Tylko, że Aomi nie było w domu, jak wróci, to sensei z nią pogada i do mnie zadzwoni.
- Ok.
Naruto wyszedł. Zabrał plecak i poszedł do swojego pokoju. Ze zrezygnowaniem włączył radio i usiadł przy biórku. Musiał zająć się lekcjami.
Koszmar.
~*~

Kakashi siedział na kanapie i oglądał telewizję. Spojrzał na zegarek, za niecałe pół godziny powinien być u Rin, umówili się. Wyłączył telewizor i poszedł do sypialni. Zabrał świeże ubrania i poszedł się odświeżyć. Po piętnastu minutach był już na dole. Z szuflady komody wyjął kartkę i długopis. Szybko na niej napisał:
Wyszedłem z przyjaciółką, wrócę wieczorem.
Położył kartkę na stole w jadalni i zaczął się ubierać. Miał nadzieję, że Aomi nie zasiedzi się długo u Hanabi.
~*~
Iruka zapukał do pokoju Naruto, po czym otworzył drzwi. Uśmiechnął się, gdy zobaczył blondyna siedzącego nad książką od chemii.
- Tak, Iruka? - spytał Uzumaki.
- Przyszła do ciebie Ino.
- Co? - zapytał wstrząśnięty.
Iruka się roześmiał.
- Czeka na dole. Pośpiesz się, bo twój ojciec wziął ją na przepytywanki.
Umino wyszedł z pokoju, Naruto zerwał się z miejsca, szybko zabrał portfel, komórkę i bluzę. Zgasił światło i siląc się na spokojny chód zszedł na dół.
Po chwili wszedł do jadalni. Przy stole rzeczywiście siedziała Ino, rozmawiała z Minato.
- Hej Naruto. - przywitała się, gdy zobaczyła blondyna.
- Cześć. Mam nadzieję, że mój tata nie zrobił ci przesłuchania a'la komisariat? - spytał patrząc znacząco na ojca.
Ino razem z Minato się roześmiali.
- Nie, porozmawialiśmy tylko. Nie masz ochoty wyjść?
- Chętnie.
Ino i Naruto przeszli do holu. Uzumaki pomógł Yamanace założyć kurtkę, przez co blondynka lekko się zarumieniła, a jej chłopak roześmiał.
- Co cię tak bawi? - nadymała usta udając naburmuszoną.
- Mnie? Nic, czemu tak sądzisz? - odparł między napadami śmiechu.
Ino przewróciła oczami i się uśmiechnęła, Naruto skończył się ubierać.
- Wychodzimy! - krzyknął do taty.
Wyszli z mieszkania i bloku, stanęli pod budynkiem.
- Miałaś dzisiaj spotkać się z dziewczynami. - powiedział Naruto.
- Tak, wiem. - odparła Ino. - Ale Sakura musiała pomóc rodzicom, a Hinata Nejiemu. - nastała chwila ciszy, po czym Yamanaka dodała - Wiesz, że Neji zakochał się w TenTen?
- Serio? - Naruto zamyślił się. - Nie spodziewałem się tego po nim. 
Ino w odpowiedzi się zaśmiała.
- Gdzie idziemy? - spytał Naruto po chwili.
- Nie wiem. Nudziło mi się, więc do ciebie przyszłam.
- No to chodź.
Naruto złapał Ino za rękę i pociągnął w tylko sobie znanym kierunku.
- Gdzie idziemy?
- Zobaczysz. - odwrócił się i wytknął jej język.
Po chwili szybkiego marszu zatrzymali się pod jakąś budką.
- Co to?
- Kawiarnia Chokorēto Cafē*. Najlepsze lody, ciasta, kawy, czekolady i herbaty w całym Tokio. - odparł tonem z reklamy.
Rzeczywiście, Ino znała tą reklamę. Słyszała ją wiele razy w przeciągu ostatniego miesiąca.
Naruto otworzył drzwi i wpuścił Yamanakę, po czym sam wszedł do lokalu. Kawiarnia była urządzona na ciepło. Ściany były ciemnoczerwone, a podłoga, stoły i krzesła w kolorze ciemnego drewna. Okna były zasłonięte pomarańczowymi zasłonami. Ino stwierdziła, że kawiarenka jest przytulna. Zdjęli kurtki i usiedli przy stoliku w kącie. Po chwili przyszła do nich kelnerka i z uśmiechem na ustach wręczyła im menu. Po chwili zdecydowali, że zamówią dwie czekolady i dwie szarlotki. Gdy kelnerka wróciła, Naruto oznajmił jej, co wybrali. Odeszła i zostawiła ich samych.
- Ładnie tu. - odezwała się po chwili ciszy Ino. - Sam wybierałeś?
- A co, nie wierzysz, że ja? - Naruto roześmiał się, a Ino zarumieniła. - Sakura powiedziała mi kiedyś, że tu jest taka fajna kafejka, jeszcze tu nie byłem, więc przyszedłem z tobą.
Ino zarumieniła się jeszcze bardziej. Przyszła kelnerka i postawiła przed nimi ich zamówienie. Odeszła po drodze obracając się i patrząc na Naruto zachłannym wzrokiem, który zauważyła tylko Yamanaka.
- Spodobałeś się tej dziewczynie. - szepnęła upijając łyk czekolady.
- A co, zazdrosna? - spytał również szeptem biorąc kawałek ciasta do ust.
- Może. - teraz Ino wzięła się za ciasto.
- Nic nie poradzę na to, że jestem taki wspaniały. - Naruto się wyszczerzył.
Ino przewróciła oczami. Obydwoje zaczęli konsumować czekoladę i ciasto. Po chwili Ino się odezwała:
- Pysznie tu. Trzeba podziękować Sakurze za wybór.
Naruto się roześmiał.
- Co sądzisz o niej i Sasuke? - upił łyk czekolady.
- Nie wiem. Jest na niego ostro wkurzona od niecałego roku, może niedługo jej przejedzie?
- Myślisz, że mu wybaczy?
- Cuda się zdarzają.
- No nie wiem... Czy wybaczyłabyś jakiemuś chłopakowi, gdybym miał przez niego wypadek i umarł?
- Nie... - szepnęła Ino.
- Więc czemu sądzisz, że Sakura wybaczy Sasuke?
- Nie wiem, po prostu chciałabym, żeby się zaprzyjaźnili. - spuściła głowę. - Sasuke był głupi. Pozbądził się chłopaka Sakury i myślał, że rzuci mu się w ramiona. A ona zamiast tego odkryła, że to on zaaranżował ten wypadek. I wsadzili ojca Sasuke do więzienia. Trochę mi go szkoda. Był niby surowy, ale lubiłam go.
- Prawda. Był dla Itachiego autorytetem.
Nikt nie chciał drążyć tego tematu, zajęli się swoim zamówieniem. Po chwili skończyli jeść i pić. Naruto położył na stoliku pieniądze i wyszli z lokalu. Od razu stanęli jak wryci. Co jak co, nie spodziewali się, że na ziemi będzie leżała pięciocentymetrowa warstwa śniegu, który nadal padał. Spojrzeli po sobierównocześnie zaskoczeni, zdziwieni i weseli. Roześmiali się razem.
Naruto zauważył, że Ino lekko się trzęsie. Nic dziwnego, miała na sobie lekką kurtkę na jesień. Bez chwili wahania Naruto ściągnął swoją zimową kurtkę i dał ją Ino. Spojrzała na niego zdziwiona.
- Jest ci zimno, widzę. Weź ją i załóż.
- Dziękuję. - Ino wzięła kurtkę i pocałowała Naruto w policzek. Założyła ją. - Od razu cieplej.
- Wiedziałem. - uśmiechnął się.
Poczuł falę zimna, która go zalewała. No, ale nie czas teraz na użalanie się nad sobą!
- Powinnam już powoli wracać... - powiedziała Ino.
- To chodź.
Naruto złapał ją za rękę i pociągnął w kierunku jej domu. Droga do celu zleciała im szybko na rozmowie. Oboje cieszyli się, że wyszli do kawiarenki. Gdy doszli do domu Yamanaki, Ino się odwróciła i sciągnęła kurtkę Naruto.
- Proszę. - podała ją blondynowi. - Dziękuję. - Pocałowała go w policzek.
- Nie ma za co. - Naruto założył kurtkę. - Do jutra. - Cmoknął Ino i poszedł, po drodze machając swojej dziewczynie.
~*~
* Chokorēto Cafē - wymyślona przeze mnie kafejka, znaczy chyba czekoladowa kawiarnia, bo 'chokorēto' to po japońsku czekolada :)

niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział dziesiąty - gitara.

Święta Bożego Narodzenia były już równo za dwa tygodnie. Minato i Iruka kupili już prezenty. Cała klasa 2a oprócz Kakashiego i Naruto była przygotowana na Wigilię klasową. Dodatkowo Ino kupiła coś dla swojego chłopaka na prawdziwą Wigilię. Uzumaki natomiast miał kupiony tylko jeden prezent, a wypadałoby kupić coś dla każdego, ne?
Naruto po rozstaniu się z Yamanaką nie wrócił do domu, tylko zadzwonił do taty, że później wróci. Natychmiast swoje kroki skierował do niedalekiego centrum handlowego " Kaimono ". Miał zamiar kupić przeznty na święta i sobie coś, o czym marzył długi czas. Ot, taki prezent od serca.
Wszedł do przestronnego budynku i się do siebie uśmiechnął. Wnętrze centrum handlowego zostało udekorowane na świątecznie. Od razu skierował swoje kroki do sklepu z akcesoriami dla płci męskiej- chciał kupić Sasuke na Wigilię klasową bransoletkę i pasek. Od razu odnalazł swoje cele. Wybrał ciemnobrązową plecioną bransoletkę i granatowy pasek. Zapłacił i wyszedł ze sklepu. Teraz poszedł do jubilera po prezent dla Ino. Zakupu dokonał już przez internet, więc musiał tylko odebrać podarunek dla swojej dziewczyny. Po chwili wyszedł z drugą torbą. Po trzydziestu minutach kupił prezenty dla wszystkich- dla Minato ramki na zdjęcia ( Namikaze jest fotografem ) i kubek z napisem "najlepszy tata na świecie", dla Jiraiyi ( zawsze spędza z nimi święta ) poradniki dla pisarzy, a dla Iruki książki dla nauczycieli angielskiego.
Teraz przyszła kolej na podarunek dla niego. Z błogim wyrazem twarzy wszedł do muzycznego sklepu i dopadł stojaka z płytami grup koreańskich. Kupił dwie Beast i SHINee, a trzy Big Bang'u. Następnie jego wzrok powędrował na gitarę, na którą zbierał długi czas pieniądze. Poprosił pracownika sklepu i powiedział, że ją kupuje. Razem z pokrowcem, kostką i zapasem strun, oczywiście. Z uśmiechem na ustach wyszedł z sklepu obładowany torbami i pokrowcem z gitarą. Skierował się do siedzeń stojących niedaleko niego. Usiadł i wyciągnął komórkę z kieszeni. Wykręcił numer. Po chwili w słuchawce odezwał się znudzony męski głos.
- Halo?
- Jestem w Kaimono. Na rzeczy przegranego zakładu wozisz mnie tam, gdzie chcę... Przyjedź po mnie i zawieź mnie do domu.
- Nie możesz autobusem?
- Nie. Mam ze sobą pięć toreb i gitarę.
- Oi, po co ci gitara? Występ dawałeś? ( oi - hej )
- Iie. Kupiłem ją dzisiaj. ( iie - nie )
- Po kie licho ci tyle instrumentów?
- To tylko druga gitara, a w domu mam perkusję i keyboard. Nie przesadzaj. Nie przeszkadzają ci, bo masz swój pokój, ne?
- Nie przeszkadzają, ale co za różnica?
- Matko... Ja na twoje sprzęty nie narzekam.
- Bo to są konsole, na których pozwalam ci grać!
- Nie ważne. Za dziesięć minut przed głównym wejściem. Cześć.
Naruto się rozłączył i schował komórkę. Wiedział, że mimo kłótni to i tak po niego przyjedzie. Z westchnieniem powlókł się do automatu i kupił sobie colę. Do uszu włożył słuchawki i puścił jakąś piosenkę. Usiadł na fotelu tak, żeby widzieć wejście, w którym miał zjawić się jego tymczasowy kierowca.
~*~
Kakashi siedział w kawiarni z Rin. Skończyli posiłek i wyszli. Po chwili ciszy Hatake się odezwał.
- Zamknij oczy.
Rin spojrzała na niego pytająco, ale wykonała jego polecenie. Kakashi upewnił się, że jego przyjaciółka nie podgląda, po czym wziął w rękę trochę śniegu, którego było pełno na ziemi. Rzucił go lekko prosto w twarz Rin. Nohara od razu otworzyła oczy.
- Oberwie ci się. - uśmiechnęła się szatańsko i zabrała śnieg, z którego zaczęła formować śnieżkę.
- Chciałabyś. - Kakashi się roześmiał i znowu rzucił jej śniegiem w twarz.
Rin rzuciła śnieżkę i popchnęła przyjaciela. Kakashi wylądował na górce śniegu. Wziął pełno białego puchu i znowu rzucił w twarz Noharze.
- Ładnie to tak rzucać we mnie? - spytał.
- A we mnie to ładnie? - naburmuszyła się.
Kakashi wstał i się nachylił.
- Jasne. - szepnął jej na ucho, na co dziewczyna się lekko zarumieniła. ( wiecie, oddziaływanie Kakashiego na inne dziewczyny ;3 - dop. autorki. ). - Idziemy do mnie? Pogramy w coś.
- Hai! - Nohara zasalutowała, na co obydwoje wybuchli śmiechem.
Kakashi złapał ją za rękę i zaczęli iść w kierunku domu Hatake, który nie znajdował się daleko.
Po pięciu minutach byli na miejscu. Weszli do mieszkania. Kakashi zauważył od razu, że kartka, którą zostawił dla Aomi nadal była na swoim miejscu. Podszedł do niej i ją wyrzucił z grymasem na twarzy. Z resztą, co się martwi? Dziewczyna sobie poradzi.
- Coś się stało? - spytała Rin.
- Nie. Chodź, idziemy grać. - uśmiechnął się zawadiacko.
Rin lubiła go właśnie takiego. Zabawnego, sprytnego i chytrego Kakashiego a nie jakiegoś smutasa, który się za niego podawał. Z uśmiechem przeszła do dość dużego salonu z kanapą po środku pokoju. Naprzeciwko niej stała spora plazma, a przed nią stolik na kawę. Wszystko było urządzone w kolorach beżu i brązu. Usiadła na kanapie, a Kakashi włączył  konsolę i podał jej pad'a. Okazało się, że będą grać w GTA.
- Mam nadzieję, że nadal lubisz tą grę? - spytał dżentelmeńskim tonem.
- Jasne, jak mogłabym ja porzucić? - razem się roześmiali i zaczęli grać.

