sobota, 15 czerwca 2013

#1 - Codzienność z bliźniakami

W pewnym, ceglanym budynku, przed którym był ładny trawnik wraz z kilkoma drzewami, klasa 1-C właśnie miała końcówkę lekcji japońskiego. Szaro-włosy nauczyciel z lekarską maską na twarzy tłumaczył uczniom, co muszą powtórzyć do testu, który będą pisać w przyszłym tygodniu. Niebieskooki blondyn oparł głowę na ręce i zaczął się tępo wpatrywać w drzewo za oknem. Słuchał nauczyciela. Może nie z aż takim skupieniem, jak inni, ale słuchał. Nic nie zapisywał, wiedział, że ktoś da mu spisać. Ktoś na pewno.
- Radzę wam się tego dobrze nauczyć. Ocena z tego sprawdzianu to 50% waszej oceny końcowej – oświadczył uczniom nauczyciel.
- Nie bój nic, sensei (nauczyciel)! – wykrzyknął blondyn. – W zupełności starczą mi na to dwa dni! W ten sposób wszystko będę miał pod kontrolą.
- Pod kontrolą, hę? – spytał nauczyciel. – Ja bym to powiedział, że masz wszystko pod psem, patrząc na twoją pieską średnią.
- Hej, sensei! – oburzył się blondyn. – To nie jest śmieszne!
(Powyższy fragment zaczerpnęłam z mangi Konoha High School)

Po lekcjach – trawnik przed szkołą.
- O matko! – Ziewnęła różowo-włosa dziewczyna. – Jestem taka zmęczona!
- Ale pamiętasz, że idziemy dzisiaj do centrum? – spytała ją blondynka.
- Hai, hai. (Tak, tak) – odpowiedziała różowo-włosa. – Co tam u Saia? Czemu go dzisiaj nie było?
- Przygotowuje się do wystawienia prac na galerii w wakacje – odparła blondynka. – A jak tam, Sakura? Rozmawiałaś już z Sasuke?
- Nie – odparła lekko smutna Sakura.
- Tak dalej, a nie zagadasz do niego do końca liceum. – Blondynka wytknęła przyjaciółce język.
- Mówisz, jakby to było takie proste – burknęła Sakura.
- A nie jest? Daj spokój i po prostu zagadaj.
- Ino! – oburzyła się Sakura. –To Sasuke, nie jakiś... Naruto czy Shikamaru.
- Jeju, wyolbrzymiasz – odparła lekko zirytowana Ino. – Dobra, koniec tematu. Leć do domu i przyjedź do centrum o umówionej godzinie.
- Jasne, jasne. Pa.
Dziewczyny pomachały sobie na pożegnanie, po czym rozeszły się do swoich domów. Ino idąc chodnikiem myślała tylko i wyłącznie o Sakurze i Sasuke. Chciała pomóc przyjaciółce.
Zamyślona wpadła na kogoś. Przed upadkiem uratowały ją czyjeś ręce. Definitywnie męskie.
- Przepraszam, zamyśliłam się – powiedziała Ino podnosząc wzrok.
- Nic się nie stało – odparł chłopak, który uratował Ino. – Jestem Rin Okumura.
- Ino Yamanaka. – Dziewczyna się uśmiechnęła, chłopak również.
Ino się mu przyjrzała. Chłopak był wysoki, granatowe włosy były roztrzepane. Niebieskimi oczami lustrował blondynkę. Na lewym policzku miał dwa plastry.
- Przepraszam, muszę już iść, ale może się spotkamy? – spytał Rin.
- Chętnie. – Ino się uśmiechnęła. – Może wymienimy się numerami?
- Jasne.
Nastolatkowie podali sobie nawzajem komórki. Po wstukaniu ciągu numerek oddali telefony.
- To, do zobaczenia – powiedział Rin.
- Pa.
Rozeszli się w dwie strony. Uśmiechnięta Ino jeszcze raz obejrzała się za Rinem. Definitywnie go polubiła.