Po godzinie Kakashi zatrzymał grę. Gdy Rin spojrzała na niego pytającym wzrokiem, odpowiedział wymijająco:
- Muszę zadzwonić.
Wstał i przeszedł do kuchni. Wyjął telefon i wykręcił numer do Aomi. Po chwili odebrała.
- Hm?
- Jesteś jeszcze u Hanabi?
- Właśnie wyszłam. O co chodzi?
- To dziwne, że się martwię, że nie ma cię w domu o ósmej? Nie przywykłem do tego, żebyś wychodziła na tak długo.
- Jejuu, senpai! Nie jestem małą dziewczynką!
- Masz tylko trzynaście lat! Przypomnę ci, że trzy lata temu nie chciałaś nosa wychylić zza drzwi!
- Tak. - powiedziała niecierpliwie. - Gomenasai, senpai, ale to było trzy lata temu. - dodała spokojniej.
- Masz rację, przepraszam. Po prostu się martwię.
- Będę w domu za około pół godziny.
- Dobrze. Uważaj na siebie.
- Ossu! - roześmiała się. - Do zobaczenia.
- Pa.
Aomi się rozłączyła, a Kakashi wrócił do salonu.
- Kto to? - spytała Rin.
- To była Aomi.
- Kto to? - powtórzyła swoje pytanie Rin.
- A no tak. Ty jej nie znasz. - Kakashi podrapał się po tyle głowy. - Poznasz ją za pół godziny. Wracamy do gry?
- Jasne.

~*~ 
Sasuke z westchnięciem jednym ruchem ściągnął z siebie słuchawki i wyłączył muzykę. Wyszedł z pokoju i skierował się na dół, do kuchni. Gdy już tam wszedł, otworzył szafkę w poszukiwaniu chipsów. Usłyszał otwieranie drzwi. Wychylił się zza framugi i spojrzał na obiekt wydający tak charakterystyczny odgłos. Do domu wszedł Itachi.
- O, Sasuke. Cześć.
- Gdzie byłeś?
- U taty. - odparł smutnym głosem Itachi. Sasuke zmarkotniał. Wiedział, że jego brat bardzo przeżywał, gdy wtrącili ich ojca do więzienia. - Powinieneś go odwiedzić.
- Pewnie mnie nienawidzi.
- Dzisiaj pytał się o ciebie i Sakurę. Nadal cię nienawidzi?
- Taa...
Bracia przeszli do kuchni, Sasuke wrócił do szukania chipsów, a Itachi wyjął sok i zaczął go pić. Gdy młodszy zauważył, że oderwał usta od napoju, odezwał się:
- Ciągle masz mi za złe, prawda?
Itachi się roześmiał.
- Nie. Zrobiłeś to, co chciałeś. Nawet, jeśli miałbym ci za złe, to co by to zrobiło? Znienawidziłbym cię, a nie chcę tego. Ale nie ukrywam, że i tak wolałbym, gdybyś tego nie robił. Co się stanie to się nie odstanie.
Między braćmi zapadł cisza, Sasuke znalazł upragnione chipsy. Tymczasem do kuchni weszła Mikoto, ich matka.
- Jak tam u ojca? - zapytała Itachiego.
- Dobrze. Za cztery lata wróci do domu albo za rok za dobre zachowanie.
- Cieszę się. - Mikoto lekko się uśmiechnęła.
Sasuke ulżyło. Ich ojca- Fugaku- mieli wsadzić na dziesięć lat, teraz karę obniżyli o połowę, a jeśli będzie dobrze się zachowywał, to wyjdzie za rok. Uśmiechnął się sam do siebie i wymknął się z kuchni.
- Sasuke!- zawołała za nim mama. - Za godzinę kolacja!
- Okej!- odkrzyknął.
~*~ 
Aomi stała przed drzwiami do mieszkania. Teraz będzie to, co zawsze: krótki opieprz od Kakashiego, Aomi to oleje i pójdzie oglądać telewizję, później Hatake się do niej przysiądzie i tyle będzie ze złości. Westchnęła i wyjęła komórkę. Pół godziny już minęło, więc nie ma szans, żeby jeszcze gdzieś pójść. Odetchnęła głęboko i wygrzebała klucze z kieszeni. Otworzyła mieszkanie i przekroczyła próg. Zamknęła drzwi. Postawiła torbę na ziemi i zaczęła się rozbierać.
- Senpai, jestem! - krzyknęła.
Jak na zawołanie ujrzała Kakashiego. ( zawołała, ale to nie ważne xD- dop. autorki )
- Chodź, poznasz kogoś. - powiedział.
Aomi się zdziwiła. Tutaj powinno być kazanie, że nie może na tak długo wychodzić, a on komuś ją przedstawić.
Poszła posłusznie do salonu ( ale wzięła torbę ) za Kakashim, na kanapie siedziała brązowowłosa kobieta, na oku w wieku Hatake.
- Konbanwa. - przywitała się Aomi. ( konbanwa- dobry wieczór )
- Cześć. - odpowiedziała brązowowłosa. - Ty to Aomi? - dziewczyna kiwnęła głową. - Jestem Rin, przyjaciółka Kakashiego.
Aomi spojrzała na Kakashiego. Po co ta cała szopka? Może już iść?
- Ach, pewnie masz lekcje nieodrobione, leć odrabiaj, nie przytrzymuję cię. - Rin się uśmiechnęła.
- Hai. - Aomi odwzajemniła gest. - To spadam.
Dopadła w tempie ekspresowym schody, później swój pokój. Położyła torbę na podłodze i rzuciła się na łóżko. Rozejrzała się. Coś się zmieniło. Przecież ona nigdy nie miała gitary! Podeszła do instrumentu opierającego się na stojaku. Przyjrzała jej się. Przecież to była edycja limitowana! Podpisywana przez Big Bang na ostatnim koncercie. Obróciła gitarę. Rzeczywiście, było tam pięć podpisów. Sama gitara była niebiesko-czerwona. Aomi zapisała sobie w pamięci, żeby mocno podziękować Kakashiemu. Spojrzała na ścianę całą w plakatach koreańskich grup. Szybko wyszukała ten Big Bangu. Uśmiechnęła się do siebie, po czym wstała i wzięła się za lekcje.
Kakashi usiadł na sofie. Przed chwilą wyszła Rin. Myślami uciekł do Aomi. Ciekawe, czy spodoba jej się gitara, pomyślał. Nieźle się namęczył, żeby ją zyskać. Natychmiast przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie.
~*~
Kakashi chodził po uliczkach Tokyo. Był tu tylko pół roku, a już pokochał to miejsce. Usiadł na ławce i spojrzał w niebo. Dzisiaj była piękna pogoda, chmury leniwie sunęły po lazurowym tle. Hatake zauważył, że ktoś mu się przygląda. Była to mała, na oko dziesięcioletnia dziewczynka.
- Cześć. - odezwał się. - Jak się nazywasz?
- Aomi. - odparła i zrobiła krok w stronę mężczyzny.
- Z kim przyszłaś? Zgubiłaś się? - spytał Kakashi.
- Nie mam z kim przyjść, ja jestem sama.
Te słowa uderzyły Kakashiego. Były wypowiedziane z taką siłą... przez małą dziewczynkę.
- Chodź ze mną. - uśmiechnął się. - Też jestem sam. Moja rodzina i przyjaciel umarli.
- J-jak się nazywasz?
- Jestem Kakashi Hatake. Pójdziesz ze mną? - spytał wyciągając rękę do dziewczynki.
- Tak, senpai. Pójdę. - uśmiechnęła się delikatnie.
Podeszła do niego, Kakashi wstał i złapał ją za rękę. Od razu mu było lepiej. Nie będzie sam.
~*~
Gdy Aomi usłyszała, że drzwi za Rin się zamykają, szybko wstała i zeszła na dół.
- Senpai! - zawołała. Gdy tylko go zauważyła stojącego w wejściu do kuchni, rzuciła mu się na szyję. - Arigatou, senpai.
- Nie ma za co. Spodobała ci się gitara?
Aomi go puściła i odsunęła się kawałek.
- Tak. - uśmiechnęła się. - Jest piękna. Skąd wiedziałeś, że ich kocham?
- Serio? To nie jest takie trudne. Masz chyba siedem ich plakatów na ścianie.
- Fakt. - roześmiali się.
- Naruto powiedział, że może cię uczyć.
- Serio? Super!
- Czyli się zgadzasz?
- Mhm.
- To dzwonię do niego.
Kakashi przeszedł do salonu, a Aomi do kuchni. Była głodna, przydałoby się coś zjeść.
Po chwili znalazła chipsy. Wróciła do salonu, w którym Kakashi właśnie się rozłączał z Uzumakim
- I jak?
- W środę po lekcjach go przywiozę, nie idź do Hanabi.
- Hai!
Aomi weszła na górę z paczką chipsów w ręce. Szybko wybrała numer do Hanabi, jej przyjaciółki.
- Tak?
- Pamiętasz limitowaną edycję gitar z podpisami Big Bang?
- Mhm.
- Mam czerwoną! 
- Co? - Hanabi nie dowierzała. - Skąd?
- Senpai mi załatwił.
- Nieźlee. Nie wiedziałam, że on taki jest.
- Ja też. Ale się cieszę. W środę po lekcjach przychodzi Naruto i będzie mnie uczył.
- To genialnie! Oj, sorry, muszę kończyć, tata mnie woła.
- Jasne, pa.
Aomi się rozłączyła i odłożyła komórkę. Włączyła wieżę i puściła płytę Big Bang. Nawet nie zauważyła, kiedy usnęła z chipsami w jednej ręce, a pilotem od stereo w drugiej.

piątek, 8 marca 2013

Rozdział jedenasty - sen.

Kakshi wyszedł spod prysznica. Stanął naprzeciwko lustra powieszonego nad umywalką. Przeczesał włosy ręką i się sobie przyjrzał. Sam już zapomniał, czemu od dziecka zakrywa swoją twarz. Westchnął i naciągnął na siebie maskę, która była połączona z materiałem na szyi, który ją podtrzymywał. Założył spodnie od piżamy i opuścił łazienkę. Podszedł do drzwi od pokoju Aomi. Zapukał, ale nie usłyszał odpowiedzi. Ponowił czynność, lecz nadal dziewczyna się nie odezwała. Otworzył drzwi i wsunął głowę do pokoju. Zobaczył Aomi leżącą na łóżku, najwyraźniej spała. Mimowolnie się uśmiechnął i podszedł do dziewczyny. Wziął paczkę chipsów i wyłączył wieżę. Przykrył Aomi kocem leżącym na fotelu obok. Gdy skończył czynność, dziewczyna mruknęła coś jakby 'Shake it, shake it for me' (JJ Project- Bounce <3). Uśmiechnął się jeszcze raz. Zgasił światło i wyszedł z pokoju.
Skierował się do swojej sypialni i położył się do łóżka. Już po dwóch minutach spał w najlepsze.
~*~
Minato biegł po korytarzu szpitala w konkretnym kierunku. Otworzył szybko drzwi na prawo, wbiegł do pokoju. Na szpitalnym łóżku leżała Kushina, spod kołdry wystawała tylko jej głowa i włosy. Włosy, które Minato tak kochał. Kushina, jego pierwsza i prawdziwa miłość...
- Kushina... - wyszeptał.
Z jego oczu zaczęły lecieć łzy. Nie mógł ich zatrzymać. Dopadł łóżko żony i uklęknął przy nim. Złapał Kushinę za rękę i ją delikatnie pocałował.
- Proszę... Nie zostawiaj mnie...
- Minato. Nie płacz, proszę. - Kushina lekko się uśmiechnęła.
- Ja... Proszę, nie zostawiaj nas! - z oczu Minato nadal płynęły łzy.
- Ja chciałabym, ale... Przepraszam, Minato. Wybacz mi. - ostatnie słowa wypowiedziała ledwo dostrzegalnym szeptem. - Gomen.
Jej powieki opadły, ciało zesztywniało, jednak na ustach nadal został uśmiech. Uśmiech, w którym Minato zakochał się od razu. Namikaze pocałował- teraz już sztywną- rękę Kushiny, po czym wstał.
- Przepraszam, że cię nie uratowałem. Wybacz.- powiedział.- Do zobaczenia po drugiej stronie.- dodał po chwili z lekkim uśmiechem.
Następnie opuścił szpital i spojrzał załzawionymi oczami na niebo. Przepraszam...

~*~
Minato gwałtownie się obudził. Ten koszmar śnił mu się ciągle od piątku, śmierci Kushiny. Momentalnie w jego oczach stanęły łzy. Złapał się za głowę i ją potrząsnął. Nie mógł ciągle o tym myśleć. Ma nowe zlecenie od jakiejś gazety, musi się skupić.
Minato wstał i podszedł do szafy. Wyciągnął z niej koszulkę, jinsy, bluzę z golfem i bieliznę. Następnie Namikaze skierował się do łazienki. Wziął szybki prysznic i się ubrał. Zszedł na dół. Zrobił sobie kilka kanapek i spakował je do torebki. Zabrał jeszcze swoją lustrzankę i opuścił mieszkanie. Dzisiaj musiał dokończyć robić zdjęcia.

~*~
Aomi wstała zsuwając z siebie koc. Włączyła muzykę i podeszła do szafy. Otworzyła ją i obleciała wzrokiem wszystkie ciuchy. Co jak co, zawsze była dobrze zaopatrzona, Kakashi długo walczył o nią w sądzie, więc cóż... Aomi miała fajnie. Wybrała sobie jinsy (wszyscy tu noszą jinsy xD - dop. autorki ), czerwoną bluzkę z rękawem do łokcia i szarą marynarkę. Szybko wzięła prysznic i po dwudziestu minutach była już ubrana w kuchni. Zrobiła sobie kanapkę i na szybko ją zjadła, a do plecaka schowała torebkę z drugim śniadaniem.
Spojrzała na zegarek i zaklęła cicho pod nosem. Musi biec, żeby zdążyć na autobus. Złapała plecak, szybko się ubrała i wypadła z mieszkania, oczywiście je zamknęła.
Z daleka zauważyła, że jej autobus odjechał z przystanku.
- Shimatta.- zaklęła cicho pod nosem.
Doszła do przystanku. Kolejny autobus był za dwadzieścia minut. Ze zrezygnowaniem usiadła na ławce pod daszkiem. Na bank się spóźni.
Jej rozmyślenia przerwał czyiś krzyk.
- Oi, Aomi!
Podniosła głowę. Z drugiej strony jezdni stał Itachi i ją wołał. Gdy zauważył, że go usłyszała, krzyknął jeszcze:
- Chodź tu!
- Idę! - odkrzyknęła i wzięła swój plecak. Po chwili była po drugiej stronie, obok Uchihy. Kto wie, może się nie spóźni?- O co chodzi, Itachi?
- Nie powinnaś być już w autobusie?
- Uciekł mi.
- Chodź.
Itachi złapał ją za rękę i pociągnął w jakimś kierunku.
- O co chodzi?
- Podrzucę cię do szkoły. - odpowiedział.
Doszli do domu Uchihów, który stał obok. Itachi zostawił na chwilę Aomi, wrócił prowadząc rower.
- Wsiadaj na bagażnik. Wszystkie nasze rowery są dla ciebie za duże, więc pojadę z tobą na bagażniku.- oznajmił.
- Poczekam na kolejny autobus.
- Masz pierwszą technikę?
- Tak.
- Do Madary radzę ci się nie spóźniać.
- Dobra, pojadę.- Aomi westchnęła.
- To wsiadaj.
Itachi usiadł na krzesełku, a Aomi wgramoliła się na bagażnik. Po chwili już jechali ulicami Tokyo. Nikt się nie odzywał. Uchiha chciał jak najszybciej pedałować, a Aomi musiała utrzymać się na bagażniku.
Młoda dziewczyna zastanawiała się, skąd taki gest ze strony Itachiego. Nie spodziewała się tego po członku Akatsuki, ale musiała przyznać, że chyba to właśnie jego najbardziej lubiła z tej bandy. Wszyscy byli różni, na przykład Deidara gadał ciągle o rzeźbach, Hidan o Jashinie, Kakuzu o kasie, Sasori o marionetkach, Zetsu o roślinach. Jedynie Itachi, Kisame, Konan, Yahiko( Pain) i Nagato byli spoko. No może jeszcze Akasuna( Sasori). Ale tylko wtedy, jeśli nie ma pomysłu na nową lalkę lub nie jest nimi do końca zajęty. Wtedy Aomi wręcz nie potrafiła z nim wytrzymać. Ulatniała się i zostawiała go Deidarze, jego najlepszemu kumplowi. To takie dziwne, że Douhito( Deidara) i Akasuna tak dobrze się dogadywali mimo innych poglądów na temat sztuki.
W czasie rozmyślań, jakim poddała się Aomi, Itachi dojechał przed szkołę. Stanął i odezwał się lekko zachrypniętym głosem:
- Już jesteśmy pod szkołą. Do dzwonka jest dziesięć minut.
Aomi się ocknęła pod wpływem głosu Uchihy. Zeszła z bagażnika i odpowiedziała:
- Dzięki.- uśmiechnęła się.- Mam u ciebie dług. Jeśli będę mogła coś zrobić, mów.
- Okej.- Itachi odwzajemnił gest.- Spodziewaj się najmniej normalnych rzeczy. A teraz zmykaj.
- Dzięki jeszcze raz.
Aomi wspięła się na palce i dała buziaka w policzek Itachiemu, po czym uciekła w stronę szkoły. Uchiha oniemiały patrzył się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała dziewczyna. Opuszkami palców dotknął miejsca, w które go pocałowała. Chyba stał tak dość długo wśród padającego śniegu, bo usłyszał charakterystyczny głos Kisame:
- Oi, Itachi! Tu jesteś! Chodź do szkoły, zamarzniesz.- mówił.- Eeee? Przyjechałeś na rowerze w taką pogodę?- spytał zdziwiony.
Itachi się ocknął i spojrzał na przyjaciela. Nawet nie był w szkole( chodzi mi o to, że jeszcze nie wszedł do budynku- dop. autorki), bo miał na plecach plecak, a na nogach zimowe buty. Rozpięta kurtka ukazywała schowany pod nią granatowy t-shirt z zabawnym motywem rybek. Jego niebieskie włosy sterczały do góry, jak zawsze, chociaż parę mokrych kosmyków opadało mu na czoło i oczy.
- Co, rower?- spytał Itachi rozkojarzony.- A, no tak. Aomi uciekł autobus, więc ją tu przywiozłem.
Zdziwiony Kisame podszedł do niego i trącił go lekko w ramię.
- Wyczuwam romansik, co?- mrugnął do niego porozumiewawczo.
Lekko zarumieniony Itachi mruknął coś niezrozumiałego i odszedł z rowerem żeby do przypiąć do stojaka. Będzie zabawa, pomyślał Kisame. Muszę poprosić kogoś, żeby zajął się Aomi, a ja pokieruję Uchihą.

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział dwunasty- w pizzeri.


Klasa 2b właśnie skończyła lekcje. Kiba jako pierwszy był spakowany i czekał przy wyjściu na kogoś, kto zechce iść na pizzę. Po chwili zaczęli wszyscy się schodzić: Naruto z Ino, Sakura, Sasuke, Hinata, Shino, Shikamaru, Sai i Chouji.
- Okej!- krzyknął Kiba. Wskoczył na pobliską ławkę, rozmowy ucichły. Przesunął się krok w bok. Niestety (albo stety xD- dop. autorki) ławka była śliska. Chcąc nie chcąc, Kiba wylądował na lodzie na tyłku. Pośród jego klasy kilka osób się zaśmiało.- Itai, itai. (Itai- auć)
Kiba szybko się podniósł i spojrzał na klasę. Wszyscy oprócz Sasuke i Saia się śmiali, cociaż ten drugi lekko się uśmiechał. Inuzuka szybko się otrzepał.
- Okej, słuchajcie!- krzyknął.- Idziemy na pizzę!
Kiba ruszył w stronę bramy, reszta osób za nim. Po chwili każdy odnalazł swoje zajęcie: Naruto wygłupiał się z Kibą, Sakura gawędziła z Ino i Hinatą, a Shikamaru z Choujim. Jedynie Shino, Sai i Sasuke nie mieli towarzysza rozmów.

Po dziesięciu minutach byli pod pizzerią. Jak się okazało, Kiba zajął im pokój z karaoke. No cóż, przynajmniej będzie zabawa. Weszli do lokalu. Przy jednym ze stolików siedziały dwie dziewczyny. Gdy Naruto je zobaczył, szepnął coś do Hinaty i razem z Hyuugą do nich podszedł. Rozmawiali chwilę, po czym razem w czwórkę wrócili do grupy. Wszyscy się przyjrzeli dziewczynom. Jedna z nich, niższa, miała ciemnobrązowe włosy i szare oczy. Ubrana była jinsy i koszulę w kratę. Natomiast druga była wyższa, jej blond włosy sięgały do połowy pleców, a oczy były brązowe. Miała na sobie niebieskie spodnie i szaro-zieloną bluzę.
- Oi!- krzyknęła wyższa po chwili.- Nie gapcie się, jakbyśmy były jakimiś okazami w muzeum, no!
Wszyscy się zaśmiali.
- No więc.- powiedział Naruto.- To jest Hanabi, młodsza siostra Hinaty.- Pokazał ręką na ciemnowłosą dziewczynę.- A ta, co na was naskoczyła to Aomi.
Kibę coś tknęło. Wyszedł przed szereg.
- Cześć.- odezwał się.- Jestem Kiba.- Uśmiechnął się.- To jest Ino, Sakura,- pokazywał na każdego.- Sasuke, Sai, Chouji, Shikamaru. Miło was poznać.
- No, Kiba nie podrywaj ich. Dorwij jakoś jedną, a nie obydwie naraz. Zdecydowałbyś się.- powiedział Naruto.
- Ej!- zapeszył się Inuzuka.- Ja ich wcale nie po...
- Jasne, jasne.- Naruto wytknął język.
Kiba udał obrażonego, na co wszyscy wybuchli śmiechem.
- Ossu! Słuchajcie!- krzyknął Naruto ściągając na siebie uwagę wszystkich.- Aomi i Hanabi dołączą do nas.
- Nani?!- krzyknęły obydwie w tym samym czasie. ( nani- co )
- Gówno. Uszy się myje, nie wietrzy.- Naruto wywalił język.
- Zatłukę cię na tych lekcjach gitary.- roześmiała się Aomi.
- Zawsze mogę zrezygnować.
- Nie zrobisz tego.
- Skąd wie...
- Dobra!- przerwał im Sasuke.- Głąby, idziemy do tego pokoju czy nie? Jestem głodny.
Jak na zamówienie z brzucha Uchihy zaburczało.
- Oczywiście, jak wielki pan Uchiha sobie życzy.- Naruto ukłonił się.
- Nie wydurniaj się, głąbie.- rzucił Uchiha wyniosłym tonem.
Wszyscy zaczęli iść za Kibą, który jako jedyny wiedział, gdzie jest pokój, do którego szli. Po chwili Hanabi cicho szepnęła do Aomi.
- Ładny ten Kiba.
- Niczego sobie.- odszepnęła.
- A tobie który się spodobał?
Aomi na nią spojrzała jak na wariatkę.
- Przecież wiesz. Gadałyśmy o tym chyba tysiąc razy.
- Aa, fakt. Powodzenia.
- Nawzajem.
Potajemnie przybiły żółwika i włączyły się w rozmowę nowych znajomych.

Pizzy właśnie przyszły. Gdy każdy już trochę zjadł, odezwał się Naruto.
- Ja zamawiam pierwszą kolejkę w karaoke. Kiba, włączaj sprzęt. Ino, śpiewasz ze mną duet.- mrugnął do dziewczyny.
Po chwili Ino i Naruto dostali mikrofony i ustawili się naprzeciwko wielkiego telewizora.
- Jaka piosenka?- spytał Kiba.
- JJ Project- Bounce.- odpowiedział szybko Naruto.
- Oke. (celowo nie ma 'j' na końcu- dop. autorki.)
Kiba włączył piosenkę i całe towarzystwo przestało gadać. Ino i Naruto nie zwracali uwagi na "publiczność".
( kolor czerwony to Ino, niebieski Naruto, a zielony razem )

piosenka >klik<  
Ja modu yeogi moyeo naye maikeuro pon apeuro wahseo
Ja maeum soge koyeo inneun geu modeun geokjeongdeul naeryeonwah
Uri noraega modeunkeol da ijke mandeureo jul keoya
Ja ireona modu jarieseo mangseoriji malgoseo
Nareul parabogo seoseo nae eumage majchwoseo da michyeobwah
Ja junbidwaeh sseumyeon ije tallyeobolke nareul ttarawah


I wanna make your body move
So don’t stop baby let’s your body groove
Let it drop to the flo-or flo-or flo-or
Let it drop to the flo-or flo-or flo-or
Now everybody


Bounce bounce
Come on bounce let it bounce bounce
Come on now let it bounce bounce
Come on bounce let it bounce bounce

Now everybody
Shake it and shake it for me
Let me see you shake it and shake it for me
Everybody shake it and shake it for me
Let me see you shake it and shake it for me
Now everybody


Rock’n roll modu da on momeuro neukkyeobwah dagachi shinnaneun rideume majchwo
I tapdabhan sesang sogeseo kadhyeo itdeon neoreul kkaewo gaseum soge modeunkeol bultaewo beoryeo da

Let it go let it go now let it go

Nan oneuridaero neol bonael su eopseo
Ja jal noneun saramdeulman modu mowaseo nal ttarawah
Modeunkeol ijeul su inneun gos keugotkkaji kal keoya
Neoye mam sogeul naega deuseogal su itdorok
Da yeoreojwo neoreul naege modeunkeol mat-gin chae ja nareul bwah
Oneul neowah na chigeum idaero kyesok kaboneun geoya

I wanna make your body move
So don’t stop baby let’s your body groove
Let it drop to the flo-or flo-or flo-or
Let it drop to the flo-or flo-or flo-or
Now everybody


Bounce bounce
Come on bounce let it bounce bounce
Come on now let it bounce bounce
Come on bounce let it bounce bounce

Now everybody
Shake it and shake it for me
Let me see you shake it and shake it for me
Everybody shake it and shake it for me
Let me see you shake it and shake it for me

Now everybody

Rock’n roll modu da on momeuro neukkyeobwah dagachi shinnaneun rideume majchwo
I tapdabhan sesang sogeseo kadhyeo itdeon neoreul kkaewo gaseum soge modeunkeol bultaewo beoryeo da

Let it go let it go now let it go 

Piosenka się skończyła. Grupka zaczęła klaskać. Ino i Naruto wrócili na kanapy, teraz śpiewał Kiba. Poprosił do duetu Hanabi. Hyuuga zaczęła się nie zgadzać, bo 'nie umie', jednak Aomi jej na to nie pozwoliła. Już po chwili śpiewali piosenkę SHINee- Fire.
( niebieski- Kiba, zielony razem, a czerwony Hanabi)

piosenka >klik<
Hajimete kimi ni deatta higa atarashii Birthday
Umare kawaru kimi no tame ni Ni auyo ni Lady
Daremoga umareta toki niwa fukanzen
Kaketa kokoro no kado o kakuse nakute

Dakishimetai no ni kizutsuke atai (Kizutsuke atari)
Yorisoi nagara yori kakatte bakari

 

So no ai de kanzen ni naru tame ni
Umarete kitanda mirai wo terashi dashite
Ima made no oroka na boku wo
Yakitsuku shite yo ai no Fire, fire
Tokashite kono kokoro mo Don't look back


Juunin to irono kose no umi jibun de shizunde 

Koko ni ite mo inai mitai
Mogaita Everyday Daremoga umareru mae ni machiawase
Shite umarete kita no ni kizuke nakute
Itsuka unmei noto ni kodoku ni sugiru Story

(Kodoku no Story)
Soba ni itai no ni surechigatte bakari

So no ai de kanzen ni naru tame ni
Umarete kitanda Fire terashite ite
Mou nanimo mayowanu yo moni
Michibi ite zutto ai no Fire, fire
Mitashite kono kokoro mo Don't look back