W tym samym czasie.
- Jesteś już spakowana, Tsuya? – spytała matka wchodząc do pokoju córki.
- Tak, mamo. Jestem gotowa na nową szkołę – odparła dziewczyna odrywając się od rysowania.
- Smutno ci, prawda?
Mimo posmutniałej miny, dziewczyna odpowiedziała nadal radośnie:
- E tam. – Machnęła lekceważąco ręką. – W sumie to się cieszę, że idę do nowej szkoły. Stara była... dziwna. Przynajmniej mam to szczęście, że dochodzę do nowej szkoły razem z Rinem i Yukio.
- Prawda. – Kobieta się uśmiechnęła. – A` propos, Shiro prosił, żebyś dzisiaj do nich wpadła.
Dziewczyna westchnęła.
- Czyli dzisiaj nie dokończę rysunku. No, szkoda.
Dziewczyna poprawiła na nosie okulary, po czym wstała.
- Jakbym nie wróciła na noc, to się nie martw – powiedziała do swojej rodzicielki przebierając się.
- Przecież idziesz do Shiro i chłopaków.
- Niby tak, ale wiesz... – dziewczyna zrobiła pauzę, żeby nadać swojej wypowiedzi ‘dramatyczności’. – Czasami zdarzają się wypadki.
Kobieta się tylko uśmiechnęła, po czym wyszła z pokoju. Tsuya rozczesała swoje jasno-różowe włosy, po czym splotła je w dwa warkocze. Dziewczyna opuściła pokój gasząc światło, po czym założyła swoje ulubione miętowe trampki i wyszła z mieszkania. Tsuya założyła na uszy duże, pomarańczowe słuchawki i włączyła byle jaką piosenkę. Wyszła z bloku. Dopiero co robiło się ciemno, ulice nie były przepełnione. Tsuya powoli szła do miejsca, które odwiedza od dziecka – Klasztor Południowego Krzyża, gdzie mieszkali jej kuzyni razem z ich przybranym ojcem, Shiro.
Na Tsuyę przed bramą czekał Yukio. Jak zwykle cierpliwie.
- Yuki-chan! – zawołała wesoło różowo-włosa.
- Zaczynam ubolewać nad tym, że znasz Shiemi. I to bardzo.
- No co? Przecież to takie kawaii ~ (kawaii – słodkie, urocze) - powiedziała melodyjnie Tsuya denerwując tym kuzyna.
- Dobra, nie ważne. Oto-san (ojciec) czeka na ciebie w jadalni. Ja muszę iść po nii-sana (brata). – Yukio poprawił okulary.
- Znowu się wpakował w kłopoty, co? – spytała cicho Tsuya.
- Tak. Znowu go będę opatrywał. – Yukio lekko się uśmiechnął.
- Powodzenia.
Tsuya weszła do domku przylegające do bocznej ściany kościoła. Yukio odszedł w tylko sobie znanym kierunku.
- Shiro! – zawołała Tsuya. – Już jestem!
Dziewczyna zdjęła buty i weszła dalej. W domu nikogo nie było, skierowała się do jadalni, gdzie miał czekać na nią przybrany ojciec kuzynów.
Rzeczywiście, Shiro był w jadalni. Teraz Tsuya nie dziwiła się, że nie odpowiedział, kiedy zawołała. Cóż, gdy twoja głowa leży na blacie, a ty cicho pochrapujesz, to chyba nie krzyczysz, co? Tsuya cicho zachichotała, po czym wzięła szklankę z suszarki i napełniła ją do połowy wodą. Z chytrym uśmiechem na ustach wylała zawartość naczynia na głowę i plecy księdza, po czym oparła się o blat kuchenny odstawiając szklankę.
Shiro gwałtownie się obudził, po czym rozejrzał się po pokoju poszukując sprawcy.
- A, to ty – odetchnął, gdy zobaczył Tsuyę.
- Co, nie cieszysz się, że mnie widzisz? – zapytała dziewczyna z udawanym bólem siadając naprzeciwko Shiro.
- Szczerze? Wylałaś na mnie wodę, chyba się nie cieszę.