Kagami no naka ni utsuru otoko wa Different man
(Zutto matte)
Mitsume au dake de subete ga wakaru Take my hand
(Soba ni isasete)

Tsubasa wo koe
Kimi no koto ba
So no egao ga
Sarani habata ite We make it, make it
Hikari no naka e

So no ai de kanzen ni naru tame ni
Umarete kitanda mirai wo terashi dashite
Ima made no oroka na boku wo
Yakitsuku shite yo ai no Fire, fire


So no ai de kanzen ni naru tame ni
Umarete kitanda Fire terashite ite
Mou nanimo mayowanu yo moni
Michibi ite zutto ai no Fire, fire

Mitashite kono kokoro mo Don't look back   


Tej parze też bardzo dobrze szło, zostali nagrodzeni gromkimi brawami.
- Ładnie śpiewasz.- szepnął Hanabi do ucha Kiba.
- Ty też niczego sobie.- odpowiedziała lekko zarumieniona.
Usiedli i włączyli się do rozmowy. Nawet nie zauważyli, kiedy pizza się skończyła i musieli wracać do domów.
- Hej, ludzie!- krzyknął Naruto stając na kanapie.- Jeśli ktoś chce, to go podwiozę. Mam wolne trzy miejsca. Kto jedzie?
Kiba, Aomi i Ino podnieśli ręce.
- Oke! Jedziecie ze mną. Zaraz zadzwonię po mojego szofera.
Naruto wyszedł z sali a korytarz i wykręcił numer. Po chwili usłyszał w słuchawce męski głos.
- Gdzie przyjechać?
- Pizzeria Dentō-tekina. Zabierzesz trzy osoby i je odwieziesz do domów, oke?
- Jasne. Będę za pięć minut.
Naruto się rozłączył Wszyscy jego znajomi się żegnali. Po chwili została tylko trójka, która czekała na "szofera" Naruto. Wyszli przed budynek.
- Kto jest tym szoferem?- spytała Aomi.
- Zobaczysz.- Naruto się uśmiechnął.
Po około minucie zaparkowało przed nimi sportowe auto. Czarnogranatowe. Wyszedł z niego chłopak, na oko dwudziestoletni. Miał czarne oczy i włosy, fryzurę bardzo podobną- jeśli nie taką samą- do fryzury Naruto. Na jego policzkach widniały trzy "wąsiki", tak samo jak u Uzumakiego. Miał na sobie koszulkę, dresy i skórzaną kurtkę.
- Nie za ciepło ci?- przywitał go Naruto.
- Nie. Ja w przeciwieństwie do ciebie nie muszę nosić nie wiadomo ile ciuchów.
- Jasne, jasne.- odpowiedział Naruto.- Ludziska.- powiedział do trójki przyjaciół.- To Menma, mój starszy brat.
- Aomi.
- Ino.
- Kiba.
Gdy się przedstawili, Menma zaczął przyglądać się Kibie.
- Masz siostrę?- zapytał Inuzukę.
- Taa.- Kiba ziewnął.
- Hana Inuzuka?
- Tsaa. Znasz ją?
- Tak.- Menma się wyszczerzył.- To moja była.
- Eeee? Nani? I jeszcze żyjesz?
- Jak widać. Masz okropną siostrę.
- Mi to mówisz.- Kiba prychnął.
Wsiedli do auta. Droga do domów zleciała im szybko na rozmowie i żartach. Na pewno ten dzień był udany nie mogli zaprzeczyć. Nikt.



~*~ 


Itachi leżał na łóżku, przed sobą miał laptopa. Oglądał anime, Sword Art Online (baaaaardzo polecam <3- dop. autorki.). Odcinek przerwało mu dzwonienie na Skype'ie. Westchnął i zastopował anime. Oczywiście, ktoś musi do niego dzwonić w najlepszym momencie. Zobaczył, kto się do niego dobija. Był to Yahiko. Oczywiście odebrał.
- Taak?- spytał ziewając.
- Wiesz, kiedy Konan ma urodziny?
- Chyba jakoś niedługo...- Uchiha się zamyślił.- Szesnasty grudnia, tak?
- Piętnasty.- poprawił go Yahiko. (data wymyślona przeze mnie, bo nie wiadomo, kiedy ma urodziny Konan.- dop. autorki.)
- I co dalej?
- Robimy jej przyjęcie-niespodziankę. W sobotę u mnie w domu o szesnastej. Wy wszyscy przyjedziecie, a ja wcześniej wyjdę i z nią wrócę. Przyjdziesz?
- Jasne.
- Do jutra.
- Cześć.
Yahiko się rozłączył. Będzie ciekawie, pomyślał Itachi. Ciekawe, co wymyśli Hidan. No, i muszę kupić prezent. Poproszę kogoś o pomoc. Uchiha wrócił do oglądania SAO.

~*~ 

W pomieszczeniu stały dwie osoby, mężczyzna i chłopak.
- O co ci chodzi? Po co mnie tu ściągnąłeś?- krzyczał w furii mały.
- Uspokój się chłopcze.- odpowiedział mężczyzna.- Nie cieszysz się, że żyjesz?
Dreszcz przeszedł po plecach młodszego.
- Dopóki się nie spotkam z przyjaciółmi będę się czuł, jakbym był martwy.- usiadł na krześle.- Nie rozumiem, po co jestem ci potrzebny? I kim jesteś?- zapytał już nie ze złością, lecz rozpaczą w głosie.
- Ja? Nazywam się Madara.- odpowiedział mężczyzna.
- Czemu nie pozwoliłeś mi umrzeć?
- Bo cię potrzebuję.
- Nic dla ciebie nie zrobię!- krzyknął młody.
Madara złapał go za ramiona i mocnym wstrząśnięciem skierował jego wzrok na siebie. Spojrzał w czerwone, zapłakane oko. Nie było mu żal. On już nie ma uczuć, żeby użalać się nad głupim dzieckiem, któremu uratował życie.
- Posłuchaj!- syknął młodemu w twarz.- To dzięki mnie żyjesz i to mnie będziesz się słuchał! Zrobisz, co będę chciał! I nawet nie myśl o powrocie do przyjaciół. Będziesz mijał ich na ulicy. I nie podejdziesz.
- Wal się, baka!- krzyknął mu młody w twarz.
Madara musiał przyznać, młody był odważny Większość ludzi skuliłaby się ze strachu i kiwała głową w ciszy. Ale nie, on musiał się stawić. To odwaga... czy głupota?
Mężczyzna wstał. Zaczął iść w stronę wyjścia, przystanął przy drzwiach.
- Nic dla ciebie nie zrobię...- odezwał się cicho mały.
- Jeszcze się zdziwisz, mały, jeszcze się zdziwisz.
Madara wyszedł zostawiając małego samego. Chłopak cicho zapłakał i skulił się na krześle.

sobota, 23 marca 2013

Nominacje nr 2

Zostałam nominowana do The Versatile Blogger Award przez Atanih, za co jej bardzo dziękuje. :)

Zasady (pozwoliłam sobie skopiować od Atanih, która skopiowała od Marty Anonim XD):
- podziękować nominującemu blogerowi,
- pokazać nagrodę na swoim blogu,
- ujawnić siedem faktów dotyczących siebie,
- nominować piętnaście blogów, które jego zdaniem na to zasługują,
- poinformować o tym fakcie autorów.

Dobra, to siedem faktów o mnie:
1. Pomysły na bloga najczęściej przychodzą mi do głowy, gdy nie mam dostępu do kompa, dlatego mam na komórce aplikację, żeby to wszystko spisywać.
2. Mam dwa koty i miałam cztery chomiki.
3. Mój pokój jest niebiesko-żółty.
4. Moje pierwsze dwa opowiadania o Naruto- nie są opublikowane- dałam mojej nauczycielce od polskiego i przyjaciołom.
5. Lubię chłopięce ciuchy, bo są luźne. Mam chyba cztery koszulki rozmiaru mojego brata, który jest starszy o 6 lat.
6. W dzieciństwie- 5-6 lat- napisałam nad morzem pod czujnym okiem babci opowiadanie o siedmiu krasnoludkach. Bez sierotki ani królewny.
7. Jestem B2UTY, Shawolem i VIPem. Tzn: fanka B2ST, SHINee i Big Bang.

No, teraz moja nominacja *zaciera podstępnie łapki uśmiechając się złowieszczo*:
1. http://bumpy-path-yaoi.blogspot.com/
2. http://darkxleaf.blogspot.com/
3. http://historiasakuryharuno.blogspot.com/
4. http://jinchuuriki-i-czwarty.blogspot.com/
5. http://zycie-niewolnicy.blogspot.com/
6. http://naruto-konoha-high-school.blogspot.com/
7. http://konoha-high-school-live.blogspot.com/
8. http://konohahighschoolstories.blogspot.com/
9. http://manamanatututururu.blogspot.com/
10. http://sasukemardi.blogspot.com/
11. http://naruto-historia-pisana-od-nowa.blog.onet.pl/
12. http://kaka-ai.blogspot.com/
13. http://unowned-demon.blogspot.com/
14. http://konoha-high-school-story.blogspot.com/
15. http://konohaschool.blogspot.com/

Już, gotowe ^^
Nowa notka się pisze. :)

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział trzynasty- spotkanie i ratunek, "Dziękuję".


Lekcja gitary się skończyła, Naruto właśnie wyszedł od Aomi. Uzgodnili, że będzie zostawiał tu swoją gitarę, bo ma drugą w domu. Aomi zeszła na dół.
- Senpai. Mogę wyjść?- spytała Kakashiego.
- O której wrócisz?
- Chwilę po siódmej.
- Leć.
- Arigatou!- krzyknęła.
Aomi wróciła się do pokoju. Do swojej ulubionej torby spakowała telefon, słuchawki, portfel i chusteczki. Szybko się przebrała, bo była w dresie. Po chwili była już przed blokiem i dzwoniła do Hanabi.
- Haloo?- spytała, gdy odebrała.
- W Kaimono za dwadzieścia minut.
- Za jakie grzechy? Nie chce mi się.
- Chodź. Trzeba kupić coś na Gwiazdkę.
- Okej. Daj mi dwadzieścia minut.- Hanabi się rozłączyła.
Aomi zadowolona podłączyła słuchawki do telefonu i puściła piosenkę Cody'ego Simpsona- Summer Shade. Doszła na przystanek. Mimo tego, że było już po trzeciej, nie było całkiem ciemno. Dzięki temu, Aomi rozpoznała znajomego na przystanku. To był Itachi. Szybko wyłączyła muzykę i schowała telefon. Co on tu robi?, pomyślała.
- Itachi?- spytała. Oprócz nich nie było nikogo na przystanku.
Uchiha się odwrócił.
- O, cześć. Gdzie jedziesz?
- Do Kaimono. Muszę kupić coś na Gwiazdkę. A ty?
- Ja też.- Itachi się uśmiechnął.(Haha, jasne. Itachi uśmiecha się tylko, jak umiera >.<- dop. autorki.)- Pojedziemy razem? Muszę kupić Konan prezent na urodziny, no i też nie mam nic na Gwiazdkę.
- Chętnie.- Aomi się uśmiechnęła.
Usiedli obok siebie na ławce.
- I jak? Zdążyłaś wczoraj na lekcje?
- Tak, dzięki.- Aomi się uśmiechnęła.
Dalsza rozmowa raczej się nie kleiła. W końcu podjechał autobus, na który czekali. Wsiedli i usiedli na siedzeniach. Aomi poczuła wibracje. Wyjęła telefon. Dostała SMS'a od Hanabi. Otworzyła i odczytała. "Sorki, ale nie przyjdę. Rodzice byli na wywiadówce. Do jutra ;*". Aomi westchnęła. Ona nie miała takich problemów, Kakashi jako jej nauczyciel od japońskiego wiedział o wszystkich ocenach, nie musiał chodzić na zebrania. Z resztą, rzadko miała dwóje, co dopiero jedynki.
- Coś się stało?- spytał Itachi lekko... zatroskanym głosem? Nie, to nie prawda. Wielki Itachi Uchiha nie troszczy się o głupią dziewczynę trzy lata od niego młodszą.
Aomi na niego spojrzała.
- Nie, nic. Hanabi miała przyjechać do Kaimono, umówiłyśmy się, ale nie może.
- Wywiadówka?- spytał Itachi.
- Tak.- razem się roześmiali.
Ich autobus właśnie stanął pod Kaimono. Wysiedli.
- Aomi...- zaczął Itachi.
- Hm?
- Pomożesz mi z wyborem prezentu dla Konan?
- Jasne.- Aomi się uśmiechnęła.
Weszli do Kaimono. Obydwoje jak na komendę zdjęli kurtki.
- To gdzie idziemy?- spytał Itachi.
- Nie wiem. Po prostu chodźmy, jak coś nam się spodoba, to wejdziemy.
- Okej. Idziemy w lewo, czy prawo?
- Lewo.
- A ja chciałem w prawo...- Itachi udał, że się załamuje.
- To masz problem.- Aomi wytknęła język.
Poszli w lewo, już na początku weszli do papierowego sklepu po prezent dla Konan. Chodzili między półkami patrząc, co można by jej kupić. Nic. Wyszli. Cały czas rozmawiali. Raz o Aomi, raz o Itachim, raz o kimś innym.

~*~

- Pa.- powiedziała Aomi żegnając się z Itachim.
- Cześć, do jutra!- krzyknął za nią.
Aomi poszła w stronę swojego domu, a Itachi swojego. Każdy z nich miał kilka toreb. Kupili to, co chcieli, a nawet więcej. Byli zadowoleni, świetnie się razem bawili. Aomi była zmęczona, więc skręciła w uliczkę na skróty. Nie należała do najładniejszych, ale oszczędzała sporo czasu i sił. Kręciło się tu sporo zboczeńców i żuli. Oczywiście teraz też musiało tak być. Jeden z nich zaczął zbliżać się do młodej Manabu (nazwisko Aomi), a ta cicho zaklęła. Przyśpieszyła, ale przed nią stało czterech innych. Odwróciła się. Za nią też było czterech.
- Co taka ładna dziewczynka- odezwał się jeden z nich.- robi tu sama? Przecież ktoś mógłby cię porwać.
Mężczyzna się zbliżył do Aomi. Manabu ukryła odruch wymiotny, waliło od niego alkoholem i papierosami.
- A więc?- spytał głaszcząc ją jednym palcem po policzku.
Kuso, pomyślała Aomi.
- Hej, panowie. Nie za dobrze się bawicie?- ktoś krzyknął. Aomi otworzyła szeroko oczy. Znała ten głos. Jej wybawca.
- A więc twój koleżka tu przyszedł...- szepnął jej mężczyzna na ucho, a Aomi przeszedł dreszcz.- Nie da sobie rady, wiesz? Nas jest ósemka, on jest sam.
- Puść ją!- odezwał się drugi głos. Aomi poznała również ten.
- Tak, puść ją, hm. Bo będzie wybuch.- okej, ten głos Aomi też rozpoznała. U mężczyzn z uliczki ta wypowiedź wywołała tylko śmiech.
Mężczyzna trzymający Aomi puścił ją, przez co dziewczyna upadła na ziemię.
- Chodźcie chłopcy zabawimy się.
Cała ósemka ruszyła w stronę trójki wybawców. Rozległy się głuche odgłosy. Po chwili cała ósemka leżała na ziemi. Niektórzy zwijali się z bólu, inni byli nieprzytomni. Ktoś podszedł do Aomi.
- Jesteś cała?- spytał.
Aomi podniosła wzrok i spojrzała w czarne tęczówki wybawcy. Przytuliła go.
- Tak. Dziękuję, Itachi.
Uchiha się roześmiał. Pozostała dwójka wybawców doszła do pary. Tak, jak myślała Aomi, byli to Sasori i Deidara.
- Dziękuję wam.- po kolei Aomi przytuliła najpierw jednego, potem drugiego.- Skąd wiedzieliście, gdzie jestem?
- Zgubiłaś przy Kaimono zegarek.- odezwał się Itachi.- Chciałem ci go oddać. Poszedłem za tobą, zauważyłem, że skręcasz w tą uliczkę. Przestraszyłem się i przyśpieszyłem. Z daleka zauważyłem, że ktoś za tobą idzie. Zadzwoniłem po Sasoriego i Deia, mieszkają niedaleko.
- Możemy stąd wyjść?- zapytała Aomi drżącym głosem.
- Jasne.- odezwał się Itachi.
Deidara i Sasori wzięli jej torby. Wyszli z nieszczęsnej uliczki.
- Wejdziecie do mnie?
- Ja nie mogę.- odezwał się Sasori.
- Ja też.- zawtórował mu Deidara. Zarówno Itachi i Aomi zauważyli, że chłopaki mówili to z rozbawieniem. Uchiha spojrzał na nich spode łba.
- Ja mogę.- powiedział. Wiedział, o co im chodzi. To był pomysł Kisame.
- Okej. Dajcie te torby.
Deidra i Sasori oddali Aomi jej torby.
- Cześć, do jutra!- pożegnali się i odeszli.
Weszli do bloku Aomi. Po chwili weszli do mieszkania.
- Senpai, jestem!- krzyknęła dziewczyna.
Kakashi wszedł do holu.
- Cześć, Itachi.
- Dobry wieczór, sensei.
- My weźmiemy coś do picia i idziemy na górę.- odezwała się Aomi.
- Oczywiście.- odpowiedział Kakashi z nutką rozbawienia.
Hatake wyszedł, a Itachi i Aomi zdjęli buty i kurtki. Zabrawszy swoje torby przeszli do kuchni.
- Co chcesz do picia?
- A co masz?
- Colę, soki.
- Colę.
- Okej.
Aomi wzięła dwie cole, poszli na górę. Torby położyli na ziemi i usiedli na łóżku. Aomi dała Itachiemu picie.
- Mam u ciebie jeden wielki dług.- westchnęła Manabu.- Jakim cudem ci się odwdzięczę?
- Daj spokój.- Itachi napił się Coli.- Nic takiego.
- Nic takiego, jasne.
W odpowiedzi Itachi się roześmiał i poczochrał włosy Aomi, na co ta udała naburmuszoną i odwróciła głowę. Przez to Itachi jeszcze bardziej się śmiał, aż spadł z łóżka. Na szczęście cola stała na stoliku obok. Itachi podniósł się na łokciach.
- Boli.
- Masz za swoje.- Aomi wytknęła mu język.- Ty masz podłogę, a ja całe wygodne łóżko.- Aomi się rozciągnęła na łóżku.
Itachi chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu dzwonek jego komórki. Westchnął i odebrał.
- Moshi-moshi?- spytał.- Jestem u Aomi. Tak, dobrze. Pa.
- Kto to?
- Mama. Muszę wracać, mam w czymś pomóc Sasuke.
- Sasuke to twój brat?- spytała Aomi.
- Yhym.
Itachi zabrał swoje torby i zeszli na dół. Po chwili Uchiha wyszedł. Aomi usiadła na kanapie w salonie, obok siedział Kakashi i coś oglądał.
- Itachi to fajny chłopak, co?- spytał.
- Senpai!- żachnęła się Aomi.- Że co to niby miało znaczyć?
- Przecież jest fajny.
- Jest.- Aomi nieznacznie się zarumieniła.- Ahh, idę na górę!
- Zadzwonić do swojego chłopaka?- spytał rozbawiony Kakashi.
- Itachi to nie mój chłopak!
- Ale ja myślałem o Naruto.
- Eeee? Nani?!
- To twoje słowa, to ty powiedziałaś, że Itachi.
- Idę stąd.
Aomi weszła na górę, do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Co jak co, ale lubiła Itachiego.

wtorek, 26 marca 2013

Dziękuję i... przepraszam?

Hej, tu Kakashii711, czyli Julka, jak wolicie.

Dziękuję:
jedenastce za obserwowanie mojego bloga.
Dawidosowi z Oneta za "uzdolnioną Julię". Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam.
Ushio za jej bloga, bo to on powołał moje pisanie do życia.
Karolinie za opis.
Wam wszystkim za to, że jesteście.

A teraz przepraszam.
Zawieszam bloga.
Też tego nie chcę, ale moja wena mówi inaczej. Mam innego, nowego bloga. Zapraszam tam. >klik<
Nie wiem, kiedy "odwieszę" bloga. Mam nadzieję, że jak najszybciej. W tym czasie, jeśli wena wróci, napiszę coś.
Przepraszam.

Do kolejnej notki.

sobota, 30 marca 2013

Dodatek świąteczny.

Naruto otworzył powoli oczy. Był obolały. Rozejrzał się po pokoju. Był cały biały. Naruto leżał na łóżku. Powoli usiadł. Naruto rozmasował sobie bolący kark. Wstał i boso wyszedł z pokoju. Znalazł się w korytarzu, białym tak, jak pokój.
- Halo, jest tu ktoś?- zawołał.
Nic, tylko cisza i biel.
- Kuso, co to za miejsce?- zastanawiał się szeptem Naruto.- Co ja tu robię?
Uzumaki przeszedł kilka kroków, skręcił razem z korytarzem. Z każdym krokiem jego ciało krzyczało z bólu. Zakwasy odzywały się wszędzie. Naruto już przygnębiała ta biel i cisza.
Nagle, zauważy coś szarego.
Nie zwracając uwagi na zakwasy i ból ciała, Naruto zaczął biec za "tym czymś". "To coś" skręciło. Naruto też. W końcu "to coś" wbiegło do ślepej uliczki (tzn, ślepej odnogi głównego korytarza). Zdyszany Naruto podbiegł do tego. Okazało się, że jest to królik. Szary, mały królik, właściwie króliczek. Gdy zwierzę zauważyło, że nie ma, gdzie biec, odwróciło się i spojrzało na Naruto. Uzumaki oparł się rękoma o kolana i dysząc patrzył się na spokojne zwierze. Naruto upadł. Jego przepracowane mięśnie nie mogły go utrzymać. Króliczek podkicał do ręki blondyna i ją obwąchał. Naruto się uśmiechnął. Futro zwierzaka było takiego samego koloru jak włosy Kakashi-senseia... Chwila, czy to nie szarowłosy mężczyzna kuca przed Uzumakim? Co on tu robi? Zresztą, nieważne.
Naruto zamknął oczy i odpłynął.

- Co z nim?- Naruto usłyszał znajomy głos.
- Nic mu nie jest.- odpowiedział inny, również znajomy głos.
Naruto powoli otworzył oczy. Tak, jak się spodziewał, znajdował się w pokoju z Sakurą i Kakashim.
- O, obudziłeś się!
- T-tak. Gdzie jestem?
- W moim pokoju.- odezwał się Sasuke wchodzący do pomieszczenia.
- Nie słuchaj go.- powiedziała Sakura.- Zemdlałeś.
- Co to za miejsce?
- Nie wiem. Tsunade-sama nas tu wysłała mówiąc, że wszystkiego dowiemy się na miejscu. Podobno ma tu być Yamato-sensei i nam wszystko wytłumaczyć.
- Podobno?- spytał Naruto siadając na łóżku i rozmasowując obolały kark.
- Jeszcze go nie ma.
- A ten królik?
- Jaki królik?
- Był na korytarzu, pobiegłem za nim.
- Nie wiem. Może Yamato-sensei i Tsunade-sama coś kombinują.
- Hej, słuchajcie!- Kiba wpadł do pokoju.- Yamato-sensei już jest! Chodźcie!
Wszyscy się ożywili i wyszli z pokoju. Oczywiście, Naruto trochę wolniej z powodu bólu. Weszli do dużego pomieszczenia. Oczywiście wszystko było białe: ściany, stoły, framugi drzwi i okien, krzesła, jajka. Chwila, jajka? Co tu robią jajka?! Ale, wróćmy do pomieszczenia, nie zatapiajmy się w temacie czegoś, co nie jest ani warzywem, ani owocem, ani nabiałem. Krócej, chodzi mi o jajka.
Na środku pomieszczenia na zielonym (!!) podeście stał Yamato. Ubrany w zielone (!!) i niebieskie (!!) ciuchy. (No ja się pytam, jak można mieć coś kolorowego w Białym Pokoju? ;>)
- Yo minna!- powiedział, kiedy wszyscy się zebrali.- Pewnie nie wiecie, po co tu jesteśmy i o co chodzi z króliczkiem?- spytał.
- Jakim króliczkiem?- zapytał Kiba.
- Wielkanocnym, baka.- odpowiedział Yamato.
- Jakim?
- Szarym i gównianym, debilu! Tak więc. Pomijając debilstwo Kiby wszystko idzie zgodnie z planem.
- Jakim planem?- spytał Inuzuka.
- Jak się zamkniesz, to się dowiesz! Tak więc, jak mówiłem, jest plan. I mamy go wypełnić.
- Czyj to plan?
- Aaaaa, Kiba!- krzyknął Naruto.- Zamknij się, to sensei powie!
- Spadaj, Uzumaki!
- Upierdliwe to.- mruknął Shikamaru ziewając.
- Debile.- powiedział Sasuke.
- Sasuke, Shikamaru! Więcej zaangażowania!- krzyknęłam wpadając na scenę.
- Hę? Co ty tu robisz?- spytał Naruto.
- Yamato sobie nie radzi, a więc Tsunade wysłała mnie, żebym mu pomogła.
- Może trochę szacunku, co?*- mruknął Yamato.
- Niedoczekanie.- wystawiłam mu język.
- Kto to jest, ci ludzie za nami?- spytał Naruto.
- To są kamerzyści. Filmują przedstawienie z wami, debilami. Zbliżenie na mnie, please!- pomachałam do kamery.
- Wytłumaczysz w końcu, o co chodzi?- spytał Kakashi.
- Tak.-odpowiedziałam.- Jest pewna tradycja.
- Jaka?
- Wielkanocna. Maluje się jajka i robi inne rzeczy. Jesteście tu po to, żeby malować jajka. Ale, będziecie mogli to zrobić pod jednym warunkiem.
- Jakim?- spytali Kiba i Naruto w tym samym czasie.
- Złożycie czytelnikom życzenia świąteczne.- odpowiedziałam z uśmiechem.- Wszyscy razem. Ustawicie się i powiecie "Wesołego alleluja!"
- Upierdliwe to.- mruknął Shikamaru.
- Debilstwo.- dodał Sasuke.
Zmroziłam ich spojrzeniem, wszyscy się ustawili i razem powiedzieli "Wesołego Alleluja!".
- Okej!- krzyknęłam.- Do malowania jajek przystąp!

~*~

* W Japonii bardzo ważne jest tytułowanie kogoś. Pokazuje to, że odnosisz szacunek do tej osoby i wiesz, na jakim jest stanowisku. Przykłady- Kakashi-senpai, Tsiunade-sama, Sasuke-kun.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Ogłoszenie.

Witam wszystkich ;3

Chcę Was wszystkich zaprosić na mojego nowego bloga- "Życie jest tylko jedno, mimo przeciwności losu trzeba przeżyć je godnie." >klik<
Wstawiłam już pierwszy rozdział.
Teraz coś o "Gimnazjum Konoha".
Napisany mam jeden dodatek i jestem w trakcie pisania one shote'a o KibaHana. Wstawię do końca przyszłego tygodnia, tak sądzę.
Zakładka "Bohaterzy" idzie mi naprawdę opornie, ciągle szukam zdjęć.
Tak więc, do kolejnej notki!
PS. Tak, odwieszam bloga ;)

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział czternasty- ulica mangowa 15.

Czwartek. Trzy dni wytrzymane, jeszcze tylko dwa. I weekend, razem z imprezą.
Itachi zastanawiał się, czy Konan spodoba się prezent, jaki dla niej ma. To znaczy, na razie ma tylko część prezentu. Ale dzisiaj dorobi resztę. Aomi poleciła mu taki prezent, a musiał przyznać, że pomysł nie był głupi.

Uchiha siedział w fast foodzie, czekał na Yahiko, z którym mieli omówić szczegóły imprezy. Itachi miał już przed sobą colę i hamburgera, którego już kończył. Po chwili zobaczył, że Rudy wchodzi do budynku.
- Oi, Yahiko!- krzyknął.
Rudy go zobaczył i podszedł do niego. Usiadł naprzeciwko Uchihy.
- Idziemy do mnie, chodź.
Itachi dokończył szybko swój "posiłek" i wyszedł razem z Rudym z budynku. Zaczęli iść w stronę domu Yahiko.