- Niewdzięcznik – burknęła Tsuya, na co Shiro się uśmiechnął. – Po co miałam przyjść?
- Mam prośbę. Uzgodniliśmy, że przydałoby się zmienić witraże w oknach.
- I co ja mam do tego? – spytała Tsuya bawiąc się figurką kota, która leżała na stole.
Shiro westchnął.
- Chciałbym, żebyś je namalowała, bo żaden z naszych księży nie umie rysować. Oczywiście, po wykonaniu pracy zapłacę ci 5.000 yenów (ok. 200 zł.) – dodał, gdy Tsuya popatrzyła na niego pytającym wzrokiem.
- Moja mama powiedziałaby, że mam nie brać kasy, tylko z własnej dobroci wam narysować nowe witraże, jednak lubię z tobą robić interesy, umowa stoi. – Tsuya się uśmiechnęła. - Do kiedy mam wam dać rysunki?
- Masz miesiąc. Tu masz wymiary. – Shiro podał Tsuyi kartkę, a dziewczyna na nią zerknęła.
- Duże są, ale ok. Jakoś je wypełnię.
Shiro chwilę się nie odzywał, kiedy Tsuya myślała nad witrażami. W końcu ksiądz jej przerwał:
- Zostaniesz na kolacji?
- Jeśli Rin gotuje, to tak. Inaczej w popłochu uciekam do domu – odparła, na co razem z Shiro się zaśmiała.
- Jeśli wróci w stanie używalności, to będzie gotował. Jak nie, to masz problem.
- Oby wrócił cały. Wiesz, jutro nowa szkoła i tak dalej.
- Tak, mam nadzieję, że przynajmniej w tej szkole będzie się uczył.
- Serio? – Tsuya podniosła jedną brew. – Chcesz, żeby się dobrze uczył w takiej prestiżowej szkole jak Liceum Konoha? Czytałeś ich reputację?
- Oczywiście, że tak, ale wiesz. Idzie tam też Yukio. Może coś z tym zrobi.
- Szczerze, to wątpię.
- Jesteśmy! – usłyszeli Shiro i Tsuya.
Obydwoje w tym samym czasie wstali i szybko opuścili jadalnię. Weszli do holu, w którym zastali cztery osoby. Oprócz Yukio i Rina była też tam dwójka chłopaków. Jeden miał równie różowe włosy, co Tsuya, a drugi miał ciemno-brązowe włosy z żółtymi pasemkami.
- O, Tsuya! – Uśmiechnął się Rin, gdy zobaczył dziewczynę. – To Bon – Tu chłopak wskazał na chłopaka z pasemkami – i Shima. – wskazał na drugiego – Chłopaki, to Tsuya, moja kuzynka.
- Cześć – przywitał się Bon siląc się na uśmiech, jednak tylko przyłożył rękę do żeber. Z jego nosa leciała strużka krwi.
- Wybacz mu – roześmiał się Shima. – Oberwał najgorzej, chyba ma połamane żebra.
- Może wejdziecie dalej, a nie będziecie siedzieć w holu? – spytał Shiro.
Wszyscy przeszli dalej. Na początku Shiro, potem Yukio podtrzymujący Rina i Shima prowadzący Bona. Na końcu szła Tsuya. Weszli do salonu. Chłopaki usiedli na kanapie i fotelach.
- Pójdę po apteczkę – powiedział Yukio, który był cały i zdrowy.
- Więc – zaczął Shiro. – Z kim się biliście?-
- Z tym gostkiem, co zawsze, tato –odparł Rin. – Jak on miał... ? Nie pamiętam już.
Shiro westchnął. Do pokoju wrócił Yukio z małym pudełeczkiem w dłoni.
- Tsuya, pomożesz mi? – poprosił dziewczynę.
- Jasne, Yuki-chan.
Tym razem to Yukio westchnął, po czym oddał dziewczynie garść plastrów i bandaż.
- Zajmij się Shimą, ja zobaczę, co jest Bonowi.
- Ej! A mną kto się zajmie? – spytał Rin.
- Poczekaj chwilę, nie umierasz – odparła Tsuya.
- A Bon i Shima niby tak?