~*~

Hanabi wracała szkoły. W uszach miała słuchawki, nie słyszała aut ani niczego. Przymknęła oczy delektując się muzyką. Poczuła, że coś ją ciągnie za nogawkę. Spojrzała w dół. Zobaczyła białego szczeniaka z brązowymi łatami na uszach. Hanabi wyłączyła muzykę, ściągnęła słuchawki i ukucnęła przy psie.
- Cześć.- powiedziała.- Zgubiłeś się?
Pies szczeknął. Hanabi się uśmiechnęła i pogłaskała zwierzę.
- Akamaru!- ktoś krzyknął.
Hanabi rozpoznała ten głos. Błagam, tylko nie on, pomyślała. Niestety, zza rogu jakiejś uliczki wybiegł zdyszany Kiba. Gdy tylko zobaczył swojego psa, krzyknął:
- Tu jesteś, Akamaru!
Pies w odpowiedzi tylko zaszczekał radośnie. Kiba dobiegł do miejsca, w którym stał. Oparł ręce na kolanach, chwilę trwał w takiej pozycji dysząc, w końcu się odezwał:
- Przepraszam cię za niego. Uciekł mi.
- Nic się nie stało.- uśmiechnęła się.- Fajnego masz psa.- Dodała po chwili.
- Prawda?- Kiba się roześmiał.- Odprowadzić cię?- Spytał.
- Nie trzeba, mam daleko.
- Nie daj się prosić.
- Dobrze.- Hanabi się uśmiechnęła.
- Poczekaj, tylko zepnę Akamaru.- powiedział Kiba.- Nie chce mi się więcej go szukać.
Inuzuka kucnął przy psie i go spiął. Ruszyli w drogę.
- Masz rodzeństwo?- spytała Hanabi.
- Taa, niestety. Mam starszą siostrę Hanę. Ciebie nie muszę pytać o rodzeństwo.- roześmiał się.
- No.
Dalej rozmowa się nie kleiła. Hyuuga wyraźnie widziała, że Kiba chce o coś zapytać, ale się boi.
- Hanabi.- w końcu powiedział.
- Tak?
- Czy... czyniewyszłabyśzemnągdzieśwsobotę?- powiedział szybko. (Czy nie wyszłabyś ze mną gdzieś w sobotę?<- pytanie Kiby, dla tych nierozumiejących/niecierpliwych ;d -dop. autorki.)
- Co?- spytała rozbawiona Hanabi.
Stanęli. Akamaru usiadł na ziemi i przypatrywał się Kibie. W końcu Inuzuka się w sobie zebrał i powiedział wolno i spokojnie.:
- Czy nie wyszłabyś ze mną gdzieś w sobotę?- oczekiwał odpowiedzi w typie "chciałbyś", czy "z tobą? nie". Totalnie zbiła go z nóg odpowiedź Hanabi.
- Chętnie.- odpowiedziała z uśmiechem.
- S-serio?- spytał niedowierzając.
- Jasne. Chętnie z tobą wyjdę w sobotę.
- To... fajnie.
Ruszyli.
Obydwoje szczęśliwi już myśleli o sobocie. Ale się im udało.

~*~

Uwaga, przerwa na reklamy!
Nie wiem, czy zauważyliście, ale od chyba tygodnia jest nowy pening i ending w anime. Są takie genialne, że już ściągnęłam je na telefon. Wyjątkowo ending spodobał mi się bardziej i to jego wolę z tej dwójki.
Proszę, oto Naruto Shippuuden opening nr 13: http://www.youtube.com/watch?v=GqoSzrhgk8A
I Naruto Shippuuden ending nr 25: https://www.youtube.com/watch?v=ZoDGFA8c8-s.

Nie, nie wiem, po co zrobiłam "przerwę na reklamy", więc nie pytajcie.
Uwaga, wracamy do opowiadania!

~*~

- Wreszcie piątek!- wrzasnął na cały głos Deidara przed szkołą, gdy z niej wyszedł.
- Nie drzyj się.- powiedział Itachi, choć też się uśmiechał.- Do zobaczenia jutro.- Rzucił w stronę Akatsuki i odszedł.
Kisame w grupie nie było. Poszedł do... Sasuke. Tak, to dziwne, ale to jego najlepiej znał z klas gimnazjalnych. (Przypominam, że Konoha to gimnazjum i liceum, a Akatsui jest w pierwszej liceum - dop. autorki. )
- Oi, Sasuke!- krzyknął.
Uchiha wyszedł z grupy rówieśników i podszedł do Kisame.
- Co chcesz?
- Masz w klasie kogoś, kto jest przyjacielem, albo rodzeństwem kogoś w klasie Aomi?
Sasuke chwilę się zastanowił.
- Hinata Hyuuga, ma siostrę, która jest przyjaciółką Aomi.
- Jest teraz w szkole?
- Nie, pojechała dwie godziny temu, bo musiała iść do lekarza.
- Masz jej adres?
- Nie, ale Ino albo Sakura powinny mieć.
- Załatwisz mi?
- Po co ci to wszystko?- spytał zdziwiony Sasuke.- Chcesz zarywać do Aomi?
- Nie.- Kisame się uśmiechnął.- Ale twój brat nie chce i jako jego przyjaciel chcę mu pomóc.
- Żartujesz sobie.- prychnął Sasuke.- Mój brat i Aomi?
- Tak.- Kisame pokiwał głową.- To załatwisz mi adres tej Hinaty?
- Daj numer telefonu.
Kisame podał mu ciąg literek, po czym powiedział:
- Dzięki, do poniedziałku.
- Nadal uważam, że mnie wkręcasz, cześć.
Uchiha wrócił do grupy, która - o dziwo - na niego czekała.
- Sasuke, - Naruto przyłożył rękę do jego czoła. - masz chyba gorączkę. Po co gadałeś z Sushi?
- Nieważne.- Uchiha zdecydował, że adres Hinaty później wyciągnie od Ino. Do Sakury nawet wolał się nie zbliżać.
- Jak chcesz.- Naruto machnął lekceważąco ręką.
Cała grupa ruszyła.

Po około dwudziestych minutach w grupie zostali tylko Sasuke, Shikamaru i Ino. Nara i Yamanaka mieszkali blisko siebie, więc szli razem do końca. Uchiha przeliczył, że będzie musiał się od nich odłączyć za około dwie minuty. Teraz, albo nigdy, pomyślał. Shikamaru nic nie obchodziło, więc nie zwrócił uwagi na to, że Sasuke gada z Yamanaką.
- Hej, Ino.- zwrócił się Uchiha do blondynki.
- Tak?
- Znasz adres Hinaty?
- Tak, czemu pytasz?- spytała zdziwiona Ino.
- Potrzebuję do niej pójść, bo...- Sasuke zaczął szybko myśleć.- jej siostra zostawiła w pizzeri zegarek.- Szybko wymyślił.- Dzisiaj dopiero mam go w szkole, a zapomniałem wcześniej jej dać.
- Ulica mangowa 15, biały dom z brązowymi dachówkami.- powiedziała Ino z uśmiechem. Wiedziała, że Sasuke kombinuje, no ale cóż... (fajny adres, co nie? ;d - dop. autorki)
- Dzięki. Ja lecę, pa!- Sasuke skręcił w uliczkę prowadzącą do jego domu.
- Cześć!
- Wiesz, że on coś kombinuje?- spytał Shikamaru Ino.
- Wiem. Co, martwisz się o Hinatę.
- Nie, ale Sasuke ma czasem dziwne pomysły.
- Przekonamy się.

Gdy tylko Sasuke zniknął z oczu Shikamaru i Ino, wyciągnął telefon i wykręcił numer do Kisame.
- Masz go?- przywitał go Hoshigaki.
- Mangowa 15, biały dom z brązowymi dachówkami.
- Dzięki.
- Masz u mnie dług, wiesz?
- Wiem, kiedyś się odpłacę. Cześć!
- Kisame, czekaj!
- Co?
- Będziesz do niej szedł?
- Tak, a co?
- Nie natknij się na jej ojca, jest straszny, będzie cię wypytywał. Powodzenia.
- Dzięki, młody, cześć!
- Taa, pa.

Kisame się rozłączył z Sasuke. Straszny ojciec? No kurde, trudno, trzeba się wysilić dla przyjaciela. Tyle wysiłku... Będziesz miał u mnie dług, Itachi , pomyślał Kisame. Hoshigaki wstał, wyszedł z pokoju. Znalazł się teraz w salonie. Krzyknął w stronę kuchni:
- Mamo, wychodzę!
- Dobrze, uważaj na siebie.
- Oczywiście. Powiedz mi tylko, daleko jest ulica mangowa?
- Pół kilometra w prawo.
- Dzięki, pa!
Kisame szybko założył zimowe buty i kurtkę i wyszedł. Szybko opuścił blok i od razu podszedł do mapki, stojącej niedaleko. Znalazł ulicę mangową, zaczął iść w jej kierunku. Po niecałych dziesięciu minutach wszedł na ulicę pełną ładnych, kolorowych domów. Nie każdy ma taki fajny dom, pomyślał. Hoshigaki szybko znalazł numer 15, tak, jak mówił Sasuke, był to biały dom z brązową dachówką. Kisame przeszedł przez otwartą furtkę i zatrzymał się przed drzwiami. Odetchnął raz, po czym nacisnął przycisk dzwonka. Po chwili drzwi otworzyła mu kobieta z granatowymi włosami sięgającymi do pasa.
- Dzień dobry.- Kisame lekko się ukłonił.
- Dzień dobry.
- Ja przyszedłem do Hinaty, jest w domu?
- Oczywiście. Proszę, wejdź.- kobieta otworzyła szerzej drzwi wpuszczając chłopaka do domu.
- Dziękuję. Ma pani bardzo ładny dom.- dodał, gdy wszedł.
- Dziękuję.- kobieta lekko się uśmiechnęła.- Zawołać Hinatę, czy do niej pójdziesz?- Zapytała.
- Wolę pójść.
- Drugie drzwi na prawo na piętrze.
- Dziękuję.
Kisame przeszedł głębiej w dom, po prawo były schody. Wszedł po nich i zapukał do drugich drzwi na prawo. Gdy usłyszał ciche "proszę", otworzył drzwi i wszedł do środka.

Uwaga, wyobrażamy sobie zdziwienie Hinaty, gdy do jej pokoju wchodzi gościu dwa lata starszy którego zna tylko z widzenia i wie, że jest w gangu Akatsuki! Oczywiście ja bym była szczęśliwa, ale nie wiem, czy Hinata też...

- Kisame-senpai?- spytała cicho dziewczyna.
- Taa, cześć.- Hoshigaki lekko się uśmiechnął.- Mam do ciebie pytanie.
- Tak? Usiądź.- Hinata wskazała ręką na fotel.
- Dzięki.- Kisame zajął miejsce.- Twoja siostra przyjaźni się z Aomi, tak?
- Tak.
- Jest w domu?
- Tak, jest u siebie.
- Mam... - Kisame się zamyślił.- prośbę do twojej siostry, oczywiście możesz pomóc, jeśli chcesz.
- Pójdę po nią.
Hinata wyszła z pokoju, a Kisame rozejrzał się po pomieszczeniu. Miało ściany w róznych odcieniach niebieskiego. Meble były ciemne, okna były zasłonięte brązowymi zasłonami.
Do pokoju weszła Hinata z inną dziewczyną, trochę niższą z włosami do obojczyków.
- Tak?- spytała druga dziewczyna siadając naprzeciwko Kisame. Hinata usiadła obok.
- Mam do ciebie prośbę.- odpowiedział Kisame.- Jeśli Hinata będzie chciała, to może pomóc.
- A ty jesteś?
- Kisame Hoshigaki z pierwszej a. Jestem w liceum.
- Hanabi Hyuuga.- przedstawiła się dziewczyna.- Co to za prośba?
- Przyjaźnisz się z Aomi Manabu, prawda?
- Tak. I co z tego?
- Kojarzysz mojego kumpla, Itachiego Uchihę?
- Tak, Aomi ciągle o nim nawija.
Kisame klasnął zadowolony w dłonie.
- Itachi jej się podoba?- Hanabi kiwnęła głową.- Jeszcze lepiej. Chodzi mi o to, że chcę ich wyswatać. Ja kierowałbym Itachim, a wasza dwójka Aomi, o ile się zgodzicie.
- Wchodzę w to.- uśmiechnęła się Hanabi.
Dwie pary oczu skierowały się na Hinatę.
- Nie wiem, co będę robić... Wy chodzicie z nimi do klasy.
- Będziesz wymyślała.- powiedziała Hanabi.
- Dobrze, wchodzę w to.- lekko się uśmiechnęła.
- Czyli trzeba coś wymyśleć.
- Za tydzień w sobotę jakieś spotkanie.- powiedział Kisame.
- Czemu za tydzień?
- W tą sobotę jest impreza urodzinowa Konan, wątpię, żeby Itachi był w niedzielę zdolny do spotkania się z kimś.
- Okej, czyli sobota za tydzień... Kino?
- Może być...

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział piętnasty- Hozon-san- jednooki na usługach Madary.

Sobota popołudnie, w swoim pokoju siedziała Aomi i tępo patrzyła się w zadanie z japońskiego, które musiała zrobić na poniedziałkową lekcję z Kakashim. W końcu, zrezygnowana blondynka zeszła powoli na dół. Weszła do kuchni. Przy stole siedział Hatake, sprawdzał jakieś prace uczniów.
- O co chodzi, Aomi?- spytał Kakashi, gdy tylko ją zobaczył.
- Nie chce mi się rozbić lekcji. Za dużo zadałeś.- odpowiedziała blondynka szukając w lodówce Coli.
- Taki jest program nauczania- odparł Kakashi.- ja nic nie mogę zrobić.
- Czasem mógłbyś się zlitować.- Aomi usiadła naprzeciwko Hatake z otwartą puszką.- Co sprawdzasz?
- Klasówki klasy trzeciej... nie mają zbyt dobrych ocen oprócz kilku osób.
- A jak moja klasa?- zapytała Aomi popijając łyka zimnego picia.
- Nie będę was do nich porównywał, ale w miarę dobrze się uczycie. Tylko, że trzecia ma teraz egzaminy... Nie wiem, czy nie pogadać z Yamato.
- Yamato-sensei jest wychowawcą trzeciej?- spytała zdziwiona blondynka.
- Mhm. Kiedy zaczął u nas pracować, od razu dostał wychowawstwo. Nie wiem, czy współczuć, czy zazdrościć.- Kakashi się roześmiał.- Jak chcesz, to odłóż lekcje na jutro.
- Mogę?- twarz Aomi się rozpromieniła.
Kakashi skinął głową.
- Dzięki, senpai!- krzyknęła Aomi wybiegając z kuchni do salonu z puszką w ręce.
Po chwili do Kakashiego dotarły dźwięki gry wideo. Hatake westchnął i zabrał się z powrotem za sprawdzanie testów.


~*~

Czarnowłosy chłopak z przepaską na oku zapukał do wielkich, mahoniowych drzwi. Po chwili usłyszał stłumione "wejść!", więc wykonał polecenie. Zamknął za sobą drzwi. Znajdował się w przestrzennym pokoju, naprzeciwko niego stało wielkie biurko, a po bokach regały pełne papierów i segregatorów.
- Tak?- spytał chłopak do mężczyzny, również czarnowłosego, siedzącego za biurkiem.
- Masz misję.- mężczyzna podał chłopakowi plik kartek.- Shozo Murata wisi mi kasę za towar. 
- Mam zabić, czy zabrać kasę?
Mężczyzna machnął lekceważąco ręką.
- Zabij, nikomu się nie przyda.
- Hai. (z jap. tak; tak jest)
- Idź, daję ci tydzień. Informacje masz napisane na kartkach.
- Hai.
Chłopak opuścił pomieszczenie i zaczął iść długim korytarzem w stronę swojego pokoju. Po drodze mijał wielu ludzi, wszyscy pochylali lekko głowę, gdy przechodził i mamrotali "Hozon-san", co znaczy "Ocalony". Czarnowłosy nimi gardził.
Gdy chłopak stanął przed drzwiami, które były jego celem, bez pukania wszedł do pokoju. Był skromnie urządzony- beżowe ściany, ciemne meble, czyli łóżko, szafa, biurko, krzesło, stoliczek. Reszta organizacji i tak miała gorsze pokoje. Czarnowłosy się przebrał w swój normalny strój- jinsy i koszulkę. Nie mógł się wyróżniać z tłumu. Chłopak zaczął się pakować. Wrzucał rzeczy, jakie będą mu potrzebne na misji do plecaka. Kartki od szefa wziął do ręki, zamierzał czytać je w drodze. Po chwili chłopak opuścił budynek organizacji i podążył w stronę dzielnicy, w której miał szukać Shozo.

Czarnowłosy siedział na łóżku w hotelu, w którym wynajął pokój na czas trwania misji. Przeglądał informację zapisane na kartkach. Po chwili znalazł to, co szukał- informacje szczególne, waga, wzrost i - co najważniejsze - zdjęcie Shozo. Chłopak wywnioskował, że jego cel miał ponad czterdzieści lat, nie był za bardzo wysportowany, więc gdy zacznie uciekać, czarnowłosy będzie miał przewagę. Chłopak po chwili odłożył kartki na stolik, zgasił światło i w bokserkach położył się spać. Musi się wysypiać na misji.

Ranek, po śniadaniu chłopak wrócił do swojego pokoju. Z plecaka wyjął ramkę ze zdjęciem. Przedstawiało trójkę jedenastolatków, dwóch chłopaków i dziewczynę. Przyjaciele śmiali się, pozowali robiąc głupie miny... Byli szczęśliwi.
- Zobaczycie... ja... was znajdę, wrócę do was... - wyszeptał czarnowłosy do zdjęcia walcząc z łzami, które zaczęły napływać mu do oczu.
Chłopak schował zdjęcie na dół plecaka, po czym wyszedł z budynku na ulicę Osaki. Chodził bez celu, miał nadzieję wyłapać jakieś informacje o swoim celu. Nagle, zauważył szare włosy w tłumie. Żołądek mu się ścisnął i zaczął przedzierać się przez tłum do szarowłosej osoby. Może... może to on, pomyślał czarnowłosy. Jednak sam wiedział, że nawet, jeśli będzie to on, to nic z tego, nie podejdzie. Jednak dalej biegł mimo tego, że doskonale wiedział, że nie dogoni szarowłosej osoby. W końcu jednak ją zgubił.
- Shimatta- zaklął pod nosem i zawrócił. 
Po chwili czarnowłosemu przypomniało się pierwsze spotkanie z szefem organizacji, dokładniej kawałek jego wypowiedzi- "To dzięki mnie żyjesz i to mnie będziesz się słuchał! Zrobisz, co będę chciał! I nawet nie myśl o powrocie do przyjaciół. Będziesz mijał ich na ulicy. I nie podejdziesz." Chłopak poczuł ukłucie w sercu. Ciągle chciał uciec do przyjaciół, ale Madara skutecznie go powstrzymywał. Jednak jednocześnie jednooki bał się spotkania z towarzyszami zabaw. Bo co by powiedzieli, jakby ich stary przyjaciel, który powinien być martwy stanął w drzwiach ich domu? Pewnie by się wściekli... i to ostro.
- Kakashi...- wyszeptał chłopak.- Czy... czy to byłeś ty?- Zapytał przyjaciela, jakby oczekiwał, że Hatake zaraz obok niego stanie i odpowie.
Czarnowsłosy wrócił do hotelu. Wstrząs po domniemanym zobaczeniu przyjaciela został.

Pięć dni później, przedostatni dzień misji czarnowłosego. To dzisiaj miał zabić Muratę. Chłopak nie pierwszy raz dostał misję wyeliminowania kogoś, był jednym z najbardziej zaufanych ludzi Madary. Czarnowłosy dziwił się, czemu Madara obdarzył go zaufaniem, no ale cóż...
Chłopak powoli szedł ulicą w stronę prywatnego laboratorium Muraty. Co prawda jednooki nie interesował się chemią, z resztą przebywanie w laboratorium organizacji było lekko... ryzykowne, więc czarnowłosy wiedział wszystko z teorii. Oczywiście się uczył, musiał. Jeśli miałby złe oceny, przedłużyliby jego służbę. Chociaż i tak nie wiadomo, kiedy się wyjdzie. Po prostu trzeba mieć ten mały promyczek nadziei, że się uda. Albo wyjść, albo uciec.
Czarnowosy w trakcie szkolenia i wykonywania misji wyrobił sobie kondycję i stał się o wiele zręczniejszy, ludzie w organizacji nazywali go asasynem. Chłopak stanął niedaleko domku, w którym mieściło się laboratorium. Jedno duże okno było otwarte. Jednooki do niego podszedł i zajrzał do środka. W zasięgu wzroku chłopaka nikogo nie było, więc czarnowłosy wskoczył do pomieszczenia miękko lądując na ugiętych nogach. Jednooki rozejrzał się jeszcze raz. W pomieszczeniu o niebieskich ścianach stało biurko, krzesło i szafki pełne papierów. Zupełnie, jak w biurze Madary, pomyślał chłopak. Jednooki przeszedł przez pokój i znalazł się w korytarzu. Cicho otworzył pierwsze drzwi na lewo. Tak, jak miał na swoim planie budynku, mieściło się tam laboratorium. Ten pokój również miał niebieskie ściany. Wszędzie stały biurka, a na nich różne przyrządy do mieszania substancji. Tyłem do jednookiego stał Murata, mężczyzna nie słyszał chłopaka... przynajmniej tak mu się zdawało.
- Wiedziałem, że Madara kogoś przyśle.- odezwał się Murata mieszając coś w flakoniku.- Jednak liczyłem na kogoś... lepszego, a nie na dwunastolatka bez oka.
- Mam szesnaście lat.- warknął jednooki.
- Nieważne.- powiedział Murata odwracając się.- I tak nie przeżyjesz tego dnia.
- Nie bądź taki pewny.
- Ależ będę.- Murata zagwizdał.
Do pomieszczenia wbiegły cztery osoby ubrane w czarne stroje z zakrytymi nosami i ustami. Maski jak ta, którą nosi Kakashi..., pomyślał chłopak. Każdy miał inny rodzaj broni- monczako, kij, dwa kije i bambusowy miecz. Ponadto każdy miał na udzie kaburę na shurikeny. Ninja..., pomyślał jednooki ze zachwytem, ale nie strachem. Czarnowłosy miał przy sobie broń, to prawda, ale przygotował się raczej do szybkiego zabójstwa więc wziął to, co najbardziej lubi- ukryte ostrza. Takie, jak mieli asasyni w Assassin's Creed (no sorry, ale cholernie lubię AC ^^ - dop. autorki.). Nie wszyscy w organizacji takie mieli, lecz dla chłopaka była to najlepsza broń- lekka, prosta w obsłudze, ukryta była pod rękawkami, więc nie było jej widać. Ponadto jednooki miał kilka shurikenów. Murata stanął z boku przyglądając się ninja i czarnowłosemu. Jednooki wysunął swoje ostrza gotowy na atak ze strony ninja, którzy go otoczyli. Zaatakował wróg z dwoma kijami, czarnowłosy zablokował uderzenie ostrzami i pchnął przeciwnika na jeden ze stołów. Ninja wpadł na różne substancje, które zaczęły parować. Po pokoju rozniósł się jego krzyk. Najwyraźniej substancje były żrące. Ups?, pomyślał jednooki. 
Zaatakował kolejny ninja, tym razem ten z mieczem. Chłopak przeciął bambus lewym ostrzem, po czym prawym podciął ścięgna prawej ręki przeciwnika. Tej, która dzierżyła miecz, który teraz stuknął upadając na kefelkową podłogę. Ninja padł na kolana trzymając się za prawe ramie. Zostało dwóch, pomyślał jednooki. Trzeci ninja z okrzykiem na ustach pognał na chłopaka wymachując swoim monczako. Zanim dobiegł do czarnowłosego, sam się uderzył w brzuch swoją bronią. Jednooki z drwiącym uśmiechem zaatakował ostatniego przeciwnika z kijem. Zaczęli wymieniać ciosy, jednak żaden nie dosięgnął celu. W końcu ninja uderzył jednookiego w brzuch, przez co ten przeleciał przez pomieszczenie. Gdy jeszcze leciał, ninja rzucił shurikeny, które wbiły się w materiał koszulki i ścianę, o którą czarnowłosy uderzył plecami. Jednooki podniósł do góry ręce i wysunął się z koszulki, stanął naprzeciwko przeciwnika z odsłoniętą umięśnioną oraz błyszczącą od potu klatą. Obaj byli lekko zdyszani.Murata wciąż im się przyglądał. Po krótkiej wymianie ciosów- choć dla jednookiego zdawało się, że trwało to wieczność- chłopak kucnął i lewym ostrzem zranił przeciwnika w łydkę. Ninja zaczął utykać i lekko się poślizgiwać w kałuży własnej, więc czarnowłosy miał przewagę. W końcu chłopak dźgnął wroga z lewej strony w brzuch, ninja upadł. Jednooki starał się ich nie zabijać- nie miał powodu.
W pomieszczeniu rozległ się odgłos klaskania. Jednooki spojrzał na Muratę, który uderzał dłońmi o siebie z drwiącym uśmiechem na ustach.
-A więc dałeś im radę.- mężczyzna westchnął.- A już myślałem, że ta czwórka starczy... No, najwyraźniej~ - Zaczął mówić, ale nie dane było mu skończyć.
Jednooki rozciął mu brzuch jednym płynnym ruchem ostrza. Murata zakwilił, po czym upadł na podłogę.
- Myślałem... myślałem, że dam mu radę. Jednak... się myliłem.- mężczyzna umarł.
- Oyasumi.- rzucił bez emocji chłopak, po czym wyminął leżących na ziemi ninja i wyszedł przez okno z budynku. Na szczęście ulice były puste. 
Chłopak nadal bez koszulki wrócił spokojnie do hotelu. Po prysznicu położył się na łóżku. No, musiał jutro wracać. Misja wykonana, pomyślał jednooki, po czym z uśmiechem na ustach usnął.