- Nie pyskuj – odpowiedziała Tsuya. Dziewczyna podeszła do Shimy. – Gdzie cię boli? – zapytała.
- Tu i tu. – Shima wskazał miejsca.
- Ok.
Shiro się ulotnił, a Rin westchnął czekając na swoją kolej. Yukio zajmował się Bonem.
Tsuya materiałem nasączonym wodą utlenioną przemywała Shimie rany. Chłopak co chwila syczał, na co dziewczyna cicho chichotała.
- Hahaha, bardzo śmieszne – burknął Shima.
- No, śmieszne – odpowiedziała Tsuya.
Dziewczyna zakończyła pracę zaklejając rany plastrami.
- No,gotowe – powiedziała przyklejając ostatni plaster. Dziewczyna otarła wierzchem ręki pot z czoła. – Żyjesz jeszcze, Rin? – spytała Okumurę.
- Nie – odparł chłopak.
- Aha, czyli skończyłam już pracę?
- Nie. Dawaj mnie wreszcie opatrz. – Chłopak westchnął. Chciał dzisiaj może gdzieś wyjść z Ino, poznać ją, ale znowu się wplątał w bójkę. No, ale przyjaciołom się pomaga, prawda? Pewnie od jutra nie będzie miał czasu, gdy będzie chodzić do nowej szkoły.
- Już, już.
Z Rinem Tsuya miała mało roboty. Tylko kilka plastrów. Dwa na rękach i po jednym na nodze.
- To co? – spytała dziewczyna po skończonej pracy. – Rin, rozumiem, że ty gotujesz kolację?
- Mogę. – Chłopak wzruszył ramionami. – Chłopaki, zostaniecie?
- Musimy się juz zbierać – odpowiedział Shima za siebie i Bona.
- Ok. Do zobaczenia.
Bon i Shima wyszli. Yukio ich odprowadził. W pokoju zostali Tsuya i Rin.
- Jeju, nie myślałam, że ten dzień będzie taki...
- Jaki? Męczący? Dziwny?
- Tak, chyba tak. Ale wiesz, przywykłam trochę, skoro jesteś moim kuzynem. – Tsuya i Rin się roześmiali.
Do pokoju wszedł Shiro.
- Rin, idziesz robić tą kolację, czy nie? Jestem głodny, Tsuya na pewno też.
- Idę, idę.
Wszyscy poszli do kuchni. Przy stole czekał już na nich Yukio.
- To, co chcecie? – Zatarł ręce Rin. – Omlety? Naleśniki? Kanapki? Gyros? Kurczak?
- Uspokój się – powiedział lekko rozbawiony Yukio.
- A więc? Na co masz ochotę, Yuki-chan ~ ? – spytała melodyjnie Tsuya. Widząc zdenerwowanego Yukio, Rin, Shiro oraz różowo-włosa się zaśmiali.
Następnie Rin razem z Tsuyą zabrali się za robienie sushi, przy czym było pełno zabawy. Tak właśnie oto wyglądała codzienność z bliźniakami Yukio i Rinem. No, i z resztą. Ale, nikomu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, cieszyli się.

***
Ta-dam! I okazało się, że nie będą tu bohaterowie tylko z Naruto (wszyscy inni oprócz Tsuyi, tórą wymyśliłam pochodzą z anime Ao no Exorcist). Pewnie wsadzę tu więcej anime, no ale cóż ^^
Minnou, szablon piękny *.* Dziękuję za wenę :D Saso będzie jak najwięcej, nie martw się ^_^ O to chodziło, żeby był kawaii ~ :3 Ach, przepraszam, ale skoro to Cię aż tak zasmuciło, to chyba nie będziesz wesoła za chyba dwa, może jeden rozdział, bo wyda się coś jeszcze. Ale na to czekaj.
Do napisania ~ ;3

 Rin <3

1 komentarz:

  1. Hmmm... Co się wyda? I dziękuje ;*

    Ale tytuł mnie uraził... No ej, ja jestem bliźniaczką! Dzisiaj właśńie znalazłam kilka stron KHS, ale nw gdzie przeczytać całe. Powiesz?

    Rozdział super ;)

    Piozdrawiam i życzę jak najwięcej weny ;3

    OdpowiedzUsuń