~*~

Czarnowłosy mężczyzna gwałtownie się obudził siadając. Był cały spocony. Wyskoczył z łóżka i zaczął boso pędzić korytarzami w stronę pokoju komunikacji- musiał porozmawiać z Madarą. Jednooki wpadł do pomieszczenia- było puste. I dobrze, pomyślał. Mężczyzna wstukał odpowiednie przyciski i po chwili na ekranie pojawiła się twarz starszego Uchihy.
- Tak?- spytał znudzonym głosem.
- Znowu mi się to śniło! Ta misja, kiedy zabijałem Muratę! Co się ze mną dzieje?- wykrzyczał jednooki.
- Uspokój się, synu.
- Nie nazywaj mnie tak!- warknął czarnowłosy.
- Uspokój się, powtarzam.- powiedział bardziej stanowczym głosem Uchiha.
- Kiedy nie mogę!- machnął ręką jednooki.
Nastała cisza. Czarnowłosy powoli się uspokajał, jednak jedna rzecz nie dawała mu spokoju.
- Kiedy... - zaczął.- Kiedy mnie wypuścisz?
- Nie pytaj o to, synu.
- Czemu?- krzyknął jednooki.- Wolałbym umrzeć, niż siedzieć tutaj tyle lat bez przyjaciół! Kiedyś musisz mnie uwolnić!
- Może. Żegnaj.
- Nie rozłączaj się!~ - krzyknął jednooki, ale monitor już zgasł, twarz Madary zniknęła.
Czarnowłosy oparł się rękoma o blat stołu i spuścił głowę. W oczach zaczęły pojawiać mu się łzy.
- Shimatta.- szepnął i je starł. Mimo długiego zabijania ludzi nadal płakał, gdy myślał o przyjaciołach. Cóż, gdyby opuściły go wszystkie emocje, nie byłby człowiekiem.
- Wszystko w porządku, stary?- zapytał jakiś głos.
Jednooki się odwrócił. W drzwiach stał opierając się o framugę mężczyzna. 
- Tak, nic mi nie jest.
- Rozmawiałeś z szefem?
Jednooki w odpowiedzi kiwnął głową.
- Miałeś znów ten sam sen? O zabiciu Muraty?
- Tak... nie wiem, co o tym myśleć.
Odpowiedziała mu cisza.
- Mam wiadomość.- odezwał się nowo przybyły.
- Tak, Takuya?
- Rin...- mężczyzna zaczął, ale się zawahał.- Przeprowadziła się do Tokyo, mieszka na jednym osiedlu z Kakashim.
-To... dobrze. Przynajmniej oni mogą być razem.- sarknął.
- Jesteś zły na szefa?
- Gdzie jest Izuna?- jednooki zignorował pytanie przyjaciela.
- Ja... nie~
- Nie chrzań!- przerwał mu krzykiem czarnowłosy.- Trenuje cię, jest twoim senseiem, wiesz, gdzie teraz jest!
- Okej, okej!- mężczyzna podniósł ręce w górę w geście bezradności.- Chodź.- Rzucił i wyszedł z pokoju.
Jednooki poszedł za przyjacielem, po chwili stanęli przed ciemnobrązowymi drzwiami.
- Jest u siebie.
- Dzięki, Masao- odpowiedział jednooki, po czym zapukał. Jego przyjaciel odszedł wzruszając ramionami i mamrocząc coś pod nosem.
Po chwili drzwi się otworzyły, a przed jednookim stanął mężczyzna z czarnymi włosami do połowy szyi. Jego oczy były koloru włosów. Miał na sobie koszulkę i dresy.
- Taak?- spytał zaspany.
- Izuna, muszę pogadać.- odpowiedział jednooki.
- Taa, jasne, Hozon.- mężczyzna wpuścił do pokoju jednookiego używając jego przydomka, nie prawdziwego imienia.
Mężczyźni usiedli w fotelach naprzeciwko siebie.
- Tak więc, o co chodzi?- spytał Izuna.
- Obudziłem cię?
- Nie, czytałem raporty z misji. 
- Dobra, a więc... Pamiętasz o moim śnie?
- Tym o Muracie?
- Tak... Dzisiaj mi się znowu śnił.
- Który to raz?
- A ja wiem... Chyba piętnasty. (Oj, współczuję- dop. autorki.) 
- To... dziwne. Ciągle tak samo, bez zmian.
- Chyba tak...- odparł jednooki po chwili namysłu.
- Sądzę jednak, że to nie jest jedyny powód twojej wizyty u mnie?
- Nie...- odparł cicho jednooki.
- A więc?
- Chcę stąd wyjść.- powiedział odważnie Hozon patrząc w oczy Izuny.
Uchiha westchnął.
- Rozmawiałem przed twoim przyjściem z Madarą, przerwałeś nam, gdy się z nim kontaktowałeś. Mój brat uważa, że jesteś wolny, ale jest jeden warunek.
- Jaki?
- Musisz być na jego każde zawołanie. Oczywiście będzie cię wzywał tylko wtedy, kiedy będzie to  naprawdę konieczne.
- Więc?
- Masz do wyboru. Zostajesz, albo idziesz.
- Madara spuszcza mnie ze smyczy, na której trzymał mnie od osiemnastu lat?- spytał jednooki nie wierząc.
Izuna znów westchnał.
- Czemu nie możesz uwierzyć w przejaw jego dobra?- spytał.- Okej, nie dziwię się, że nie wierzysz.- Dodał, gdy jednooki posłał mu spojrzenie w stylu "Żartujesz sobie ze mnie?". Mężczyźni się zaśmiali.
- Czyli... jestem wolny?
Izuna kiwnął głową.
- Czyli... mogę spotkać się z przyjaciółmi.- bardziej stwierdził, niż zapytał jednooki
- Tu bym się zastanowił i wszystko przemyślał na twoim miejscu.- powiedział Uchiha.- Rozumiem, tęsknisz za nimi, nie widziałeś się z nimi od osiemnastu lat... Ale pomyśl, jak zareagują na twój powrót? Po takim czasie? Po twojej śmierci?
- Masz rację, Izuna.
- Wiem.- mężczyźni powtórnie się zaśmiali.
- Chwila. Dzisiaj przed przyjściem do ciebie dzwoniłem do Madary, powiedział mi, że mam nie pytać o datę wypuszczenia!- prawie krzyknął jednooki.- A to cham...- Szepnął.
- Nie daj się ponieść emocjom, Hozon.- powiedział ciepłym głosem Izuna.
Tekst ten był jedną z zasad organizacji Reigai-tekina (z jap. wyjątkowi; 例外的な).

Każdy członek orgnizaji musiał jej przestrzegać, tak jak reszty "Kodeksu". Jednak, gdy powiedział to Uchiha ,nie brzmiało to jak regułka, którą Hozon słyszał prawie każdego dnia.
Jednooki wstał, po czym odezwałs się do Izuny:
- Dziękuję- uśmiechnął się.- Odwiedzę was.
- Jasne, będziemy czekać
- Uchiha odwzajemnił gest, po czym wyjął spod stolika białą kopertę z napisem "O.U.", inicjałami Hozona.- Weź, to od Madary.- Podał jednookiemu przemdiot.- I powodzenia.- Dodał.
- Dzięki. Do zaobaczenia!- odparł jednooki, po czym razem z kopertą wrócił do swojego pokoju.
Położył przedmiot na łóżku, po czym wpełzł pod kołdrę. Po chwili zasnął z bananem na twarzy.  
 

wtorek, 7 maja 2013

Nominacje nr 3 + zmiana nicku.

Ohayoo :3

Po pierwsze: zmieniłam nick z Kakashii711 na Yae Furusawa ^^.

Zostałam nominowana do The Versatile Blogger Award przez Minnou Josei- dawną Martę Anonim. Bardzo jej za to dziękuję. Co prawda miałam już nominację do tej nagrody, ale tak uwielbiam opowiadać Wam o mojej wspaniałej i jakże skromnej osobie i innych nominować, że nie mogłam się powstrzymać xD



Zasady (wzięłam z mojej pierwszej nominacji do VBA):
- podziękować nominującemu blogerowi,
- pokazać nagrodę na swoim blogu,
- ujawnić siedem faktów dotyczących siebie,
- nominować piętnaście blogów, które jego zdaniem na to zasługują,
- poinformować o tym fakcie autorów.

No to lecimy:
Jeszcze raz dziękuję Minnou za nominację, nagrodę pokazałam (chodzi o nominacje i zdjęcie, tak?), fakty i nominacje zaraz dam ^^.

Siedem faktów o mnie, czyli Yae Furusawa:
1. Podoba mi się chłopak o rok starszy, chodzi do gimnazjum, do której najprawdopodobniej pójdę.
2. Kiedyś trenowałam karate około roku, oczywiście z przerwami.
3. Zaczęłam biegać i przeszłam na dietę- niedługo wakacje, trzeba trochę kilo zrzucić ^^
4. Lubię rysować, choć to mi nie wychodzi.
5. Mam dwa egzemplarze mangi Naruto- tom 45 i  58, drugi kupiłam dwa dni temu.
6. Podobają mi się włosy Kushiny.
7. Moja pierwsza miłość do postaci z Naruto to Kakashi- coś w nim takiego jest, że go pokochałam od pierwszych odcinków. Teraz mam więcej mężów, kochanków, chłopaków itp. xD

A teraz czas na...



... nominēto! (z jap.- nominacje;ノミネート):

1. Masumii- Konoha High School Live
2. Hale Orihara- Bywają takie dni i noce, które zmieniają wszystko.
3. Atanih- Ai to yūjō.
4. Ushio- Konoha High School
5. onee san- Konoha High School - Historia Pisana Inaczej
6. Risa-chan- Life is art.
7. Amane- Mardi Hatake & Sasuke Uchiha
8. Blondie- Nowe życie Kakashiego
9. Sheeiren Imai- Poświęcając ratujesz, ratując umierasz.
10. Zochan- Wybaczcie, ale zabłądziłem na drodze życia.

Niestety, nominowałam tylko dziesiątkę blogów.

Notka się już pisze ;), oyasuminasai! 

piątek, 10 maja 2013

Przepraszam.

Nie wiem, co pomyśleliście czytając tytuł posta.

Jest mi ciężko to pisać, wiedzcie, że bardzo ceniłam sobie Wasze zainteresowanie moim blogiem, pochwały, nawet wytykanie błędów.

Przepraszam, ale taka już jestem. Nie mogę pisać o czymś, co zostało już tak bardzo rozwinięte i dopracowane jak Naruto. Naprawdę, Kishimoto jest dla mnie mistrzem, wychowałam się na Naruto i Naruto: Shippuuden. Jednak ja piszę to, co przyjdzie mi do głowy. Oczywiście, czasami inspiruję się jakąś książką, filmem, grą, anime czy nie wiadomo czym, jednak piszę o tym, co wymyślę.

Niedawno zaczęłam się tego bać. Czytając mojego bloga zauważyłam, że wszystko wyszło... dennie. Naruto nie będący Uzumakim, zero Sasuke, Sakura jest wściekła na Uchihę, a nie biega za nim jak inne dziewczyny... Wiele rzeczy na razie jest niewyjaśnionych, chciałam wszystko wyjaśniać po kolei...

Jednak nie.

Przepraszam. Świat wykreowany przez Kishimoto rzeczywiście jest piękny i w ogóle, jednak, jak już pisałam, nie umiem pisać o czymś, co stworzył ktoś inny, szczególnie, jeśli jest to tak dopracowane i rozwinięte.

Wiecie już, o co chodzi?
Może się domyślacie?

Przepraszam, piszę to bólem i mam łzy w oczach- tak, przyznaję się do tego, co z tego? Pisanie to moje życie.-, ale dłużej nie mogę. Nie chodzi o historię, bo sądzę, że jednak jako, tako wyszła. Chodzi o to, że używam coś, co istnieje i nie ja jestem tego autorem.

Chyba już wiecie, o co chodzi.

Przepraszam, kończę pisać opowiadanie.

Jesteście źli? O ironio, sama jestem na siebie zła. Przepraszam, przepraszam. Po prostu nie mogę. Mnie też będzie smutno, to mój pierwszy naprawdę poważny kryzys pisarski, jednak nie mogę dłużej.

Teraz, czytając to zastanawiam się, po co się tego podejmowałam? O ironio! Jestem głupia! Jak... jak ja mogłam sądzić, że mogę pisać o czymś takim, jak postacie wykreowane przez samego Masashiego Kishimoto?

Arghh, baka-ja.

Przepraszam, wiem, że kończę w takim momencie, nawet- o ironio- mam już napisany kawałek spotkania Kiby i Hanabi.

Może czasem coś tu wrzucę, nie wiem.

Jeszcze raz przepraszam.

Po prawej stronie w linkach są strony moich dwóch blogów, serdecznie zapraszam.

Tak więc... do napisania? Tak, chyba tak.

Jeszcze raz przepraszam, zostawiam Wam mojego maila - kakashii711@spoko.pl i gg - 44729547.

Tak więc... pa!

To rozstanie jest dla mnie trudne. Pa! TT_TT 

sobota, 11 maja 2013

Okej, decyzja podjęta!

Okej, legendarna Yae Furusawa powraca!

Nowa historia została już przeze mnie wymyślona (szybko, co?)!

Ale napiszę ją dopiero w połowie czerwca xD

Taa, wiem, jestem zła, no ale cóż... nic nie poradzicie :P

Historia będzie działa się w liceum, bez niedociągnięć, których było pełno w poprzednim opku. Przez ten czas wszystko dopracuję.

Tak więc...

Czemu dopiero w czerwcu?

Chcę teraz skupić się na moich pozostałych blogach, żeby jako, tako je rozkręcić.

Mam pytanie:
Czy stare opko (Gimnazjum Konoha) usunąć, gdy zacznę pisać kolejne?
W razie czego będę miała je na kompie, ale nie wiem, czy później będzie potrzebne... Liczy się Wasza opinia! :)

Co jakiś czas może coś tu wrzucę, na razie blog jednak jest skończony. Oczywiście do połowy czerwca, mam nadzieję, że wtedy już nie będę musiała kończyć pisać :).

Do napisania! 

poniedziałek, 20 maja 2013

Nowy pomysł!

A więc witajcie jeszcze raz!

Tak więc, mam pomysł na nową opowieść, a nie chcę tworzyć nowego bloga i się tak zastanawiam, czy tu od połowy czerwca nie pisać właśnie o tym.

Skąd ten pomysł?
Mój przyjaciel pisze opowiadanie o tym, że ja, on i dwójka naszych przyjaciół trafiamy do świata Naruto. Historia naszych "zeszytowych" opowiadań Was nie zainteresuję, więc tego nie piszę. No, do rzeczy. Dzisiaj, gdy czytałam, co on tam nowego nabazgrał przez weekend, przyszła mi myśl! (przyszła mi myśl, czy to logiczne?) Tak więc, wymyśliłam postać, która jest... proszę o oklaski... córką Kakashiego! Mojego kochanego mężulka ^^. Tak więc, opowiadanie działoby się jakieś siedem lat po Czwartej Wielkiej Wojnie Shinobi.

Pytanie do Was:
czy zostaniecie obserwatorami bloga, jeśli będę pisała o córce Kakashiego? Bo opowiadanie o Japonii (Gimnazjum/Liceum Konoha) prowadzę na innym blogu. Czy zostaniecie? Oczywiście stare opko zostawię, po prostu zrobię stronę, gdzie będą rozdziały.

Tak więc...
Zostaniecie?
No, więc do napisania! (ostatnio coś często się tak żegnam na blogach ^^) 

czwartek, 23 maja 2013

Ale jestem głupia, tak Wam kręcę.

Tak więc, etto... nie napiszę o córce Kakashiego, tylko o Naruto w Liceum. Wiem, że cholernie kręcę, ale cóż... taka ma natura.

Przypominam, że zaczynam pisać od połowy czerwca.

A, dziękuję Minnou Josei za wsparcie. Arigatou ^^ Wybierz sobie jakąś tematykę, to napiszę ci ONE SHOT'A ^^ Taki mój akt dobroci. A, i na Życie jest tylko jedno, mimo przeciwności losu trzeba przeżyć je godnie pojawił się w zeszły weekend nowy chapter.

Do napisania, teraz już nie zmienię zdania :) 

piątek, 24 maja 2013

UWAGA, WAŻNA WIADOMOŚĆ!

Żeby adres bloga lepiej pasował do tematyki, chcę zmienić adres.

14 czerwca, nie wiem, o której godzinie, zmienię adres bloga na konoha-high-school-by-yae.blogspot.com

Większość obserwatorów postaram się o tym poinformować, ale niektórzy nie mają blogów, więc może być problem. Ale próbować będę. Proszę, żeby KAŻDY, co przeczyta tą notkę, napisze komentarz z głupim "przeczytałem/am". Chcę wiedzieć, kto wie o zmianie adresu. Dzień po (15 czerwca) opublikuję prolog do nowego opowiadania.

Minnou, Twój one-shot się pisze i wstawię go ... kiedyś xD To znaczy, jak najszybciej, no ale rozumiesz, teraz muszę wyciągać na jak najlepszy poziom moje oceny, więc wiesz.

To, do napisania! 
To wszystko. Nie wstawiam one-shotów, bo zaliczają się do New Generation [czyt. nowe opko itp.].

1 komentarz: